Rozdział VIII
Czy wspominałam już jak kocham siatkówkę? To teraz to powiem.
KOCHAM. Dziwnie się zaczynała.. ta moja przygoda z siatkówką.. na początku nie
pomyślałabym, że zwykły wysiłek fizyczny przerodzi się w pasje i stanie się nie
odłączną częścią mojego życia. Zmieni je nie do poznania. Tak byłam zakochana.
Tak, w siatkówce.
Nie spodziewałam się, że kolacja w ośrodku może być taka
dobra. Dużo owoców. Tak jak na śniadanie.. tylko to była kolacja. Ale było
pysznie. Pogadało się trochę ze
staruszkami.. w końcu seniorki. Śmiechu dużo. I potem spacer… Wszystko było za
proste. W końcu będę musiała się na czymś, albo na kimś przejechać. Taka była
kolej rzeczy. Tak było ze mną.
***
Dochodziła 18. Był maj, więc nie było tak ciemno. Co ja
mówię.. w ogóle nie było ciemno. Przecież był 21 maja. Osiem dni do moich
szesnastych urodzin. Pięknie.
Spacer z Mariuszem, którego ledwo znam. Nie powiedział gdzie
mamy się spotkać i o której.. powiedział tylko, że oprowadzi mnie po Sosnowcu.
Tyle. Aż.. czy może tylko?
Wiedział, chyba wiedział, w którym pokoju mnie znajdzie.
Wiedział.
Pukanie do drzwi rozniosło się po pokoju. Byłam sama.
Dziewczyny poszły na basen koło hali. Ja pogadałam z mamą. No i miałam iść na
ten spacer. No. Przyszedł.
-Proszę!- krzyknęłam z zachrypniętym głosem. Drzwi się
otworzyły. Stał on. Ten sam on, którego kilka godzin wcześniej potrąciłam.
- Hej. Myślałam, że już nie przyjdziesz.- powitałam go
uśmiechem.
- Jak miałbym nie przyjść? Obiecałem przecież. – jego piękny
uśmiech odbijał się teraz w moich oczach. Nagłe uczucie. Nic więcej nie
potrzeba… tylko on i siatkówka.- Tak w ogóle … Mam coś dla ciebie. Proszę.-
wręczył mi mały bukiet czerwonych róż.. Miało się okazać, że nie dość, że
przystojny, to jeszcze romantyczny.. To musiał być sen.
- OOO. Nie trzeba było.- zarumieniłam się
- Dla tak pięknej dziewczyny każdy bukiet jest
podziękowaniem, że jest.- odpowiedział. – To jak . Jesteś gotowa.? No przecież.
Cudnie wyglądasz.- wziął moją rękę i wyszliśmy. Nic więcej.. tylko ON. Jego
dłoń oplatała moje zimne palce. Tak. On się zakochał. Widać to po oczach. Ale
ja? Odwzajemnię mu to uczucie?
***
Doszliśmy do parku. Nic bardziej mylnego. Słońce zachodziło.
Na wszystkie strony rozpromienił się pomarańcz. Tak jak na boisku. „Trafiam w
to pomarańczowe”.
Usiadaliśmy na ławce. Naprzeciwko fontanny. Woda, kropelki
wody opryskiwały nam twarze. Takie miłe uczucie. Ciepłe powietrze odparowywało
te kropelki. Nie mieliśmy mokrych twarzy. Na szczęście.
Wiele nie trwała cisza, od której się zaczęło.
-Opowiedz mi coś o sobie.- rzucił Mariusz..
-Emm.. no co ja mam ci powiedzieć.? –patrząc w dal zadałam te
pytanie jakby do siebie.
- Mów. Tyle mi wystarczy.- cały czas się na mnie patrzył,
kątem oka widziałam jak się patrzył.
- Mam na imię Kasia. Mam prawie 16 lat. Chodzę do gimnazjum odległego
stąd o jakieś 300 kilometrów. Jak tu jechałam autobusem poznałam Bartka Kurka i
Piotrka Nowakowskiego. Nad życie kocham siatkówkę. Wiąże z nią życie. To na
tyle?- popatrzyłam na niego pytająco.
- Aha. Poznałaś Bartka i Pita? Zazdroszczę. Ale ty jesteś
piękna na tle tego słońca. Ale czemu mieszkasz tak daleko. – w tym momencie przysunął
się do mnie, obiją i przytulił. Ciepło mi się zrobiło. Ale i niezręcznie.
- Co ty robisz?- gwałtownie się odsunęłam.- Ja ciebie nie
znam. Możemy pogadać, ok. Nie mam nic przeciwko.. ale bez przesady.
- Przepraszam.- złapał mnie za rękę i głęboko wpatrzył się w
oczy. – Chciałem tylko.. tylko .. tylko cię poczuć. Wiem to głupie. Ale od
tamtego momentu, kiedy się ze mną zderzyłaś, mam wrażenie, że..że..- jego
przedłużanie doprowadzało mnie do furii.
- Że? – rzuciłam
- Zakochaałem się w Tobie. Chociaż w ogóle cię nie znam.
Wiesz jak to się zakochać od pierwszego wejrzenia. W naszym wypadku zderzenia-
zaśmiał się i ja też, pokiwałam głową w celu potwierdzenia.
- Poczekaj chwilę. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Dzisiaj
tu przyjechałam. Muszę to wszystko ogarnąć. Wybacz. Nie chciałam ciebie urazić.
Ale muszę to przemyśleć. Za dużo jak na dzisiaj. Zdecydowanie. Odprowadzisz
mnie do ośrodka? – próbowałam przełamać swój monolog.
- Jasne! – uśmiechnął się nie zbyt urażony- wstaliśmy. - ja naprawdę rozumiem to wszystko. Na miłość
trzeba czasu. Ale ty kochasz siatkówkę nie?
- Noo taak. Życie, pasja. – odpowiedziałam z uśmiechem
- To jakbym ja był siatkówką, byś zakochała się we mnie.?-
dziwne pytanie brzmiało jeszcze bardziej dziwniej.
- Pytasz o to czy bym cię pokochała?- zaskoczona próbowałam
coś z tego zrozumieć.
-Taak.
- Nie wiem. Być Może. Siatkówka to sport. Ty jesteś
człowiekiem. Ale czemu nie . Może.
Resztę drogi nic nie mówiliśmy. Przy hali zadał mi pytanie.
- Kochasz siatkówkę. Widać to. Widziałem ciebie na treningu.
Jesteś niesamowita. Ale jak ci nie wyjdzie. Jak .. stanie się coś złego.?
Myślałaś co będziesz robić?
-Nie zastanawiałam się na tym. Nie wiem. Zostanę z nią bez
względu na wszystko.
Tak zakończył się pierwszy dzień w Sosnowcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz