Rozdział VII
- Dobrze, że nic ci nie jest. – odrzuciłam z uśmiechem.
- A ty jak masz na imię.. Ale czekaj. To nie ty jesteś tą
nową .. młodą.. czekaj..Kasia? – spojrzał na mnie z małym błyskiem w oku.
- Emm.. no.. tak – i nagle zapomniałam jak mam na imię.
Takie, miłe uczucie.
- Mam pomysł. Teraz nie będę ci przeszkadzał. Widzę..macie trening-
wychylając się spojrzał w stronę drzwi sali. – Spotkamy się potem? Ciekawy
jestem tego nowego talentu.. jakim mam przed sobą.- uśmiechając się dodał-
Sosnowiec to nie duże miasto.. ale mogę cię oprowadzić…
- Po treningu mamy kolację.. ale czemu nie . Z miłą chęcią z
tobą wyjdę.- odpowiedziałam mu uśmiechem i weszłam do szatni.
- Do zobaczenia! – wykrzykną z ulgą.. jakby trochę uradowany.
Pobyt w Sosnowcu coraz bardziej mnie zaskakiwał. Ale nie
myślałam, że tak szybko poznam tu kogoś. Poznam. W dużym cudzysłowie. Nic
bardziej mnie tak nie nastrajało. Spotkanie. To jestem w domu?
Na mojej torbie leżał telefon. Ostatnie połączenia. Mama
..razy dziesięć. W końcu. Myślałam już,
że jej nie obchodzę. Postanowiłam, że po treningu zadzwonię. To jej
napisałam w SMS.
Położyłam koszulkę do mojej torby. Wiele to mi nie zajęło.
Ale mina trenera kiedy weszłam na salę, mówiła sama za siebie. Zdziwienie.
-Co ty tam tyle robiłaś? Jak mogę wiedzieć. Miałaś tylko
zanieś rzeczy… no nic. Zaczynaj rozgrzewkę.
Znienawidzona część przygotowania przed
graniem..rozgrzewka..No nic. Bez tego ani rusz, a i zakwasy mniejsze.
Dziewczyny..już dobrze rozgrzane seniorki. Kasia podbiegła złapała za wodę i
zaczęła rozmawiać z trenerem. Jak się domyślam rozmawiali o mnie. Wiele ich nie
zakrywało. Ciągle się patrzyli w moją stronę i potakiwali. Oboje.
Mało odzywałam się na tej rozgrzewce. Może się bałam odezwać,
a może po prostu nie wypadło mi . Po trzydziestu minutach cudowniej
rozgrzewki.. miałam dość. Ale nie po to się rozgrzewałam, żeby teraz odpuścić.
Ja nie odpuszczam. Ja idę dalej.
- Dobra dziewczyny - zaczął trener.- Dzisiaj zaczniecie od
gry. Chcę zobaczyć dwa proponowane składy, jak się zrywacie. O to mi głównie
chodzi. Gracie do trzech wygranych, do dwudziestu pięciu, takie małe przypomnienie-
zaśmiał się i podszedł do naszego
szeregu. – dzisiaj wszystkie nie zagrają, ale chcę zobaczyć tylko waszą połowę.
Jutro będzie kolejna. Te co poklepie po ramieniu grają. Te co nie, siadają na
trybuny. Zrozumiałyście?
- Tak trenerze! – nasz chórek zabrzmiał bardzo równo.
Ja stałam prawie pod końcem. Nie spodziewałam się, że dzisiaj
to ja zagram w pierwszej dwunastce. Chociaż to tylko trening. Ale nie dla mnie. Ja za każdym razem
zostawiam serce na boisku. Tak to już jest, jak to się kocha.
Pierwsza szóstka. Zaskoczenie totalne.
- Do pierwszej szóstki wskoczy..- jego przedłużanie, brzmiało
trochę jak te bębny… trudututu..- Kasia na atak. Paulina na Libero. Joanna na
środek. Ania i Kasia weźmiecie przyjęcie. No i Kasia na rozegranie. Tak o to
mamy trzy Kaśki w jednym składzie. Natomiast drugi…- tego już nie słuchałam.
Odwróciłam się do „mojej” drużyny. I się zaczęło.
- Będzie dobrze! Wierzcie. Pełne skupienie i jedziemy-
zaśmiała się Ania.
No i się zaczęło. Pierwsze piłki lądowały na mnie. Jak
zwykle.. znęcają się na najmłodszej.. znałam to .. przynajmniej pamiętałam.. z
pierwszych SKS’ów. Zaskoczyłam je trochę, żadnej piłki nie zepsułam… prawie
wszystkie były perfekcyjnie dograne. Ale najbardziej zaskoczył je fakt, że
ja zaatakowałam z drugiej linii czyniąc
krzywdę dla Krystyny. To może tylko powybijane
palce.. ale musiała zejść. Sporo ją za to przepraszałam. Ale ja naprawdę nie
chciałam! Zdziwienie na twarzach wszystkich cały czas rosło. Ale po tym, jak weszłam na zagrywkę… To już było za
wiele.. jak mnie po meczu określiła Kasia „Młoda..przesadziłaś! ” powiedziała
to, ze śmiechem. Pięć asów pod rząd. To musiało boleć. I tak wygraliśmy 3;0
dzięki mojej zagrywce i przyjęciu. To były słowa trenera.
***
Gdy jestem na boisku, zostawiam na nim serce. Skupienie, koncentracja, determinacja. I
110%. Męczące.. Ale ja to po prostu kocham.! Dlatego ja wyszłam z szatni znowu
otrzymałam oklaski. Tylko za co?
http://mojezycietosiatkowka-lq.blog.pl/
OdpowiedzUsuń