sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 32



Jak powiedziałam.. pomyślałam. Tak zrobiłam. Podbiegłam do Kasi, która chyba znalazła sposób na dogadanie się z dziewczynami. Podbiegłam do grupki wysokich dziewczyn. W końcu SIATKARKI!
- Hej.- przywitałam się ciepło.- Jak tam?
- Ogólnie dobrze. Ale nie za dobrze.. Ogólnie do zajebiście!- zaśmiała się Maja.
- To Bardzo dobrze, że dobrze, ale niedobrze, że nie za dobrze.- brnęłam w te zdanie, które tak naprawdę nie miało sensu, a ciągnęło za sobą same dobrze i nie dobrze.
-Dobra staaarczy.- uśmiechnęła się lekko Maja.
- Też tak myślę.- prychnęłam.- Co powiecie na małe zakupy? Do treningu ponad godzina, więc mamy czas, nie?
-No czemu nie.- wtrąciła się Kasia.- Możemy iść.- uśmiechnęła się w moim kierunku. Ja odpowiedziałam tym samym. Uśmiech tu, w reprezentacji, stał się moją domeną. Kiedyś po prostu nienawidziłam swojego wyrazu twarzy. Teraz czuję, że to pokochałam. Zero zmartwień, zero ubliżania.  Robię to co kocham. Czy to nie piękne?
Droga po zakupy, MAKABRA! Dlaczego? Po te dziewczyny są zajebiste! Nigdy nie widziałam grupki dorosłych kobiet, które śmieją się z byle czego! A to jedna się potknęła, a to druga coś powiedziała. Taki grupowy atak głupawki (co się zdarza, kiedy masz przy sobie tak pozytywnie nastawionego człowieka). Miny ludzi idących, BEZCENNE. Ale oni są przyzwyczajeni do siatkówki… W końcu to Bełchatów.
Doszłyśmy do galerii.  Poprze chadzałyśmy się po sklepach, przymierzyłyśmy kilka rzeczy. Nic sensownego nie kupiłam z dwóch powodów.. po pierwsze.. brak środków.. a po drugie brak kasy.. co znaczy, że mówię to samo.. nie mówię. PISZĘ! Kaśka.. przyzwyczaj się, że ty piszesz.
Dziewczyny.. zasobne w poważne kwoty pieniężne, wyniosły coś ze sklepów. Ja jedyna nie miałam torby. Miałam około dziesięciu złotych. Kasia zaproponowała, że jak jesteśmy w centrum.. przydałaby się kawka.. kawunia.. kawuuuusia. Ona kocha ten specyfik,  a on kocha ją. Znaczy.. Boże.. piszę bezsensu.
Kawunia. Miałam kilka złotych skusiłam się pomimo mojej niepełnoletności. Mała kawka nikomu nie zaszkodziła, nie? I bez mleka… żeby nie było. Tylko na taką stać mnie było… Tu kawa kosztowała osiem złotych… mój cały majątek.. Eh.. A tak na marginesie nigdy nie piłam kawy, ale jej gorzkawy smak uwiódł mnie i omamił. Przesadzam.. zwyczajnie posmakował mi ten jej aromat. Szkoda, że się skończyła.
-Czas wrócić.. piętnaście minut drogi.. zostało tylko dziesięć do treningu!! – spanikowana ruszyła Paulina.. zatrzymała się- A co wy chcecie spóźnić się na trening? Makowski nas oskalpuje!
-No dobra.. Biegniemy! Dziewczyny biegniemy!!! – zawołała  Karolina.
- Dobrze było.. szkoda, że się skończyło.- posmutniałam. – A wy macie biec z tymi torbami?
-Ja nie mogę!- złapała się za głowę Kasia.
- Ty musisz.. nie możesz.- prychnęłam.
-Nie w tym rzecz.. zakupy zostawiłam na tam tej ławce. – pokazała mi ławeczkę gdzie siedział jakiś mężczyzna. Nie dotykał toreb… robił tylko zdjęcia.
- Spokojnie.. Ja po nie pójdę. Ty biegnij!- uśmiechnęłam się lekko. Kasia bez namysłu ruszyła w stronę grupki dziewczyn biegnących do ośrodka.
-Dziękuję! – krzyknęła.
- Nie ma za co.- powiedziałam sama do siebie i podbiegłam do Pana siedzącego na tej ławce.  Miał kapelusz nie widziałam jego twarzy..
- Przepraszam, to pani rzeczy?- zapytał nie odrywając się od aparatu. Wydawało się, że obiektyw był skierowany na mnie.
- Nie przyjaciółki.. prosiła mnie, żebym po  nie wróciła.- odpowiedziałam najmilej jak tylko potrafiłam.
- Miła i do tego jaka fotogeniczna.- o matulu! To Mariusz Wlazły !!
-Nie wierzę. To pan! Pan Mariusz! – nie mogłam powstrzymać się od delikatnego podniesienia swojego głosiku.
- Tak.- wstał, podał rękę.- we własnej osobie.- A ty?
-Kasia.. Katarzyna..Mniejsza o nazwisko… Podziwiam pana! Zawsze chciałam pana spotkać! Kocham Skrę. – wybełkotałam.
-taa..- odrzekł smutno.- To co mam dać autograf?- powiedział z irytacją.
- Nie.. proszę tylko o szybki dojazd.. Ja nie zdarzę na trening! – tupnęłam nogą i pokreśliłam ostanie słowa tego zdania. Kompletnie jak mała dziewczynka.
-Teraz to ja nie wierzę!- uśmiechnął się. – Kasia.. Mówi mi coś te imię.- milczałam. Zastanawiałam się co mi powie.- Wiem! – odwrócił głowę i się zaśmiał. – Ta młoda… siatkarka? To o tobie trąbili w gazetach , wiadomościach i takie tam?
- Niestety. – odpowiedziałam ze smutkiem.
-Widziałem jak grasz.. To coś niesamowitego.- w tym momencie przerwałam mu.. Jeju.. jak ja śmie przerywać dla żywej legendy polskiej siatkówki. I dla kapitana mojej ukochanej Skry! Jednak.
- Przepraszam pana..  Ale do ośrodka jest spory kawałek.. A do treningu nie całe pięć minut..- usiadłam na ławce.- Trener Makowski mnie zabije.. Oskalpuje.. A i wymęczy.
-Spokojnie.- poklepał mnie po ramieniu.- ja cię podwiozę. Tu stoi mój samochód.- wskazał na ekskluzywne autko.- Mam nadzieję, że zdążymy.- wziął torby i poprowadził mnie pod swoje autko.
-Wsiadaj.. – otworzył mi drzwi.- Nie krępuj się.- uśmiechnął się. Cudny jest ten uśmiech. Ale drogi panie Wlazły.. Ja nie mogę się krępować, bo ja muszę na trening! Nie obejrzałam się.. on był już za kierownicą i przekręcał kluczyk w stacyjce. – To co. Ten demon szybkości pokona ten dystans w minutę.
-Jak będzie tak jak w tej reklamie… to wątpię.- zaśmiałam się
- I jaka dowcipna.- prychnął.- Zapinaj pasy.. Jak zapłacę mandat to dzięki tobie.- No i wyrwał. Chciałam krzyczeć. Ale nie wypada.  Droga była tak wyboista, że dało się odczuć ból w okolicach mojej głowy.. Kask przydałby się panie WLAZŁY!
Dosłownie w minutę pokonał ten dystans. Gdy byliśmy już na miejscu, a były tylko dwie minuty  do treningu.. chwała Bogu, że miałam strój sportowy w torebce. A teraz przypomniała się mi piosenka.. ale to nie te miejsce.
-Dziękuję panu bardzo.- powiedziałam w pośpiechu i wyrwałam, zapominając tego co miałam przynieść dla Kasi.
- Nie ma za co. – wykrzyczał. Zamkną drzwi i odjechał. On najwyraźniej też zapomniał.
A ja biegłam na łeb na szyję. Została minuta. Zdążyłam  tylko je nałożyć, buty zawiązywałam w podskokach w drodze na trening. Wyglądało to zapewne śmiesznie…
Zdążyłam! Hip Hip hura! NA cześć wielkiej Kasi! Ustałam w drzwiach. Trener rozmawiał z zawodniczkami.   Ja kończyłam sznurowanie swoich bucików. Śliczne!  Do rzeczy!  Trener Makowski przerwał rozmowę i wszyscy patrzyli się na mnie z miną typu- o.O .
- No i jak? Zdążyła! Wierzyłam w nią! – uścisnęła mnie Kasia.
- Oo. Punktualna. Możemy zacząć…- Tym samym zaczęła się makabra.. Wycisk.. Ale w końcu to hala.. Kocham takie pomieszczenia. Oby był parkiet, siatka i piłka.. dobrze byłoby, żeby było jeszcze z kim grać.. Ale. Zostawiam to zdanie bez dokończenia. Po prostu kocham siatkówkę.- jako odpowiedź na wszystko. AMEN.
* po treningu.
- Nie wierzę! Jak ty zdążyłaś? My byliśmy tu dwie minuty przed treningiem!- krzyknęła z oburzeniem ( takim dobrym.. chociaż nie wiem czy istnieje dobre oburzenie.) Maja.
- Ma się swoje sposoby.- uśmiechnęłam się sama do siebie.
- A gdzie są te moje zakupy?- zapytała Kasia.
- Ja nie mogę.- złapałam się za głowę.
-Co się stało.?- zapytała Kasia, przysiadając się obok mnie na ławce w szatni.
-Torby zostały u Mariusza w samochodzie.- powiedziałam smutno.
-Jakiego Mariusza?- zapytała ze zdziwieniem Maja.
-Wlazłego.- odpowiedziałam z rezygnacją.
-Czekaj.. To ten siatkarz.. Był taki siatkarz?- zapytała z zastanowieniem Paulina.
-Tak dokładnie- odpowiedziałam. Przynajmniej Paulina nie musi myśleć.
-Co teraz?- zapytała ze smutkiem Kasia.
- Sama nie wiem. Skończyła się ochota na kolację.. – powiedziałam.- Załatwię to..
- Nie musisz.. nic tam ważnego nie było. Tylko ciuchy – uśmiechnęła się delikatnie Kasia.
- Ja schrzaniłam.. Ja naprawię- powiedziałam i zaczęłam się przebierać.
- A prysznic.?- usłyszałam głos Eweliny.
- Wezmę w pokoju.- opowiedziałam. I wybiegłam z szatni z torbą na ramieniu.
Wybiegłam przed ośrodek. I tak tędy trzeba było chodzić, aby dojść do naszych pokoi, stołówki. I takich tam innych pomieszczeń.
-Coś zostawiłaś!- krzyknął głos za pleców.
- Tak.- mrużyłam oczy. To był ten siatkarz.. jak go określiła Paulina. Podbiegł do mnie z moim pakunkami. Znaczy.. pakunkami Kasi.
- Proszę.-wręczył mi do rąk sznurki torebek.
-Dziękuję bardzo i przepraszam za fatygę.- rzuciłam niepewnie.
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało.- uśmiechnął się- Ważne tylko czy zdążyłaś na trening…
-Tak zdążyłam.. – powiedziałam z uśmiechem.- Co do sekundy.
- I się cieszę. – powiedział z uśmiechem.. znowu.. Ja się zabiję dla tego uśmiechu!!!- nie będę cię zatrzymywał. Zresztą ja też muszę jechać po synka. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia. I .. jeszcze raz dziękuję.- powiedziałam.
- Nie ma za co.. zresztą już to mówiłem.!- odpowiedział wsiadając do samochodu.  Miły człowiek z tego Wlazłego.. Każdy siatkarz jest dobrym człowiekiem, tylko trzeba dać mu powody do tego.
Szybko przemknęłam przez korytarz..podwórko i korytarz.. byłam już pod pokojem. Przekręciłam kluczyk i weszłam. Nie byłam głodna, nie pobiegłam na kolację.  Torby położyłam przy łóżku i weszła do łazienki, aby w końcu wziąć ten prysznic!
Dobra. Po prysznicu. Wyszłam z łazienki.. oczywiście umyłam ząbki.. więc żadnych sugestii!  Zmyłam też makijaż i przyodziałam się w pidżamę. Tak.. wioska mną przemawia.. piszę jak moja babcia.
Kasi jeszcze nie było. Położyłam torby na łóżku.
Otworzyłam laptop i usłyszałam otwierające się drzwi. Zamknęłam laptop.
- O jesteś już.- powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Kolacja była nie dobra.. nie żałuj, że nie poszłaś- uśmiechnęła się Kasia.- A i nie przejmuj się..- przerwała
- Czym mam się nie przejmować?- zapytałam  z udawanym zaskoczeniem.
- A jednak! Załatwiłaś te torby..
- Jakby to powiedzieć… same do mnie przyszły.- prychnęłam.
- Wiesz.. mam coś dla ciebie.- i podała mi torbę ,a w niej ta bluzka, która tak mi się podobała.. Oczywiście zapakowana tak jej pozostałe rzecz.
- Wiesz.. nie musiałaś.- odpowiedziałam z zakłopotaniem.
- Musiałam. Trzymaj i się ciesz.
- Dziękuję ci!- wstałam i ją przytuliłam.
-Nie ma za co.- odpowiedziała. Po chwili zaczęła przeglądać swoje rzeczy zakupione w dniu dzisiejszym.- Czekaj.. ale to nie moje!
- Moje pewnie też nie.
- Skra? Czekaj..-zamyśliła się- To nie ten klub siatkarski?- zapytała się.
- No tak, a co?
- Bo ta torebka ma logo tej Skry.- prychnęła..
-Ja żadnych zakupów nie robiłam.- zaparłam się, jak tylko mogłam. Jak to mogłam być ja skoro ja nic nie wydałam!
- Czekaj.. tu jest liścik.- powiedziała.- słuchaj: „Dla zwariowanej i cholernie uzdolnionej siatkarki. Mówiłaś, że kochasz Skrę, to proszę. Kilka drobiazgów ode mnie. No i piękne zdjęcia zrobione dzisiaj. Mariusz”. Jak miło.
- Pokaż mi to.- wzięłam pakunek od Kasi. Faktycznie. Kubek, ramka, zdjęcie z autografem, breloczek, szalik i koszulka, no i bluza skry… ile to musiało kosztować!  A i zdjęcia ze mną. Nie powiem ładnie wyszłam.. ale żeby je wywoływać? I na dole podpis „Mariusz Wlazły Photography” Żyć nie umierać. Nowa przyjaźń.. znajomość. Życie jest piękne. Kolejne marzenie, można uznać za spełnione. 
_______________________________
I jak podoba sie :D Ostatni rozdział w tym miesiącu, wyjeżdżam daleko.. na ostatni tydzień przed szkołą ;p Tam brak internetu, za to blisko granicy białoruskiej. ;> Będę 31 sierpnia. wtedy może coś naskrobię,, ale nie obiecuje ;)) 
Bay słodziaki :** Siatkarskich dni *,*

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 31



Czas zakończyć, te wszystkie smutki, zająć się czymś bardziej sensownym, niż przejmowanie się czyimś nieistotnym zdaniem. Ludzie tylko gadają. A gadają dlatego, bo albo zazdroszczą, Albo po prostu chcą nas odciągnąć od planów, marzeń. Nie ma sensu, aby martwić się każdą napotkaną krytyką… Bo po co? Robią też to dlatego, że chcą nam zrobić po prostu na złość. Albo możesz się tego słuchać i traktować poważnie, albo olać i robić swoje. Ja robię swoje i jakoś mi to wychodzi.
Czas iść na śniadanie. Jak zwykle przy stoliku, który stał najbliżej okna. I tak jedliśmy smaczne, pożywne BEŁCHATOWSKIE śniadanko.
Potem trening. Siłownia. Rozgrzewka. Hala.
No i obiad.
A po obiedzie dwie godzinki wolnego i hala. A wolne oznacza wywiad. Zero stresu, ale wiecie jak to jest.. Tak jak przed wywiadem..
*po obiedzie
-To co idziesz na ten wywiad?- mruknęła z zapytaniem Kasia, która aktualnie starała się przekonać dziewczyny do lepszej otwartości. Robiła to w swojej głowie.
-Nie wiem, zastanawiam się.. A jak ty myślisz?- zwróciłam się do niej tak jak przyjaciółka do przyjaciółki.
-Co?- zapytała zdezorientowana.
-No jak myślisz.. mam iść czy nie?
-Ja poszłabym. Ogólnie świetna zabawa, ale nie ujawniaj z życia za dużo, bo potem ni z tego ni z owego, będziemy ciebie oglądać w najbardziej wkurzających szmatławcach.
-Aha.. – udałam, że mnie to interesuje. Ja zawsze chciałam powiedzieć wszystko co leży mi na sercu.. A tu nagle.. że lepiej nie. Może i faktycznie to jest zła droga, żeby wprowadzać słuchacza w swoje życie prywatne? Zrobię tak jak radzi mi Kasia.. Nie powiem wszystkiego!
*przed wywiadem
- Stresujesz się?- zapytał zaśmiany Wanio.
-Nie.. Ani trochę- prychnęłam. W duchu trzęsłam się jak galareta.
- To jak, zaczynamy panie Zbyszku.- powiedział do kamerzysty, który stał naprzeciwko sofy, na której siedzieliśmy. Pan Zbyszek kiwną głową w geście zaczęcia wywiadu.
- Witam państwa bardzo serdecznie. Obok mnie siatkarka, młodziutka zawodniczka, która nie zaliczając występu w Orlen Lidze jest w pierwszej szóstce Kadry narodowej, razem z Agnieszką Kąkolewską. To witamy Cię Kasiu. – zwrócił się do mnie z uśmiechem.
- Witam. Dzień dobry.- rzuciłam nie pewnie.
-To jak pierwszy dzień w bełchatowskim ośrodku, co?- zapytał się tak jak ta hiena. Taka dziennikarska.
- Rewelacyjnie, nie licząc wczorajszego męczącego treningu i dzisiejszego, który jeszcze przede mną .- zaśmiałam się.
- No tak. Trener Makowski nie popuszcza nawet nowym, młodym.- uśmiechnął się.- Opowiadaj lepiej jak dostałaś się do tej kadry, bo w sporcie to było wielkie zaskoczenie.
- Tak.. mam niespełna siedemnaście lat, obecnie jeszcze szesnaście, ale ci.. – zaśmiałam się. – A już spełniło się moje największe marzenie. To ogromne wyróżnienie. A jak się to stało.. hm.. strasznie szybko. Po sześciu wygranych spotkaniach z moim byłym klubem młodzieżowym, trener dostał powiadomienie, że mam zgłosić się na zgrupowanie. Z początku myślałam, że to tylko…
- Głupi obóz przetrwania.. takiego siatkarskiego?- wciął się Wanio.
- Dokładnie. – mruknęłam z uśmiechem.- Wmawiałam sobie, że jestem słaba, że nie mam szans. Ale dostałam się do pierwszej szóstki kadry. Niesamowite  przeżycie.
- Młoda. Piękna. Utalentowana i do tego skromna… Jak tu jej nie kochać?- zaśmiał się. „taa”- pomyślałam.- Ale jednego nie mogę zrozumieć.. czemu Sopot?
- Wybór był nie łatwy, dostałam mnóstwo propozycji od klubów zagranicznych.
-Pozwolisz, że się wtrącę.- zaśmiał się.- Od takich jak Rabita, Fenerbache, nawet włoski klub się przewinął.- odpowiedział całkiem poważnie.
-Tak. Ale przydałoby się zasmakować prawdziwej siatkówki, w najlepszej.. najlepszym liceum siatkarskim, jakim ja nazywam Sosnowiec. Dlatego na razie Sopot. A potem zobaczymy.
- I tak odpowiada na pytania profesjonalistka w każdym calu.- i wtedy przypomniał mi się Bartek z Pitem w tym autokarze. Tak dużo zmieniło się ode tego momentu…- A jak układa się z dziewczynami?
-Że z drużyny?- zapytałam się, a on przytaknął.-No więc jest naprawdę dobrze, nie mamy takich przykrych sytuacji, ale jak to czasami bywa, hormony buzują. – zaśmiałam się. – Ale w takim siatkarskim, dobrym znaczeniu.
-Pochodzisz z wioski na Podlasiu.- zaczął.- Zapewne jesteś wzorem dla wielu dziewczyn, że marzenia trzeba spełniać.. Jesteś daleko od domu, rodziny przyjaciół. Czy nie tęsknisz za tym wszystkim?- trafił w pytanie, którego chciałam uniknąć.
-Na pewno, tęskni się za tym powietrzem, za wolnymi chwilami spędzanymi na pomoście. Za przyjaciółmi, za tymi kochanymi ludźmi, którzy otworzyli mi oczy, mocno mną wstrząsnęli i powiedzieli, że jak nie spróbuję to pożałuję. Ci co mówili, że  mam niesamowity talent do tego sportu.. Oczywiście za rodziną też, przecież gdyby nie oni nie byłoby mnie tutaj.- w tym momencie po policzku spłynęła mi łza. Starłam ją szybko i kontynuowałam.- Z tego miejsca chcę im podziękować. Kocham was!.-powiedziałam wprost do obiektywu kamery.
-Trafiłem w czuły punkt?
-Nie widać?- zaśmiałam się.- Która nastolatka, ma na tyle odwagi, żeby opuszczać dom w tak młodym wieku? Która tak kocha tą dyscyplinę, że podporządkowała całe życie pod siatkówkę? Teraz moje przyjaciółki z tej wioski, jak to pan określił, bawią się. Ja muszę pogodzić szkołę, treningi, nie mam czasu na zabawę. Tęsknie, oczywiście, ale jestem tu by sobie i innym coś udowodnić. Widzicie dałam radę! – wykrzyknęłam.
-Zazdroszczę twojej rodzinie, przyjaciołom, no i chłopakowi tak wspaniałej dziewczyny.- uśmiechnął się ciepło.- Powiedz mi jeszcze jedno. Jakie to uczucie, poznać wszystkich siatkarzy, siatkarki, być w Igłą szyte, świętować swoje urodziny z perłą światowej siatkówki.
- Zwykła śmiertelniczka wpełzła  w siatkarski świat- prychnęłam.- Wspaniałe.
-No i tym gestem chciałbym zakończyć ten wywiad. Dziękuję ci Kasiu Bardzo. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
-Też mam  taką  nadzieję.- uśmiechnęłam się jeszcze cieplej niż Wanio.
-Dobra mamy to !-krzyknął pan Zbyszek tuż za kamery.
- Bardzo ci dziękuję – rzekł Wanio.
- Nie ma sprawy, polecam się częściej. To była wspaniała zabawa.-uśmiech był moją domeną…. Znowu się uśmiechnęłam.
Czas wrócić na ziemię. Pędzimy na trening. Ale zaraz. Jeszcze  półtorej godziny!  Biorę Kasię i śmigamy na zakupy. Przechadzka po Bełchatowie. 
_______________________________________
Cieszę się że podoba się wam moja twórczość. ;))) Dziękuję wam naprawdę. ;** To bardzo podbudowuje, motywuje. ;D Kolejny rozdział pewnie we wrześniu. Chociaż może jeszcze jeden wyskrobię w tym tygodniu. Jeszcze raz wam dziękuję :** Pozdrawiam ;))) 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 30

Wtaraskanie walizy pełnej różnych różności na 3 piętro… Oh god. Ma się moc w mięśniach. I’m Pudzian! Yeeah. Przydały się te godziny spędzone w siłowni i przewalanie tego żelastwa. Widać skutki. Chwała Bogu, że ta walizka ma kółka. Yep.
Zaskoczyło… może zszokowało.. Pokój miałam z tą samą wariatką co zawsze. Pani kapitan ustawiła pokoje. Nie ładnie. Skowronek, ty chytra bestio.
Rzuciłam się na łóżko… Jeju jak wygodnie! Proszę cię, daj mi odpocząć ale nie! Do pokoju wleciała kamera razem z Krzyśkiem Wanio. Przepraszam PANEM Krzyśkiem.
-A tutaj mamy gwiazdy polskiej reprezentacji.- musiało wyglądać to zabawnie, bo na łóżku leżałam na brzuchu, a więc tyłem do kamery. Schowana w poduszce prawie zasypiałam.  Ale nie trzeba wsadzić język i coś powiedzieć.
-Jakie gwiazdy? Pan się pomylił!- wybełkotałam do poduszki.
- Co? Hm? – zdezorientowany wyszczerzył się w moją stronę.  To znaczy w stronę mojego tyłu.
-Przepraszam pana, ale aktualnie pragniemy odpocząć.- zaśmiała się Skowrońska.
- Dokładnie- poparłam ją, nie wiedzieć czemu wymachując rękami.
-Widzi pan, jej ta podróż na głowę się już rzuciła, a jak nie odpocznie, kogo postawimy w jej miejsce?- zaśmiana rzuciła w stronę Wani.
-Niech pan opuści to pomieszczenie! .. A i każde udostępnienie tego nagrania będzie karane śmiercią z rąk własnych, to znaczy moich!- wybełkotałam ponownie do poduszki i pogroziłam palcem.
- O jaka młoda. A jaka wygadana! Chyba panienka nie wie, że kara śmierci jest w naszej cudnej Polsce zabroniona?- rzucił Wanio.
-Cudna Polska, dobre sobie- zaczęłam się śmiać.- Ma tylko cudowną siatkówkę.
- Jaka skromna!- prychnął.- zostawmy nasze GWIAZDY, niech odpoczną. Do zobaczenia później.
- To znaczy nigdy!?- syknęłam. Drzwi się zamknęły. Obie z Kasią patrzyłyśmy się w bialuteńki sufit.  Nic ciekawego nie wymyśliłam. Tak.. Ja MYŚLĘ. Nie będę zanudzać was przemyśleniami na temat marzeń, siatkówki i całej tej mojej opowieści. Ale wiedźcie jedno. Same one się nie spełnią. TROSZECZKĘ trzeba im pomóc.. Tak jest ze wszystkim.
Czas zejść na obiad. Żałuję, że na korytarzu nie widać znajomych mordek. Eh.. oni zostali w Spale. A ja jestem w Bełchatowie. No cóż.
Zasiadłam do pierwszego lepszego stolika, z talerzem pełnym… sałatki z krewetkami. Mniam. Z tego dania trzeba przeżyć trening, a potem do kolacji. Damy radę. Woda w torbę i wio.
Siedziałam sama. Kasia musiała załatwić coś z trenerem, a tak w ogóle ona miała prowiant ze Spały i nic nie chciała jeść. Tak to się robi jak jest się kapitanem kadry narodowej.. ma chody wszędzie. WSZĘDZIE.
Po obiadku, idziemy na trening. Miałam wrażenie, że już tu kiedyś byłam w tym miejscu, chociaż nigdy nie miałam okazji być w Bełchatowie… Deja vu… Bez problemu dotarłam na salę. Czułam się tak jak prawdziwa siatkarka… A przecież ja nią byłam. Takie dziwne uczucie. Marzenia się spełniają.
Rozgrzewka. Potem ataki. Kontynuacja zagrywką, przyjęciem, wystawą, blokiem i… milion powtórzeń. Potem 3 szybkie sety, które w nie wiarygodny sposób przegrałyśmy. Słabiutko.. Ale przecież najlepszym się zdarza. Zmęczona weszłam do szatni, położyłam torbę i poszłam pod prysznic. Obok były inne dziewczyny, które już delektowały się bełchatowskim ukropem, czyli wodą zimną jak jasna cholera. Chcesz iść do wojska? Zapraszamy pod bełchatowski prysznic. Całują Siatkarki.
Potem kolacja. Nie mogłam pogodzić się z tak słabą grą, więc poszłam do trenera i mówię, że chcę poćwiczyć zagrywkę. On do mnie nie ma sprawy i w ogóle. No to hop. Idziemy na salę bierzemy kosz z piłkami i ćwiczymy.
Zagrywka z wyskoku. Zmora. Raz się udaje, raz nie… Właśnie dlatego przyda mi się dodatkowy trening samej zagrywki, sam na sam z mikasą i salą.
Rozgrzanie barku. I… Hop.
Kilkadziesiąt powtórzeń.. Starczy na dziś.
Usiadłam na ławce. Za plecami miałam trybuny. Też nie zauważyłam, że ktoś za mną stoi. Ręcznik miałam założony na głowę i tak siedziałam. Tylko nie tak jak sobie pewnie teraz wyobrażacie. Po prostu, moja twarz musiała doznać czegoś przyjemnego i jak każdy sportowiec po wysiłku wyciera się od potu, tak też ja.
-Jeszcze za mało treningu?- zadał głos za moich pleców. Odwróciłam się.
-A to pan. Widocznie. Chcę być ociupinkę lepsza.. Czy to coś złego?- tym głosem był pan Wanio, który tak mnie bardzo wkurzył ze swoją kamerą. Ale był bez niej. Sam.
- Nie.. no coś ty.. Ale po co drugi raz  oszlifowywać oszlifowany diament? Przecież to niedorzeczne.
- Chyba, że ten diament nie jest oszlifowany.
- Nie jestem jubilerem, ale talent dziewczyno to ty masz.- powiedział
-Pan mówi poważnie?
-Tak. Z całą powagą. Ty masz dopiero szesnaście lat.. jesteś w kadrze najmłodsza.. Na ME będziesz najmłodsza.. A jesteś lepiej utalentowana niż niektóre seniorki! Marzeniem dziewczyn w twoim wieku jest w ogóle granie w siatkę! A ty poziomem dorównujesz seniorkom. Czy to tak naprawdę trudno zauważyć?
- Nie lubię sama siebie oceniać. Więc tylko krytykuję. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- I właśnie dlatego zapraszam cię jutro na wywiad.
- WHAT?!- zapytałam zaskoczona.
- Tak. Na wywiad.- powiedział.- Ja już lecę, a ty się trzymaj. Widzimy się jutro.
CO?! Pierwszy wywiad. Nigdy nie udzielałam wywiadu, nie licząc tego do szkolnej gazetki, jak z dziewczynami zdobyłyśmy mistrzostwo, a ja dostałam MVP. Ale ja?
Czas wrócić do pokoju. To znaczy. Na kolację, za pięć minut mam kolację.
Sama przemknęłam po przez ciemny korytarz, a że trzeba było przejść przez podwórko, to wbiegłam przez główne drzwi i na lewo miałam stołówkę. Szybka kolacja i na siłownię. Dziewczyny siedziały same, tak jak ja siedziałam sama.  Kasia była zajęta, a inne seniorki nie pałały sympatią do mnie. Nie każdego można w  końcu kochać nie?
*po treningu na siłowni
Szybko minęło, może dlatego, że trzeba odpocząć, bo jutro da nam niezły wycisk. Tak więc posłusznie poszłam do pokoju, wzięłam prysznic i  grzecznie umyłam ząbki.  Zmyłam makijaż, przeczesałam włosy i położyłam się. W tym momencie weszła Kasia, które powtórzyła moje czynności. Po mimo takiej różnicy wieku, byłyśmy jak siostry.
Jest 22. Nie śpię. Kasia, chyba też, bo przewraca się z boku na bok.
-Śpisz?- szeptem zadałam proste pytanie.
-Nie mogę.- odparła.
-Tak jak ja.
-A co ciebie męczy?
-Sama nie wiem.- rzuciłam. – A ciebie?
-Dziewczyny z drużyny.
-Ale co się stało? – z zaciekawienia podniosłam głowę powyżej kołdry, a rękę oparłam o głowę.
- Nie umiem się z nimi dogadać. Jak tak dalej pójdzie, WGP będzie do kitu. A porażka oznacza… oznacza jedno. Moją porażkę jako kapitana. Wiem, wiem, że to głupota, bo jako zawodowiec jestem przyzwyczajona do porażek, ale ja nie mogę patrzeć na dziewczyny. Zero walki. Zero… a grają dla Polski, no!
- To o to chodzi.- położyłam się na poduszkę patrząc w ciemny sufit.
- Tak. A po ostatnim treningu nie przewiduję dobrej gry.  Siatkówka to drużyna, sama nie dam rady wygrać całego turnieju.
-Rozumiem cię. Ale czas chyba odpocząć. Przecież jutro ciężki dzień. Dobranoc.- powiedziałam zakrywając się kołdrą.
- Dobranoc.- odpowiedziała, przewracając się na drugi bok.
***
Czas zacząć ten dzień, zwlec się z łóżka i jakoś to rozpocząć. Poczłapałam do łazienki, ogarnęłam się trochę, była dopiero 7 więc, całkiem niezły czas. Przebrałam się od razu w dres, i tak miała być siłownia po śniadaniu, więc po co kilka razy robić to samo? Zrobiłam tak jak uważałam, usiadłam na łóżku i odtworzyłam swój laptop. Bialutki Samsung zachęcał do wejścia w wirtualny świat. Ale ta muzyczka z Windowsa, dobija.. szczególnie z 7.. ehh.. Ta muzyczka obudziła panią kapitan, która zwlokła się z łóżka i nie odzywając się poszła do łazienki.
Stare dzieje na facebooku, a na pozostałe stronki nie chce się wchodzić. Jeszcze twitter.  CO?! Ponad tysiąc obserwujących.? Postęp.. Starczy wirtualnego świata.. lecimy na śniadanie.
-Gotowa?- krzyknęłam z łóżka w stronę niedomkniętych drzwi łazienki.
- Już prawie.- opowiedział głos z łazienki. Podeszłam, ustałam przy futrynie i patrzyłam się w lustro.
- Po co to robisz?- zadałam jej niezbyt zrozumiałe pytanie.
- Ale co?
- No po co się malujesz?
- Mam to za pewne po mamie. Ona nawet do warzywniaka wychodziła pomalowana. –zaśmiała się.
-Taa..- odparłam ponuro, ignorując odpowiedź.
- A co ci się stało.?- zapytała kładąc ostatnie pociągnięcie na swoich rzęsach.
- Nie nic. Mama napisała do mnie SMS.
- A co w nim?- zapytała niezbyt zrozumiale.
- Napisała, że jestem beztalenciem nie mającym talentu do siatkówki, a te moje durne odbijanie jest po prostu żałosne. Gówno wie, a się wypowiada.- wiem. Chamskie to, że tak się odnoszę, ale który rodzic podcina skrzydła dla swojego dziecka? TO jest CHORE! I to nie ja jestem chamska, a moja rodzicielka.
- Nie obraź się, ale dla mnie to jest ostre przemieńcie! Jak tak można..? W końcu przecież to twoja matka! Ja pierdole.. no  jak? Jak można powiedzieć do swojej córki? – przytuliła mnie, a ja znowu zaczęłam ryczeć. Ja już nie mam matki. Nie po tym co mi mówi. 
_____________________________________________
Tak, ostania rozmowa miała miejsce dzisiaj u mnie... ja nie wiem jak można podcinać skrzydła dla swojego dziecka, i mówić, że nie ma się talentu do czegoś, nie mając w ogóle pojęcia o siatkówce?! To jest naprawdę bolesne... i dołujące.. Nie mam w nikim wsparcia... a tu chcę przynajmniej się odtworzyć, bo gdy zaczynam temat, bo wiem więcej o siatkówce niż mama, ona mi że mam nie pyskować WTF? Nie zna się i jeszcze mi przerywa... Tracę wiarę w to, że mi się uda... ;//////// 

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 29



Jazda czymś mechanicznym wpływa na mnie jak kołyska. Wypłynęła w tamtym momencie w woli ścisłości. Przytulona do barku Kasi Skowrońskiej… Dawniej, gdyby ktoś mi to powiedział, wyśmiałabym go, ale teraz wiem, że marzenia trzeba kurwa spełniać! Bez względu na to gdyby wszyscy w ciebie zwątpili, pokaż im jak bardzo się mylili. Bądź odważny, nie pytaj o zgodę,  i nie zastanawiaj się, co pomyślą...Kiedy jesteś pewien co chcesz zrobić i jeśli czujesz, że życie pcha Cię - właśnie w tę stronę, bądź odważny, podejmij decyzje i doprowadź ją do końca.
Dziś zrozumiałam trzy rzeczy: po pierwsze-jeśli chcesz spełnić marzenia, rusz dupę i się przestań użalać że się nie uda, bo marzeniom trzeba pomóc. Po drugie, jeśli nie masz w nikim wsparcia, po prostu to olej, a słowom wychodź naprzeciw i pokaż co potrafisz, a po trzecie, uwierz, że warto spełniać swoje marzenia, naprawdę warto.
Czwarty punkt też jest… Chyba się zakochałam. Tak. Kurek. Eh.. Ani ja ładna, ani wysoka. A on mnie pokochał. Sprawa gustu. Ale nie mogę w to uwierzyć no! Kochałam się w nim po LŚ ubiegłorocznym. No bo jak można w nim się nie bujać? Przeszło mi jak weszłam do kadry i go poznałam. Ale która dziewczyna nie chce być teraz na moim miejscu? No która? Po za tym dla mnie zerwał z Natalią.. chyba, chociaż wprost mi tego nie mówił. A może on działa na dwa fronty? Ale przecież mówił, że mnie kocha, to jak może być z inną? Wytłumaczcie mi to bo oszaleję! A może się mylę?
Czas odłożyć te przemyślenia, a zanurzyć się w moim śnie. Po raz tysięczny śniły mi się mistrzostwa starego kontynentu. Po raz tysięczny byłam w pierwszym składzie, po raz tysięczny byłyśmy na najwyższym stopniu podium. A ja odbierałam MVP. Marzenia, które może się spełni?
W końcu się obudziłam.
-Daleko jeszcze?- zapytałam zaspanym głosem, przecierając oczy z tego co zobaczyłam. Albo śnię, albo olali mnie i zostawili w autokarze. Samą?!
Zajrzała bez okno. Uff. No tak. Postój. Sportowcy mają mega małe pęcherze.  Stacja paliw. Ludu mało. Ale znaleźli się kibice, którzy prosili o autografy.
Jako siatkarka, byłam sportowcem.. nie? O Boże. Trzeba odwiedzić WC.
Wysiadając z autobusu teatralnie ziewnęłam. Dobrze, że nikt nie widział mnie.. z rozdziawioną paszczą. Hah.
Weszłam do małego baru. Nasze siatkarki zapijały się kawą, a ja pobiegłam do toalety.
- Przepraszam.- usłyszałam za pleców kobiecy głos.- Jeśli chce pani skorzystać to.. – i wtedy się zaczęło.- o Boże? Kasia?
- Tak.- zaczęłam nieco oszołomiona
- Ja nie wierzę!
- Ja też nie.- nie wiedziałam po co ja to mówię.
- Ale co…?- trzeba jakoś wybrnąć.
-em… W to że mnie ktoś rozpoznaje-udało się! Wybrnęłam.
- Jak pani można nie znać? Pani jest niesamowita!! Mogę .. autograf?- zapytała z lekką niepewnością
- Jasne.- dałam jej podpis na kawałku kartki, na której zapisywała zamówienia.
-Dziękuję.- odpowiedziała.
- Proszę.- po chwili.- Ja też mam do pani prośbę… Mogę do toalety?
- Jasne. Proszę.- nawet drzwi mi odtworzyła.
- Dziękuję.- odpowiedziałam z uśmiechem i zajęłam się oddawaniem swojej potrzeby. Nie zagłębiajmy się.
Po wyjściu z toalety napotkałam znajomą twarz. I nie.. nie były to siatkarki. Tylko czemu nie mogę sobie przypomnieć kto to. Nie musiałam, pierwsza do mnie zagadała:
-Hej. Co tam u ciebie?- już wiedziałam! Moja kochana rywalka z drużyny. Starsza ode mnie o 2 lata, a rywalizowała ze mną że ho!
- Cześć.- odparłam z irytacją.- Wszystko i nic. Szczerze powiedziawszy nie chcę z tobą rozmawiać.
- Tak. Wiem. Dla takiej suki zawsze się wszystko udaje!- powiedziała mi to w twarz jeszcze mnie obrażając. Co za tupet.
- Przepraszam cię bardzo, kim ty jesteś żeby mnie obrażać? Zazdrość wzięła górę??- rzuciłam te słowa jakby kamienie w jej twarz.
-Nie, po porostu wiem, że nie masz w ogóle talentu, a do kadry dostałaś się dzięki…- przedłużyła chwilę
-Dzięki czemu? – rzuciłam
- Dzięki dawaniu dupy dla trenera.-jej poziom inteligenci mnie przeraża. W tym momencie do przyszła Kasia.-O rany Kasia Skowrońska Dolata..
-Tak. Czego chcesz? Ona nikomu dupy dawać nie musiała.- stanęła w mojej obronie. – Chodź, zostawmy ją, nie ma sensu tego kontynuować.
Co za małpa! Trener ją z drużyny wyrzucił, wylądowała na sprzątaniu jakieś 500 km od domu. T a dziewczyna nigdy nie odpuści. Ale jej inteligencja… zazdroszczę normalnie. Za dużo przeżyłam, żeby tym się teraz przejmować. Głupi incydent.
Po wyjściu z baru i wypiciu dwóch słabych kaw, przyszło wsiąść do autokaru. Oczywiście zajęłam swoje miejsce, ale jak to zawsze bywało musiało coś mnie zaskoczyć.  
Złapałam za swoją bluzę, którą miałam pod tyłkiem. No cóż, po prostu jej nie zauważyłam. Coś zaświerzbiło mnie, żeby sięgnąć do kieszeni. Nie myliłam się.
W kieszeni bluzy był liścik i coś w nim.
Dokładny napis to „Już tęsknie. Pamiętaj, że cię kocham!” a w środku łańcuszek z serduszkiem i literką „B”. „A tutaj, żebyś o mnie nie zapomniała.” Fajny gest, nie powiem. Może to prawda  co ludzie mówią… Miłości nie liczy się w latach, a uczuciu?
Ale przez jeden łańcuszek nie można mówić, że ktoś cię kocha! Przecież to tylko prezent. Ale tym liścikiem zdobył moje względy. Ciekawe jak on to schował w mojej kieszeni?
Czas ruszyć w dalszą drogę do Bełchatowa. Tym razem bez spania. Już mało zostało. NO!
***
-Jesteśmy na miejscu!- rzekła uradowana Paulina stąpając po bełchatowskim parkingu.
-W końcu!- odparła znudzona Karolina i obie wyszły z autobusu.
-To co. Czas zacząć martwić się o WGP.- powiedziała ziewając moja współsiedząca
 -Jest się czym martwić..- chlipnęłam.
- Dobra dziewczyny podnosić dupę i wio! – pogoniła nas Asia.
- Zasiedziałam się.- ochrypnęłam- Tyłek mi odmawia posłuszeństwa i nie chce wstać!
- No to wio!- złapały mnie za ręce i uniosły, lekko. Tak abym mogła stanąć na nogach
-Tyłek uradowany!- śmiałam się, patrzyłam na trenera który miał mniej więcej taką minę- O.o
-Tak trenerze wychodzimy!- krzyknęła Kasia z końca autobusu, bo tam mieliśmy miejsce VIP.
No i stało się. Jestem w Bełchatowie. Ośrodek szkoleniowy. Gdzieś go już widziałam…
Z uśmiechem na ustach powitałyśmy naszych witających i weszliśmy do środka. Trener zapowiedział nam już obiad, a po objedzie trening. Tylko 15 minut na ogarnięcie się po podróży… Cały Makowski. 
______________________________
Tak więc jesteśmy w Bełchatowie :DDDD Przygotowania do WGP i wgl. 
Dziś skorzystałam z bloga Dogonić marzenia z tego bloga pojawiło się tu jedno zdanie, które świetnie opisuję  to co chciałam napisać :) 
i nie myślicie, że jestem jakąś złodziejką, po prostu chcę uchonorować te zdanie w moim rozdziale. Jeśli kogoś obraziłam, przepraszam :) 
Miłego czytania, po przeczytaniu ;*** ;)))))