wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział XIII - "Łzy nalewały się do oczu..."



Rozdział XIII
Po tej „imprezie”, w ogóle nie czułyśmy zmęczenia. Co to było? Nie przespana noc. Wielkie mi rzeczy!
Otwierając drzwi ośrodka, nie czuć było, że to już rano. Wszyscy byli już na nogach od co najmniej godziny. Teraz po prysznic, ogarnąć się i lecimy na trening. Już ostatni…
Do pokoju drzwi były otwarte. Nie trudno było więc wystraszyć Anię.
- Buuuuu!!! – wykrzyczałam. Tak z taką miną jakbym chciała coś jej zrobić
- AAA. Wiesz że nie lubię tego jak mi to robisz?- z przerażeniem rzuciła Ania.
- Tsaa. Jasne. Zrobiłam to pierwszy raz.!!-śmiałam się leżąc na łóżku.
-Fakt. Znam ciebie.. dlatego tak powiedziałam. – uśmiechnęła się w moją stronę.
Do pokoju weszłam sama. Kasia wstąpiła na moment do dziewczyn spod piątki. Gdy tylko wstąpiła do pokoju i zobaczyła jak leżę długo nie czekała. Pobiegła i rzuciła się na mnie.
- Maaała szykuj się! – krzyczała z progu.
-AAAA ! -  moje  „AAA” brzmiało tak, jakby to sprawiało mi przyjemność.
Tak. Może i ona wygląda na chudą… ale wcale taka nie jest. Moje kości…
Czas skończyć to co się zaczęło. Wchodząc po prysznic nie myślałam o niczym, tylko o tym, co by tu zrobić, żeby tu wrócić. Tak. Wspaniałe miejsce.
Ogarnięta wyszłam z łazienki. Kaśka ogarnęła się w łazience dziewczyn. Cała grupka stała przed pokojem. Stała i czekała. Chyba na mnie. Poczułam się wyjątkowo. Tak jak prawdziwa reprezentantka w sporcie, bez którego moje życiem byłoby niczym.. tak po prostu.
Wchodząc na stołówkę, nie było możliwość, żeby tu nie wrócić. Nie po to, żeby jeść czy pić.... Tylko po to, aby napatrzeć się na ściany pełne wspomnień.. historii.. siatkówki.. polskiej. W końcu możemy powiedzieć, że jesteśmy w czymś najlepsi. Że MY możemy tworzyć „Grupę Śmierci”. Łzy same nalewały się do oczu.. kiedy patrzyłam na portret.. ich wszystkich.. czy to Agaty Mróz, czy Arka Gołasia. Tak młodo zginęli.. tak bardzo kochali życie…
***
Do pokoju zaszłam tylko po to, aby wziąć torbę na trening… wszystko kojarzyło mi się z pierwszym dniem.. który przecież tak szybko minęło..
Nic mnie tak nie cieszy jak lśniący parkiet zachęcający do grania. Siatka, piłka, parkiet… Parkiet był  dla mnie drugim domem.. piłka najlepszą przyjaciółką.. Pieprzyć to, że czasem nie wychodzi.. jak to kochasz… po prostu tego nie opuścisz.. Kochasz.. chcesz odejść.. i tak powrócisz.. po prostu.. kochasz siatkówkę.. i wszystko.. to co potrzebne ci to życia… ma tylko dziewięć liter.. s-i-a-t-k-ó-w-k-a… Kochasz. To. I już.
Ostatni trening. Ostania gra z tymi wariatami. Ostatnia jak na razie. Szybko się skończyło.. a to, że 70% piłek posyłam w aut albo w siatkę.. świadczyło o tym, że po prostu jest coś nie tak. Coś nie tak.. wracam do domu..
W szatni żadna nie chciała się odzywać. Ale wszystkie się tuliły i żegnały. Była 13.. o 15 jedziemy.. zostały 2 godziny aby wszystko zamknąć… zakończyć.. spakować się.. powstrzymać łzy od płaczu.
Spakowałam się w 20 minut. Kasia tak samo.. trener i sztab szkoleniowy pomogli mi wnieść pakunki.. ale nie do samochodu Kasi.. a Pauliny, która też jechała w tą stronę.. Kasi autko musiało pomieścić jeszcze Maję i Iwonę. Tak. Zabrałam ze sobą walizkę. To na tyle.. ośrodku żegnam. Łzy same nalały mi się do oczu.. nie potrafiłam tego powstrzymać…
Wyjeżdżaliśmy z Sosnowca, kiedy napisałam do mamy, że już jedziemy. SMS.. krótka wiadomość „Wyjechałam z Sosnowca. ;)”. Emotikona, zawsze spoko..
Jadąc tak i jadąc.. słuchając piosenek .. różnych różności… Wiele nie mogło brakować do szczęścia…
Kasia skupiona nie jeździe.. nie zdążyła ..
Samochód jadący z przeciwka walną w prawą stronę.. poczułam to, że zasypiam.. w oddali słyszałam tylko syreny karetki pogotowia. Wszystko było dobrze.. nic mnie nie obchodziło że leżę na środku drogi. Teraz tego co chciałam to spokoju.
Zasnęłam.

______________________________________
Mam nadzieję, że się podoba. ;))) Piszę z serca.. może dlatego.. :DDD
ciekawi co będzie dalej? Komentujcie, udostępniajcie.. publikujcie ;> 
To na tyle ;D

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział XII- "Czemu?"



Rozdział XII
Zapowiada się ciekawa noc. Nic nie wskazuje na to, żeby miało być inaczej. Skoro połowa dziewczyn została w ośrodku.. to druga połowa idzie świętować moje urodziny. AAAA. Oni idą ze mną. Idą ze mną. Idą ze mną.. powtarzanie tego zdania stało się mantrą.. modlitwą dziękczynną. Pół roku temu nie myślałam, że tak to wszystko się potoczy.  Że będę normalnie rozmawiała z siatkarzami, siatkarkami. Wszyscy mi śpiewać będą „Sto lat!”. Wszyscy będą dla mnie jak rodzina. Wielka, siatkarska rodzina!
Portier w hotelu przywitał nas miło.. chociaż nie ukrywał zdziwienia, że aż tyle nasz przyszło. Na środku stał Igła ze swoją kamerką. Podbiegł do nas;
- Powiedźcie coś! – krzyknął- Będziecie w „Igłą szyte”!!!.
- O nie. Bd w Internecie!- krzyczała Paulina.
- I tak już jesteś.-uśmiechnęłam się delikatnie.
- OOOO,  to nasza solenizantka.!! Patrzcie .. perła Polskiej siatkówki, młoda kobietka mająca zaledwie szesnaście lat.. dziś ma urodziny! – i zaczął śpiewać „Sto lat!”. A ja byłam w kadrze, że w kamerze. Dziewczyny się dołączyły..  Film ze mną..porażka.. ale nie tylko to mnie zadziwiło..kolejny raz śpiewane „Sto lat! ” To ile ja będę żyła.?
Korytarze.. jak to w hotelu sportowym. Długie, wąskie.. jeszcze nigdzie nie ma ucieczki. Wszędzie pozamykane drzwi. Okien brak. Ja nie mogę….
Pokój chłopaków. 33. Mówią, że największy.. bo Możdżonka.. ale wejść do niego.. to ..uff.. dobrze że balkon jest. . i widok  na halę… uspokajający widok.
Muzyka w tle.. z iPhona Kurasia. Był.. no..te... prawie Dj. Śmiałam się.. z jego wygłupów przy stole.. kiedy to z talerzy i bananów zrobił stół do miksowania…. Śmiać się.. czy płakać nad jego głupotą…  Śmiejmy się..żeby mu przykro nie było..!
Impreza.. nie byłam nigdy na domówce.. tzn.. hotelówce.., a co dopiero na imprezie.. to była taka potupaja… ze śpiewem Winiara..
Kocham tych chłopaków! Nie wiedzieli co mi kupić.. Pokupywali bilety na ME! Dawno wyprzedane! W najlepszych sektorach. AAAAA!!!!!
Ale to nie wszystko.. dostałam jeszcze koszulkę Kurasia, Winiara, Igły, Pita …Możdżonek nie dał… ale nie było powodu do obaw.. podpisali się wszyscy…
Dostać całusa w policzek od nich…. Która siatkoholiczka o tym nie marzyła. Ja czułam się w raju…. Czy to już? Mogę się obudzić..Prezenty.. były.. teraz tańczyliśmy.. Hhaha. Nazwać to tańcem.. Proszę.. was.. nie próbujcie tego w domu.. możecie stracić.. szklanki.. lustro.. i y… wierzę.. Winiar to ma refleks.. zamiast ucierpieć skulił się jak mysz.. a Kurek walną w wieżę…. O Mamo.  Igła mu pomógł.. więc.. po Wieży. A była taka piękna…
Impreza poziom Hard. Dowód na to, że można bawić się bez alkoholu. Nie rozumiem nastolatków, którzy piją i palą..Po co to ?
Po północy siedzieliśmy na łóżkach.. gadaliśmy.. nie wiem w jaki sposób leżałam pomiędzy Bartkiem i Pitem. Dźgnę ja was.. tylko ja was spotkam..
Szkoda, że te dwa mądrusie wiedzieli, że mam łaskotki. Mamo …ratuj..
Pomimo wszystko .. kocham ich!
Igła po pierwszej.. zaczął kręcić..
- No więc.. Doszedłem do straty.. moja wieża.. znaczy..yy. Bartka. Bartek.. pokaż się ty wariacie!
- Tak .. to ja! Witam państwa.. – przeciągnął kamerę pod  łóżko.- proszę zobaczyć.. resztki hotelowej wieży.. Jak by co .. to- powiedział szeptem.- toooo. Pit. Cicho.!!- zaśmiał się Kurek.
- Winiar .. zaśpiewaj nam coś!- Krzyknął Krzysiu.
- AAAA. Gardło mnie boli..- otworzył usta – Mam chrypę..
- Na chrypę to.. – Kasia włączyła się do rozmowy..
- Winiar Krzycz!!!. Przejdzie ci! -  zaczął Możdżon.
- Nie… lepiej nie.. co będzie robił na ME, kiedy nie będzie śpiewał.-powiedziałam z wyrzutem.- „Igłą szyte” na tym ucierpi.
- Młoda ma rację. Winiar. Przymknij się!!!- krzyczał Igła.
- Dobra.. jest po drugiej. Dziewczyny zmyły się godzinę temu.. Kasia…. Idziemy?- rzuciła wzrok na mnie.
- Możemy.- odpowiedziałam zaspana.
- Ejj!!!! Gdzie ty ją nam zabierasz?- zaczął Pit.
- Nie zostajecie tutaj.! Nie pozwolę wam po nocy wracać!- opiekuńczo rzucił Bartek.
- To jak? Zostajemy?- zapytała się Kasia.
- Jak wolisz.- odpowiedziałam zaspana.
- No to postanowione. Zostajecie. Zwolnimy wam nawet jedno łóżko w naszym pokoju. – rzucił Bartek.
- Okkk. Może być. Ale nie wiem czy chcę teraz spać… jutro wracamy.. a ja przyzwyczaiłam się do was.. Co raz częściej myślę..że uda mi się w siatkówce. Ale do końca roku jeszcze miesiąc.. ja nie wytrzymam- zaczęłam lekko krzyczeć.
- Wytrzymasz!- przytulił mnie Bartek. – Musisz.
- Też tak myślę- wtrącił się Igła.
- Ona się jeszcze wam nie pochwaliła nie?- z zapytaniem rzuciła Kasia.
- Czym? O co chodzi? – zaczął Piter.
- Em.. No dostała powołanie na ME !!!- krzyczała Kasia.
- Co ?? Nie pierdziel tu głupot… naprawdę?- z nie dowierzaniem zapytał się Krzyś.
-Taak. – z rumieńcem na twarzy schowałam się w poduszkę.
- To gratuluję.!- uścisną mnie Igła. – Z drugiej strony.. to jakby cię nie powołał to byłoby dziwne.. Świetna jesteś!
-Mam pomysł. O której jutro macie ostatni trening.?- rzucił Elcapitano.
- Em.. o 13?- z zapytaniem spojrzałam na Kasię.
- Tak.- potwierdziła.
- Wpadajcie do nas na trening.! Pożegnamy się i w ogóle. Dzisiaj już nie dam rady was uściskać.- rzucił Bartek.
- Czemu nie.- powiedziałam.
***
Tak rozmawiając dotrwaliśmy do siódmej. O ósmej mieliśmy ostatnie śniadanie. Bartek i Piter odprowadzili nas pod ośrodek. Obiecali, że będą na nas czekać na treningu. Wchodząc do pokoju, dziewczyny już nie spały.. a ja paczki z prezentami położyłam  w kącie. Cały kąt obok szafy zajęły te „drobiazgi”. Kasia nie wiedziała jak to upchnie w swojej Audi. Taak. Tak nazywała na Audi A8, które to autko kupił jej mąż. Tak okazjonalnie. Teraz na śniadanie. Na siłownię.. Na halę… I się pakować.. czemu?

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział XI- "Nie lubię niespodzianek!"



Rozdział XI
Czwarty dzień pobytu w Sosnowcu. Jutro wracamy. Czemu to już jutro?
Dziś.. urodziny. Chłopcy zostali na noc w hotelu, żeby móc dzisiaj świętować ze mną. Nie lubię być taka ważna. Nie lubię się wywyższać.
Kasia, Aga i Ania zbudziły mnie wcześnie rano. W okolicach szóstej.
- Sto lat, Sto lat nie żyje nam, sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam!!!! – usłyszałam chórek.
- Oo, dzięki!- przetarłam oczy- A to co?
- A to  tort od trenera i od nas! Za to wszystko! Że ciebie tu mamy!!!- zaczęła krzyczeć Ania
- AAA. – zaczęłam ziewać.- To jak. krójcie ten tort. I podzielcie się. A ja idę się ogarnąć. Za godzinę mamy trening nie?- rzuciłam z łazienki.
- Tak!- krzyknęła Kasia. Ale po mimo tego, że łazienka była zamknięta, słyszałam szelest torebek, papieru no i ich szepty. Znowu niespodzianki? Nie wyrobię…
 Wychodząc z łazienki zobaczyłam przed sobą je trzy z trzema pakunkami.
Zaczęły mi życzyć spełnienia marzeń, bogatej kariery, żeby udało mi się w reprezentacji, bez kontuzji, bez porażek, bez kłopotów i zmartwień… Było za pięknie..żeby było prawdzie… Weście mnie obudźcie. Sen.. Sen.. Nie. To rzeczywistość!!!
Fantastyczne prezenty. Widać, że dostałam je od siatkarek. Cudowne!!! Wydały na to majątek. Ale, nic nie chciały w zamian..Wszystkim życzę, aby raz w życiu poznały takie osoby… Dziękuje dziewczyny.
***
Do treningu pozostało 20 minut. Dziewczyny odstresowywały się.. Muzyka na ful. Rock, i melancholia uczuć. Lana Del Rey w moich słuchawkach. Pukanie do drzwi.
- Ja odtworzę! –rzuciłam. Dziewczyny i tak nie słyszały, za bardzo skupione, za mało obecne.
Otwierając drzwi nikogo tam nie było. Przede mną stał tylko koszyk pełen róż. A w nim liścik: „Przepraszam za wszystko. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Będę na waszym treningu. M. ;*”
Taak. I co on myślał. Że tymi kwiatami mnie udobrucha? Nie jestem taka łatwa. Ale koszyk z ponad pięćdziesięcioma różami musiał sporo kosztować… A może mu wybaczyć?
Nie miałam głowy żeby przejmować się chłopakami.
Wchodzimy na trening razem z Kasią. Aga i Ania poszły jeszcze pod piątkę po dziewczyny.
Wejście do szatni. Trener, dziewczyny i sztab szkoleniowy. Chóralne „Sto lat!!!” I znowu paczki, siatkarskie.  Prezenty!! Tak się cieszyłam w przedszkolu na widok torby urodzinowej z Kubusiem Puchatkiem pełnej słodyczy i gier planszowych. To było coś.. Teraz nie chcę robić problemu.. nie każdego stać na prezenty.. Ale ponad 25 paczek prezentów. Czułam się jak … wyłudzaczka.
Ale największy prezent zrobił mi trener. Dostałam powołanie do kadry na Mistrzostwa Europy 2013!!! Usiadłam z wrażenia. Mało brakowało, a dostałabym zawału.
Trening, jak to trening. Dla mnie to lekcja przygotowania do siatkarskiego świata. Kocham to. Kocham wszystko.  Jako jedna z niewielu dziewczyn kocham się pocić, męczyć się. Nic nie dodaje mi takiego kopa jak dobra gra w siatkówkę lub bieg na 5 kilometrów. Jestem szczęśliwa kiedy się zmęczę! Tak, jestem dziewczyną.
Ćwiczenia, rozciąganie, atak, przyjęcie, wystawa, kontra. Nie wiedziałam, że da się to ćwiczyć. U nas tego nie było. U nas była rzucana piłka.. jak chcecie to grajcie.. jak nie to możecie usiąść i siedzieć.. prawda wf w naszej szkole.
Tutaj czułam, że żyję.. czułam, że jestem w siatkarskim raju, do którego wchodzą tylko najlepsi. Poczułam przy sobie.. wiem to dziwne.. Agatę Mróz.. mój wzór.. Nic bardziej nie nastrajało, jak zobaczyć jej zdjęcie w gablocie przy wejściu. Grała na tym parkiecie. Tu kaleczyła swoje kolana, swoją psychikę,.. żeby potem na turniejach, mistrzostwach znowu odbudować to co straciła. Wiem na co się piszę.. Wiem, że nie zawsze będzie łatwo.  Ale życie jest pełne problemów. Pełne niepowodzeń. Mam szansę .. jedną na milion. Ja chcę być tym jednym. Chcę pokazać, że mogę i chcę. Kocham to!
***
Mariusz był na treningu, ale ja nie chciałam zaczynać tematu, rozmowy. Jutro wyjeżdżam. Ale wrócę na zgrupowanie po zakończeniu roku. Teraz tylko czekać na wyniki egzaminu. Mam nadzieję, że dostanę się Do SMS w Sosnowcu. Marzenie.!
Podszedł do mnie.
- Jak się podałby ci się kwiaty?- zapytał bez uprzedzenia Mariusz.
-Bardzo ładne. Kosztowały wiele?- irytacja mojego pytania w głowie brzmiała ciut łagodniej.
-Nie tak wiele.. co to było. – machnął ręką.- ale ty dzisiaj świętujesz.. mam coś jeszcze dla ciebie. Zamknij oczy- poprosił.
Do ręki wsunął mi łańcuszek.
- Możesz otworzyć.
Na ręku lśnił srebrny łańcuszek  z dwoma medalikami. Tak to nazwę. Jeden to „M” najprawdopodobniej od imienia Mariusz.. a drugi „Siatkówka is my life!” Ten drugi był trafiony. Z tym pierwszym mógł się wstrzymać.
- Dzięki. Ale nie mogę tego przyjąć. ..
- Nie. To jest na pamiątkę! Koniec kropka. To już należy do ciebie!- naciskał mnie.
- Niech ci będzie. .. słuchaj .. jutro wyjeżdżam. Możemy już tu i teraz się pożegnać? – zapytałam.
-Szkoda. Ale dobrze. Cieszę się że cię poznałem..szkoda, że tak krótko tu byłaś… ale życie. Jesteś świetna w tym co robisz. Jesteś najlepsza!- w tym momencie skończył. Pocałował mnie.
- Żegnaj. – rzuciłam. Nie mogłam nic powiedzieć, bo zaczęłabym płakać. Nie lubię pożegnań..
***
Po treningu miałyśmy siłownię.. nic szczególnego. Potem trener rozmawiał z moją mamą przez telefon.. przy okazji złożyła mi życzenia
.. Trener nalegał, żebym mogła przyjechać na zgrupowanie w lipcu. Mama się zgodziła. ME nadchodzę!!!
Była szesnasta. Do imprezy dwie godziny. Dwa w jednym. Pożegnalna i urodzinowa. Impreza była u chłopaków w hotelu. Dwie reprezentacje. Męska i żeńska. Ciekawe, jak to będzie wyglądać..
 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział X- "Wiek to tylko cyferki!"



Rozdział X
Kolejny dzień w Sosnowcu. Jest trzeci dzień. Czemu to tak szybko leci? Jeszcze dwa dni i koniec? Jak to? Czemu.?
Wszystko co dobre mija szybko, wszystko co złe ciągnie się tygodniami. Powalony los tego świata. Reszta to tylko chwile spędzone z tymi, których kochamy. W moim wypadku chodziło o siatkówkę.
Wiem jak to się zakochać. Nie muszę kochać człowieka, bo wiem, że nie każdy na to zasługuje. Siatkówka jest piękna! We wszystkich znaczeniach tego słowa. Mam ją.. mam wszystko!
Wiele nauczyła się przez te dwa dni. Sosnowiec. Stąd zabiorę najwspanialsze wspomnienia. Jeszcze tylko trzy dni. Potem koniec. Smutno mi jak tak na to patrzę. Smutno.
Trening otarty. Cała hala wypełniona po brzegi. Zawstydzona wyszłam na parkiet. Dziewczyny podpisywały co im tylko  fani dali. Koszulki, kartki, zdjęcia, ręce, piłki. Wszystko!. Ja usiadłam na ławkę, przyglądałam się temu wszystkiemu. Nie spodziewałam się, że mnie kojarzą. A jednak.!
- Dzień dobry proszę pani! Mogę prosić o autograf?- zapytała mnie mała dziewczynka. Malutka blondynka. Taka słodka.
- Jasne.! A wiesz kim ja jestem? Nie jestem nawet siatkarką!- rzuciłam ze śmiechem, podpisując młodej zdjęcie reprezentacji.
- Wiem! Ty jesteś Kasia! Mój brat mi o tobie mówił. Mówił, że jesteś piękna i masz niesamowity talent do siatkówki. I kochasz to co robisz!- w tym momencie zobaczyłam, jak zza drzwi wchodzi Mariusz.
- Cześć.!- krzyknął – Poznałaś tego małego potwora, którego zwę Justyną.
- Nie jestem potworem! – krzyknęła mała Justysia i nastąpiła dla Mariusza na nogę.
-Auuuaa!- krzyknął.
- To za potwora! – rzuciła mała i pobiegła do pozostałych dziewczyn. Mariusz usiadł obok mnie. Próbował jakoś zacząć ale mu to nie wychodziło.
- To może zacznę ja!- rzuciłam twardo.- Widziałam cię wczoraj w galerii. Widziałam cię z twoją dziewczyną. Całowaliście się. Więc nie mów mi że mnie kochasz, że ci się podobam! Skończ już! Ja się przejechałam na takim jednym, więc wiem jak to jest. Dokładnie to samo. Mówił, że mnie kocha, a do innej pisał, że chcę z nią chodzić….- nie dokończyłam swojej myśli.. bo on wstał, złapał mnie za ręce i pocałował. Nie umiałam się od niego oderwać i tak stałam jak wryta.
- Co ty robisz!? – zdobyłam się na odwagę i krzyknęłam. Echo poszło po hali- jakim prawem mnie całujesz!?
- No bo mi się podobasz. A co do wczorajszej sytuacji, to ja z nią zrywałem. Ona nie mogła się z tym pogodzić i zaczęła mnie całować. Życie. – uśmiechnął się ponuro.
- Sorry, nie wierzę ci. Może i z nią skończyłeś… ale ja nie wierzę. Po prostu .. nie wierzę!
Tymi słowami zakończyłam tą rozmowę. Teraz muzyka na ful, słuchawki w uszy i totalne skupienie. Odłączyć się od tego. Skupić się!
Nie spodziewałam się takiego tłumu na hali. My w strojach.. zwykłych.. treningowych.. kibice.. barwy narodowe. Koszulki reprezentacyjne kupione w sklepie przed halą. Nawet moja tam była. Ale na szczęście nikt nie miał mojej.
Składy podobne do tych co pierwszego dnia. Troszkę zmodyfikowane. Ja zostałam na przyjęciu. Dobrze mi z tym. Mecz pokazowy dla Kibiców RP czas zacząć.!
Dziwnie się grało przeciwko sobie. Trener się zaśmiał do Kaśki „Macie tą młodą.. na pewno wygracie!” widać było, że mnie polubili, ale czy ja faktycznie powinnam grać w ogóle w siatkę? Czy to dla mnie? Kocham to.. ale czy siatkówka kocha mnie? Zobaczymy.
Byłam na przyjęciu. Nic szczególnego. Tylko szkoda, że ponad połowę ataków do mnie.. tzw. sytuacyjnych szły do  mnie. Wielkie zdziwienie na trybunach budził fakt, że na piętnaście sytuacyjnych… nieskończonych miałam… jedną. Jedną, jedyną jakimś cudem wybronioną przez Kryśkę. Do tego dochodziły też punkty z zagrywki.. których było około 15 ? Same asy. Prawie. Jak to Kasia mnie określiła.. Kasia Skorupa.. „Tajfun .. normalnie TAJFUN!”
Ale nie tylko ja grałam! Dziewczyny grały rewelacyjnie! Rozgromiłyśmy je znowu… 3:0.
Dziewczyny z mojej drużyny zaczęły krzyczeć „Kasia, Kasia! Mistrzem Polski jest.. Kasia! Mamy Kasię..Mamy mistrzostwo.” Nie chciało mi się w to wierzyć! Cała w śmiechu chciałam usiądź i ochłonąć, ale nie .. Kasia Skowrońska wpadła na rewelacyjny pomysł i razem z dziewczynami zaczęły.. mnie nosić po sali!!!
Kibice na hali zaczęli śpiewać coś w stylu.. „We are the chapions!” a ja znowu myślałam że śnie. Sen na jawie.. po raz.. enty. Marzenia stały się rzeczywistością.. a jutro.. jutro, mogło nie istnieć…
***
Tak siedząc na tej .. Em.. no.. jak.. to.. Em.. no niech będzie.. Takim czymś, zauważyłam jak na trybunach siedzieli ; Bartek, Piotrek, Michał i Igła. Trochę wysoko.. ale i oni nie mali .. od razu mnie zauważyli.
- Patrz Piter.. kogo my tu mamy.. Młoda? Przecież nie dawno ciebie widziałem? W autobusie? – krzyknął Bartek.
- OOO Kasia? – uśmiechnął się Piter.
Zeszłam z wysokości i podeszłam bliżej. Fani zbytnio się nami nie interesowali.. być może dlatego, że byliśmy po drugiej stronie hali. Tam na trybunach nie było nikogo.. Tylko my.
- Tak ja! – uśmiechnęłam się nieco zirytowana. Ale w tym dobrym sensie.
- Oo to da zdolna siatkarska bestia!- złapał mnie za ramiona Krzysztof Ignaczak- Tak. Widzieliśmy twoją..znaczy waszą grę.. Jesteś perłą Polskiej siatkówki.
- Szkoda, że jej jeszcze nikt nie odnalazł.- odchrząknął Winiar.
-  Jak to nie!? Przecież jest na zgrupowaniu seniorek.. piętnastolatka..- przerwałam dla Kasi
- Jutro już szesnastolatka!
- AAAA. Mamy imprezę w ośrodku!!!- zaczął „tańczyć Igła”
- Zapraszam panią do tańca. – odezwał się Bartek. Wyciągnął w moim kierunku ręce i zaczął mną wirować. Koleś umie tańczyć, ale ja nie za bardzo. Więc prędzej czy później odłączyłam się od tego wielkoluda.
- Nie Barteeek. Dość.! W głowie mi się kręci.- powiedziałam jak naćpana.
- Ty spryciarzu! – krzyknął Winiar.- Kolejnej w głowie zawróciłeś!
- Ma się ten dar po tatusiu.- uśmiechną się Bartek.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.. nawet sam Bartek. Reszta dziewczyn sobie poszła. My razem z Kasią Skowrońską zostaliśmy z chłopakami. Kolejny raz przekonałam się, że wiek tak naprawdę nie gra żadnej roli.. to tylko nic nie znaczące cyferki. Bawiłam się z nimi jak z rówieśnikami. Krzyś, tak kazał na siebie mówić (lub Igła), miał gorsze odpały niż ja. Całe „Igłą szyte” nie ukazuje jego ludzkiej głupoty za, którą  go wszyscy kochają.
Trening był tylko meczem pokazowym. Z chłopakami siedzieliśmy około godziny. Szybko zleciało. Dostaliśmy bilety od związku na ich mecze LŚ 2013. Ale wątpię czy na nie pojadę. Kasia obiecała, że pogada z moimi rodzicami i odwiezie mnie do domu. Czyżby .. przyjaźń?