czwartek, 30 maja 2013

Rozdział XIX- "Mam dla pani przykrą wiadomość..."



Rozdział XIX
Pomeczowe emocje już opadły. Nie było przecież po co się aż tym tak fascynować. Od tej pory nienawidzę udzielać wywiadów. I dawać autografów. Od tej pory wiem jak się czuł Kuraś po każdym z meczów.. Czy to reprezentacyjnych czy klubowych. Grałam podobno fenomenalnie, jednak sama tego nie czułam. Sądziłam, że muszę jeszcze wiele poprawić, nauczyć się dużo więcej rzeczy. Jednak osoby z mojego otoczenia sądziły inaczej; „Kasia! Jesteś gwiazdą!”.Tak. Gwiazdą, która nie zdążyła zasmakować prawdziwej siatkówki. Wystarczył jeden mecz, jedynie dwie godziny, bym stała się na zawsze częścią siatkarskiego świata. Szkoda tylko, że nie byłam na to gotowa…
Po meczu powinnam tryskać energią i radością. W tym jednak przypadku było inaczej. Zamiast świętować, poszłam do pokoju. Chcą przemyśleć, podsumować pewne rzeczy nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. Miałam się cieszyć? Nie cieszyłam się. Tą gorycz przepełnił fakt, że miałam jutro stawić się na badanie. Mój entuzjazm znikł. Chociaż w ogóle go tam nie było.
Wchodząc do pokoju, nie spodziewałam się, że spotkam w nim Bartka. Dziewczyny poszły świętować, ja nie miałam ochoty na to wszystko. Pomimo nalegań, nie zgodziłam się.
Wracając do faktu wejścia do pokoju. Na samą myśl, że pójdę pod prysznic i odwiedzę łóżko, robiło mi się ciepło na sercu. Ale gdy na swoim łóżku spostrzegłam MOJEGO chłopaka, całe marzenia o tym jak to byłoby gdyby.. znikły jak kamfora:
- Hej Skarbie! – wstał i mnie uściskał- Jak tam po meczu.?
- Em.. dobrze.- szepnęłam mu do ucha ledwie łącząc sylaby tego nie zbyt poprawnego gramatycznie sformułowania.
-Ej. Co jest? Zmęczona? – udał zaskoczenie.- Nie dziwię się. Grałaś .. grałaś .. po prostu ..
- Fenomenalnie? To chciałeś powiedzieć?- wyrwałam zdanie, przerywając mu w pół słowa.
-Skąd wiesz?- siadając na łóżko spojrzał dosyć nie pewnie na mój chód.
- Em.. przeczucie? Dzisiaj tysiące razy to już słyszałam.- nie wiem co mi się stało, ale w pewnym momencie zaczęło mi się robić słabo..
-Ej. Kotek? Co się dzieje??-zapytał przejęty Bartek. To były ostatnie słowa, które zapamiętałam. Musiałam zemdleć.
Obudziła mnie rozmowa doktora z Kasią. Przypomniał mi się film „Nad życie”. Chociaż ja nie byłam Agatą, nie miałam swej miłości, a tym bardziej nie byłam w ciąży.
Otwierając jedno oko nie mogłam uwierzyć. Byłam w szpitalu. W szpitalu dla sportowców. W Spale.? Jak mnie nigdzie nie wywieźli to tak. Obok mnie była tylko Kasia. Nikt po za tym. Czułam się porzucona przez rodziców, rodzinę. Tak naprawdę miałam tylko Kasię. Chociaż ona była zupełnie dla mnie obca. Traktowałam ją jak swoją .. mamę.
- No widzi pani. Zemdlenie może być spowodowane wczorajszym meczem, stresem.. pewnym przesileniem. Bądź co bądź wykorzystała dużo energii. W każdym bądź razie dzisiaj miała stawić się na badania. Jutro będzie gotowa do treningów.
- To wspaniale! – odpowiedziała Kasia.
- Widzi pani..Obudziła się. Teraz możecie chwilę poczekać, a ja załatwię parę formalności i wykonamy te badania. Potem możecie wracać do ośrodka. Zostawię was same.- powiedział zamykając drzwi Sali.
-Dobrze. To jak się trzymasz młoda? Wszystko w porządku?- zadała mi te pytanie troskliwie, niczym matka troszcząca się o swoje dziecko.
-Jest już dobrze. Za dużo wczoraj się działo. A tak w ogóle .. gdzie jest Bartek?- zapytałam udając nieco zaskoczoną, że go tu przy mnie nie ma.
-Jest na korytarzu. Czeka na ciebie.
- Jestem z nim od dnia, a mam wątpliwości. Nie wiem czy jest sens ciągnąć to, chociaż ledwo co się zaczęło. Mam siatkówkę..Na razie chcę skupić się na treningach i mistrzostwach.
- Słuchaj. Jesteś nastolatką, ty nie powinnaś się teraz niczym przejmować. No ewentualnie szkołą, ale to jest tylko taka jakby praca.. którą trzeba wykonywać. Teraz to ty się powinnaś bawić! Szaleć. Mieć chłopaka.. treningi powinny to tylko dopełniać. No bo co jak co ale siatkówka cię nie przytuli…
- Ani nie zrani, nie upokorzy, a na dodatek da mi bardzo dużo szczęścia i uśmiechu na co dzień.- dokończyłam jej puentę.
- No tak. Ale za kilkanaście lat będziesz żałować, że nie brałaś z życia więcej. Dobra przyszedł doktor. Idziemy na badania. –zaśmiała się.
Niby nic. Zwyczajne zdania. Poczułam się lepiej.. poczułam się tak, jakbym w końcu kogoś obchodziła.. nigdy nie miałam takiej rozmowy z moją mamą.. ja jej po prostu do tej pory nie obchodzę.
-Zapraszam na badania.- za drzwi wyjrzał rozbawiony doktor. My we dwie wybuchnęłyśmy śmiechem z niewiadomego powodu.. jak zwykle!
Grrr.. Nienawidzę aparatury, igieł, krwi… do tego po wypadku mam dość.. Wszystko kojarzy mi się z tym, że przez ten wypadek mogłam na zawsze przestać chodzić i stracić marzenie o zostaniu siatkarką. Nie chcę obwiniać kogoś o winę. Nikt tego nie chciał. Stało się tak jak miało się stać, sama uważam, że wszystko to jest gdzieś zapisane. Każdy człowiek musi  upaś, aby  z powrotem się odrodzić i zacząć tak jak miał zacząć przed upadkiem. Mi wychodziło to całkiem nieźle.
Badanie krwi. To było kluczem tych znienawidzonych badań. NIE! Nie lubię jak mnie kłują, tylko po to aby pobrać trochę krwi do tych cholernych badań! Co chcą tym uzyskać? Nie wiedziałam, że to się tak potoczy…
Badania miałam dostać na pozór szybko. Sama się zdziwiłam. Papiery najpierw poszły do trenera, potem wróciły do mnie. Nie wierzyłam własnym oczom…
- Mam dla pani przykrą wiadomość-powiedział nie pewnie doktor, który dwie godziny temu mnie badał.
- Tak słucham?- z niepokojem w głosie wybełkotałam dwa słowa. Obok mnie był Bartek i Kasia.
- No więc.. jak by tu zacząć. Ma pani .. pani ma..- ciągną i ciągną..
- Może pan powiedzieć co jej jest!- krzyknął Bartek.
-Spokojnie. Na pewno nic takiego.- powiedziała Kasia, która pomimo że wszystkich uspokajała sama nie była taka spokojna.
- No więc. Proszę się tylko nie denerwować. Ma pani.. Białaczkę. – ostatnie słowo brzmiało jak wyrok. Wyrok rzucony od tak. Nic bardziej tak mnie nie dobiło. Łzy same zaczęły lecieć mi po policzku… nie to nie mogło być moje badanie. Przecież.. ja jestem za młoda na to wszystko.!!!!
- Ale ona jest naprawdę wcześnie wykryta. Nic pani na razie nie dolega.. Ale trzeba będzie jak najwcześniej zrobić przeszczep szpiku, aby zmniejszyć ryzyko.- uspokajał mnie doktor. A mnie tuliła Kasia. Bartek zmył się za nim doktor powiedział, że  niby mi nic nie będzie. Świat w jednej chwili się zawalił. Pękł jak bańka mydlana w pokoju u Ani.

2 komentarze:

  1. No to się porobiło... :(
    Dlaczego tak okrutną chorobę dla niej wybrałaś!? ;p
    Zobaczymy jak to wszystko się potoczy...
    Zapraszam do mnie:
    milosc-mimo-wszystko.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowego bloga :)
    http://my-love-volleyball.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń