piątek, 24 maja 2013

Rozdzial XVIII- "Lepiej być już nie mogło".



Rozdział XVIII
Tak w bezruchu trwaliśmy. Wpatrzona w jego oczy mogłam tam stać wieczność. Uśmiechem zdobywał coraz więcej punktów.. do tego jego niebieskie oczy, stały się moim odbiciem. Coś takiego musiało się kiedyś skończyć. Do siłowni weszła Kasia.
- Ups.! – to ja już sobie pójdę. Zamknęła drzwi. Po chwili je odtworzyła.- Ale trener prosił żebyś już przyszła.. Za półtorej godziny mecz!!!!- krzyczała jak opętana.
- Nie przeszkadzasz.! Chodź tu. Przedstawię ci mojego przystojniaka. – powiedziałam z lekką dozą.. że tak. To jest mój chłopak.
- To.. wy. Te… no.. Razem? – zaśmiała się Kasia.
- No tak. To jest Bartek.. to jest…- chciałam skończyć ale w słowa wszedł mi Bartek.
- Kasia Skowrońska Dolata!- odpowiedział z entuzjazmem. – Kasia panią kocha.
- Zamknij się!!!- zaczęłam się śmiać.
- Tak dało się zauważyć.- zaczęła się chichotać Kasia.- Dobra młoda.. Chodź.
- Za chwilę będę. – uśmiechnęłam się do zamykających drzwi.- To co.. Będziesz na meczu?- te pytanie zwróciłam do Bartka.
- Jakby inaczej.! Teraz będę już zawsze.- powiedział.
- Na wszystkich meczach? Nawet tych w Japonii, Chinach czy w Argentynie? – udałam zdziwioną.
- Nie głuptasie.. ! Mówię tu o nas. A na meczach.. jak mnie weźmiesz ze sobą.- zaśmiał się.
-Coś tak myślę.. że jednak ciebie nie wezmę. – zaśmiałam się.
- Alee.- zasmucony powiedział.- Ale będziesz ze mną.
- Tak. – w tym momencie pocałowałam go. Tak. Potem zeszłam razem z nim. On poszedł na trybuny, ja do trenera.
Ta. Emocje przedmeczowe. Niby coś normalnego. Zwykły mecz. Przecież i tak robię to co kocham. Zwyczajnie. Ale.. ale motylki w brzuchu ma się przed czymś ważnym. Tak. Ja tak miałam przed każdym meczem. Spotkaniem. Jeśli robisz to co kochasz, to i tak będzie dobrze! Dąż do realizacji marzeń, idź do przodu bez względu na wszystko. Rób to co kochasz.
Aaaa. Kogo ja oszukuje. Pierwszy mecz w barwach narodowych.!!! Ciekawa jestem czy nie ostatni. Ale wiara w siebie to jest klucz do potęgi sukcesu. Tak więc, dajmy z siebie wszystko.!
Trybuny wypełnione po  brzegi. A to przecież tylko Spała. Hala na pozór nie duża, lecz tylko wystarczyła godzina, żeby stała się pełna ludzi. Czułam się jak na Ergo Arenie.. chociaż wcale tam nie byłam.
Przedstawienie drużyn. Tak.
Odśpiewanie hymnu. Zbliżenie kamery.. tak. Mecz taki ważny, że aż Polsat musiał nagrać wszystko. Transmitujący. Kocham ich!
Hymn. Niby coś uroczystego, ale jak słyszy się go w hali pełnej ludzi, gdzie każdy głos nakazuje wręcz, żeby dać z siebie wszystko bo walczy się nie dla siebie, dla wyników czy dla mamy, babci czy wujka.. Walczy się dla Wszystkich PRAWDZIWYCH kibiców. Oczywiście, wcześniej wymienione punkty też są ważne. Ale jeśli nie poczujesz w sobie pewnego oddania dla kibiców, nie masz co marzyć o sukcesach w sporcie. Oddanie. Dla kibiców i dla siatkówki. Tak.
Zaczęło się. Przywitanie obu drużyn. Włoszki opalone, piękne. Zresztą nasze dziewczyny były ładniejsze.. pomijając mnie. W sporcie nie dają punktów za wygląd a za grę i determinację. Wygraną.. zresztą też.
Pierwsza 6. Ja stałam na przyjęciu, Kasia na ataku, Libero Paulina, Kasia na rozegraniu, na środku Maja, i przy siatce Aga. Nie spodziewałam się tego, że wyjdę w pierwszej szóstce. Marzenia jednak się spełniają.!
No i się zaczęło. Pierwszy atak z drugiej linii. Tylko czemu ja.?
Tak. Ledwie zdążyłam wylądować a już piłka była nie tyle w boisku, co w twarzy jednej z Włoszek. Zemdlała.
Komentatorów słyszałam z daleka, komentował Wojciech Drzyzga z Tomaszem Swędrowskim:
-Wojtek czy to widziałeś?! Ta dziewczyna została zmieciona z boiska..
- Tak. A nasza zawodniczka mająca zaledwie 16 lat zmiotła ją z boiska. Coś nie prawdopodobnego. W takim chuchrze jest tyle siły.! Jeżeli tak dalej potoczą jej ataki, nie będzie co zbierać z włoskiej potęgi.
-Tak. Ale widać profesjonalizm tej młodej zawodniczki. Podeszła do koleżanki, nachyliła się i przepraszała.
- Profesjonalizm. Pasja. Talent.
Tak. Krzyczeli tak, że aż słyszałam na boisku. Co nie co dopowiedział mi trener i inne dziewczyny.
Po kilku minutach włoszka wstała. Lekko oszołomiona, zaskoczona, że to ja wykonałam atak. Ale to nie było specjalnie.! Od razu ją przeprosiłam. Ona dalej grała. Nic poważnego się nie stało. Naprawdę.
Set poszedł ja z płatka. Z tego co się dowiedziałam zdobyłam 15 punktów atakiem i 2 blokiem. Chyba się pomylili w obliczeniach. Nie wiarygodne.
Drugi.. hm.. 5 asów mojego wykonania.. 7 ataków. Wygrany do 20.
A trzeci. A trzeci to było pokazanie moje niszczycielskiej siły. Buhahahahaa. Żartuję oczywiście. 15 ataków, 4 asy, no i blok.  Rozwaliliśmy je do 16. Brawwwo.! Bez dziewczyn i tak bym nic nie zrobiła!.
Zostałam MVP. Pierwszy raz.. zdobywając 49 punktów.
Sen stawał się rzeczywistością. Lepiej być już nie mogło.!

1 komentarz:

  1. Super rodział, tylko dlaczego tak późno?!? :D
    Zapraszam w wolnym czasie do mnie:
    http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń