Rozdział XVIII
Tak w
bezruchu trwaliśmy. Wpatrzona w jego oczy mogłam tam stać wieczność. Uśmiechem
zdobywał coraz więcej punktów.. do tego jego niebieskie oczy, stały się moim
odbiciem. Coś takiego musiało się kiedyś skończyć. Do siłowni weszła Kasia.
- Ups.! – to
ja już sobie pójdę. Zamknęła drzwi. Po chwili je odtworzyła.- Ale trener prosił
żebyś już przyszła.. Za półtorej godziny mecz!!!!- krzyczała jak opętana.
- Nie
przeszkadzasz.! Chodź tu. Przedstawię ci mojego przystojniaka. – powiedziałam z
lekką dozą.. że tak. To jest mój chłopak.
- To.. wy.
Te… no.. Razem? – zaśmiała się Kasia.
- No tak. To
jest Bartek.. to jest…- chciałam skończyć ale w słowa wszedł mi Bartek.
- Kasia
Skowrońska Dolata!- odpowiedział z entuzjazmem. – Kasia panią kocha.
- Zamknij
się!!!- zaczęłam się śmiać.
- Tak dało
się zauważyć.- zaczęła się chichotać Kasia.- Dobra młoda.. Chodź.
- Za chwilę
będę. – uśmiechnęłam się do zamykających drzwi.- To co.. Będziesz na meczu?- te
pytanie zwróciłam do Bartka.
- Jakby
inaczej.! Teraz będę już zawsze.- powiedział.
- Na
wszystkich meczach? Nawet tych w Japonii, Chinach czy w Argentynie? – udałam
zdziwioną.
- Nie
głuptasie.. ! Mówię tu o nas. A na meczach.. jak mnie weźmiesz ze sobą.-
zaśmiał się.
-Coś tak
myślę.. że jednak ciebie nie wezmę. – zaśmiałam się.
- Alee.-
zasmucony powiedział.- Ale będziesz ze mną.
- Tak. – w tym momencie pocałowałam go. Tak. Potem zeszłam
razem z nim. On poszedł na trybuny, ja do trenera.
Ta. Emocje
przedmeczowe. Niby coś normalnego. Zwykły mecz. Przecież i tak robię to co
kocham. Zwyczajnie. Ale.. ale motylki w brzuchu ma się przed czymś ważnym. Tak.
Ja tak miałam przed każdym meczem. Spotkaniem. Jeśli robisz to co kochasz, to i
tak będzie dobrze! Dąż do realizacji marzeń, idź do przodu bez względu na
wszystko. Rób to co kochasz.
Aaaa. Kogo ja
oszukuje. Pierwszy mecz w barwach narodowych.!!! Ciekawa jestem czy nie
ostatni. Ale wiara w siebie to jest klucz do potęgi sukcesu. Tak więc, dajmy z
siebie wszystko.!
Trybuny
wypełnione po brzegi. A to przecież
tylko Spała. Hala na pozór nie duża, lecz tylko wystarczyła godzina, żeby stała
się pełna ludzi. Czułam się jak na Ergo Arenie.. chociaż wcale tam nie byłam.
Przedstawienie
drużyn. Tak.
Odśpiewanie
hymnu. Zbliżenie kamery.. tak. Mecz taki ważny, że aż Polsat musiał nagrać
wszystko. Transmitujący. Kocham ich!
Hymn. Niby
coś uroczystego, ale jak słyszy się go w hali pełnej ludzi, gdzie każdy głos
nakazuje wręcz, żeby dać z siebie wszystko bo walczy się nie dla siebie, dla
wyników czy dla mamy, babci czy wujka.. Walczy się dla Wszystkich PRAWDZIWYCH
kibiców. Oczywiście, wcześniej wymienione punkty też są ważne. Ale jeśli nie
poczujesz w sobie pewnego oddania dla kibiców, nie masz co marzyć o sukcesach w
sporcie. Oddanie. Dla kibiców i dla siatkówki. Tak.
Zaczęło się.
Przywitanie obu drużyn. Włoszki opalone, piękne. Zresztą nasze dziewczyny były
ładniejsze.. pomijając mnie. W sporcie nie dają punktów za wygląd a za grę i determinację.
Wygraną.. zresztą też.
Pierwsza 6.
Ja stałam na przyjęciu, Kasia na ataku, Libero Paulina, Kasia na rozegraniu, na
środku Maja, i przy siatce Aga. Nie spodziewałam się tego, że wyjdę w pierwszej
szóstce. Marzenia jednak się spełniają.!
No i się
zaczęło. Pierwszy atak z drugiej linii. Tylko czemu ja.?
Tak. Ledwie
zdążyłam wylądować a już piłka była nie tyle w boisku, co w twarzy jednej z
Włoszek. Zemdlała.
Komentatorów
słyszałam z daleka, komentował Wojciech Drzyzga z Tomaszem Swędrowskim:
-Wojtek czy
to widziałeś?! Ta dziewczyna została zmieciona z boiska..
- Tak. A
nasza zawodniczka mająca zaledwie 16 lat zmiotła ją z boiska. Coś nie
prawdopodobnego. W takim chuchrze jest tyle siły.! Jeżeli tak dalej potoczą jej
ataki, nie będzie co zbierać z włoskiej potęgi.
-Tak. Ale
widać profesjonalizm tej młodej zawodniczki. Podeszła do koleżanki, nachyliła
się i przepraszała.
-
Profesjonalizm. Pasja. Talent.
Tak.
Krzyczeli tak, że aż słyszałam na boisku. Co nie co dopowiedział mi trener i
inne dziewczyny.
Po kilku
minutach włoszka wstała. Lekko oszołomiona, zaskoczona, że to ja wykonałam
atak. Ale to nie było specjalnie.! Od razu ją przeprosiłam. Ona dalej grała.
Nic poważnego się nie stało. Naprawdę.
Set poszedł
ja z płatka. Z tego co się dowiedziałam zdobyłam 15 punktów atakiem i 2
blokiem. Chyba się pomylili w obliczeniach. Nie wiarygodne.
Drugi.. hm..
5 asów mojego wykonania.. 7 ataków. Wygrany do 20.
A trzeci. A
trzeci to było pokazanie moje niszczycielskiej siły. Buhahahahaa. Żartuję oczywiście.
15 ataków, 4 asy, no i blok. Rozwaliliśmy
je do 16. Brawwwo.! Bez dziewczyn i tak bym nic nie zrobiła!.
Zostałam
MVP. Pierwszy raz.. zdobywając 49 punktów.
Sen stawał
się rzeczywistością. Lepiej być już nie mogło.!
Super rodział, tylko dlaczego tak późno?!? :D
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnym czasie do mnie:
http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*