Rozdział XX
Kolejne dni były porażką. Cały czas myślałam o tym, jak długo
pożyję. Szkoda tylko, że nie miałam wsparcia w Bartku, który zaraz, kiedy tylko
się dowiedział, wyjechał. Dziewczyny mnie wspierały. Ja kompletnie się
zmieniłam. Choroba wyssała ze mnie resztki szczęścia i zapału, który
przywiozłam tutaj.. Rodzice, gdy tylko o tym się dowiedzieli… zresztą ich to
nie obchodziło. Może mieli jakiś smutek w głosie, kiedy rozmawialiśmy przez
telefon.. ale zero współczucia.. a przecież jestem ich córką.. Niestety oni mają
mnie gdzieś. Tyle w temacie. Wsparcie miałam tylko ze strony dziewczyn z
zespołu. Szczególnie Kasi.
ME zacznie się za dwa tygodnie. Treningi, treningi, treningi.
Po tygodniu od dowiedzenia się o chorobie, wrócił mój entuzjazm i zapał do
grania. Dziś miałam zgłosić się na powtórne badania. Przez ostatnie dni ciągle
płakałam. Nic mi nie wychodziło.. Na treningach starałam się być jak
najlepsza.. Ale nic mi nie szło. Noce były przepłakane nad moim życiem.
Przecież mam dopiero szesnaście lat. A już mam wyrok.
***
Po treningu poszłam na badanie krwi. Znowu.
Razem ze mną była Kasia. Pocieszała mnie, że wszystko będzie
dobrze. Ja nie chciałam w to wierzyć. Doktor, który mnie badał, chciał
powtórzyć te badania, bo nie miał
dokładniej pewność co do tych wyników:
- Dzień dobry paniom!- przywitał nas z uśmiechem doktor.
- Dzień dobry.- odpowiedziałam ze smutkiem w głosie. – Mam
pytanie; Po co są te dodatkowe badania?
- Widzi pani. Nie mamy pewności czy to były pani wyniki.- uśmiechnął się
doktor.
- CO?! Jak to nie moje… czyli jest możliwość, że wcale nie
mam białaczki?- entuzjazm wrócił.
- Tak. I to bardzo duże prawdopodobieństwo. Tak więc
zapraszam na pobranie krwi.
-Widzisz. Mówiłam że nic ci nie będzie.! – mówiła Kasia.
Przytuliła mnie i razem weszłyśmy do gabinetu.
***
Na te badania musiałam trochę poczekać. Jeden dzień
dokładnie. Spać nie mogłam.. bo przecież istnieje szansa, że to nie były moje
wyniki!!! Życie zaczęło się układać.. wszystko jakby wróciło do normy.
Z Bartkiem .. z Bartkiem.. ehh.. to koniec! Zostawił mnie.
Powiedział, że nie da rady mi pomóc w mojej chorobie.. w dodatku zerwał ze mną
przez telefon…
Mniejsza o to. Wyniki miałam w rękach. Szłam właśnie na
trening. Chcąc odtworzyć drzwi nie zauważyłam, że ktoś właśnie idzie.. i
trach.. dostałam drzwiami w twarz! Z jednej strony chciało mi się płakać z
drugiej śmiać. Drzwi Otwierał Kuraś.:
- O Boże!! Zabiłem siatkarkę. Rattuuuunku!! Proszę wezwać
kartkę.. na poooomoc.!
- Ty.. czego się tak drzesz. Nic mi nie jest. Tylko głowa
mnie trochę boli. – uspokoiłam trochę Bartka.
- oo to dobrze. Drodzy państwo, sytuacja opanowana, nie
zabiłem nikogo.! Dobra wstawaj. – podał mi rękę i mnie podniósł. – Dawno cię
nie widziałem. ..
-Trochę czasu minęło.. wiele się zmieniło.. się zdarzyło. –
zaczęłam rozmyślać..
- Mam pomysł. Trening i tak masz za godzinę, więc zabieram
cię na śniadanie, bo założę się, że twoje nawyki żywieniowe się nie zmieniły od
Sosnowca.. mam rację..? – rzucił pytanie.
- No masz..- powiedziałam nie pewnie.
- W takim razie idziemy na śniadanie. Ja stawiam. Zdrowe,
pożywne, siatkarskie śniadanie. I porozmawiamy sobie spokojnie.. To jak?
- Idziemy!- uśmiechnęłam się do tego czubka.
Kilka ulic dalej mieliśmy małą restauracje. Nie ma to jak
takie śniadanie.. Jak dla sportowca.
Zamówiłam sałatkę owocową, kawę, i coś dobrego jako danie główne..Bartek
zamówił to samo.
-To opowiadaj, co tam ostatnio ciekawego się działo? – zaczął
mówić z jedzeniem w buzi.
- Oj wiele…- rzuciłam nie pewnie..
- To dawaj no.. zżera mnie ciekawość.
- To ostatnio zerwał ze mną chłopak..
- OO. On był głupi, ja nigdy nie zostawiłbym takiej
dziewczyny jak ty. Jesteś po prostu świetna! Wspaniała, fenomenalna, urocza,
piękna utalentowana…- mój wzrok spojrzał na niego w sposób taki jakbym chciała
go zabić.. jednym spojrzeniem- no dobra.. masz ładne oczy.!- zaśmiał się- A tak
w ogóle dlaczego on z tobą zerwał.?
- No bo dowiedział się że mam…. Białaczkę.- czułam jak jedzenie stanęło w gardle dla
Bartka.
- Co? Czyli to co piszą te brukowce to prawda?- przełknął to
co miał i popił kawą.
-Sama nie wiem. W tej kopercie mam badania. Mam je odtworzyć
na treningu. Istnieje możliwość, że pomylili wyniki. Mam nadzieję, że tak
będzie. Z kolei ta osoba, która je dostanie, będzie je przeżywać tak samo jak
ja.. a tego nie chcę robić nikomu.
- Będzie dobrze.- poklepał mnie po ramieniu.
- Wiesz, który raz ja to słyszę? Przez ostatnie dwa tygodnie
mój świat nie istniał.. jeszcze za
tydzień ME.. na które tak czekałam..- uśmiechnęłam się w jego stronę. On
się cały czas na mnie patrzył.- co? Czemu się tak patrzysz?
- Bo tak ładnie mówisz. Kiedy myślisz o siatkówce i o meczach
jesteś taka słodka. – zarumieniłam się. – A tak w ogóle.. dlaczego siatkówka?
- Dlaczego oddychasz? – zaśmiałam się.
- Mam tak samo! – zaczął się cieszyć.
- Nie ty jeden. Po prostu. Zakochałam się w waszej grze.. I w
was i w ogóle we wszystkim co siatkarskie. Bakcyla złapałam na LŚ 2011. I tak
się zaczęło.. zaczęłam grać na WF potem w szkolnej drużynie.. No i jestem tu.
Brak mi wzrostu.. ale czy to ważne?
- W sumie. Masz 170cm, więc nie jest tak źle.
- Nie całe. – zaśmiałam się.
-Ale masz olbrzymi talent. To widać jak grasz.
-Jak mi nie idzie to klnę.! A dziewczynie nie
wypada..-zaśmiałam się.
- Nie ty jedna i nie ostatnia.!
-Taa. A tak naprawdę.. to co ty tu robisz?- zapytałam się nie
pewnie.
- Ach. Jesteśmy w Spale, w końcu. Ośrodek szkoleniowy.. i w
ogóle zgrupowanie.. przed ME. No i tak Anastasi wysłał mnie do was.. tak
naprawdę po.. Ciebie.- zaczęłam się krztusić.
- Po mnie.? Ale po co?
- Tego mi już nie powiedział. Mam cię zabrać po treningu.
- No właśnie trening. Zostało 20 minut. Idziemy?
- Tak tylko zapłacę i możemy iść. Czekaj na mnie przy
wyjściu. – powiedział Bartek.
Czekałam na niego. Obok były jeszcze sklep z ubraniami,
kwiaciarnia i jakiś sklep z butami. Nie miałam co robić, więc studiowałam nazwy
sklepów : „Finezja, CCC. Kwiaciarnia.” Śmiać mi się chciało, ale cóż.
Bartek wyszedł ze sklepu.
- Coś dla ciebie mam. – powiedział i za pleców wyciągnął mały
bukiet czerwonych róż.- Wszystko będzie dobrze.
Przytulił mnie i razem poszliśmy na trening.
Hmm... Bartek, który zerwał z nią przez telefon, to kompletna świnia... Dobrze, że drugi Bartek wkroczył do akcji ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na 2 rozdział:
my-love-volleyball.blogspot.com
lub jak zawsze na:
milosc-mimo-wszystko.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
super. zapraszam: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuń