Jak powiedziałam.. pomyślałam. Tak zrobiłam. Podbiegłam do
Kasi, która chyba znalazła sposób na dogadanie się z dziewczynami. Podbiegłam
do grupki wysokich dziewczyn. W końcu SIATKARKI!
- Hej.- przywitałam się ciepło.- Jak tam?
- Ogólnie dobrze. Ale nie za dobrze.. Ogólnie do
zajebiście!- zaśmiała się Maja.
- To Bardzo dobrze, że dobrze, ale niedobrze, że nie za
dobrze.- brnęłam w te zdanie, które tak naprawdę nie miało sensu, a ciągnęło za
sobą same dobrze i nie dobrze.
-Dobra staaarczy.- uśmiechnęła się lekko Maja.
- Też tak myślę.- prychnęłam.- Co powiecie na małe zakupy?
Do treningu ponad godzina, więc mamy czas, nie?
-No czemu nie.- wtrąciła się Kasia.- Możemy iść.-
uśmiechnęła się w moim kierunku. Ja odpowiedziałam tym samym. Uśmiech tu, w
reprezentacji, stał się moją domeną. Kiedyś po prostu nienawidziłam swojego
wyrazu twarzy. Teraz czuję, że to pokochałam. Zero zmartwień, zero ubliżania. Robię to co kocham. Czy to nie piękne?
Droga po zakupy, MAKABRA! Dlaczego? Po te dziewczyny są zajebiste!
Nigdy nie widziałam grupki dorosłych kobiet, które śmieją się z byle czego! A
to jedna się potknęła, a to druga coś powiedziała. Taki grupowy atak głupawki
(co się zdarza, kiedy masz przy sobie tak pozytywnie nastawionego człowieka).
Miny ludzi idących, BEZCENNE. Ale oni są przyzwyczajeni do siatkówki… W końcu
to Bełchatów.
Doszłyśmy do galerii.
Poprze chadzałyśmy się po sklepach, przymierzyłyśmy kilka rzeczy. Nic
sensownego nie kupiłam z dwóch powodów.. po pierwsze.. brak środków.. a po
drugie brak kasy.. co znaczy, że mówię to samo.. nie mówię. PISZĘ! Kaśka..
przyzwyczaj się, że ty piszesz.
Dziewczyny.. zasobne w poważne kwoty pieniężne, wyniosły coś
ze sklepów. Ja jedyna nie miałam torby. Miałam około dziesięciu złotych. Kasia
zaproponowała, że jak jesteśmy w centrum.. przydałaby się kawka.. kawunia..
kawuuuusia. Ona kocha ten specyfik, a on
kocha ją. Znaczy.. Boże.. piszę bezsensu.
Kawunia. Miałam kilka złotych skusiłam się pomimo mojej
niepełnoletności. Mała kawka nikomu nie zaszkodziła, nie? I bez mleka… żeby nie
było. Tylko na taką stać mnie było… Tu kawa kosztowała osiem złotych… mój cały
majątek.. Eh.. A tak na marginesie nigdy nie piłam kawy, ale jej gorzkawy smak
uwiódł mnie i omamił. Przesadzam.. zwyczajnie posmakował mi ten jej aromat.
Szkoda, że się skończyła.
-Czas wrócić.. piętnaście minut drogi.. zostało tylko
dziesięć do treningu!! – spanikowana ruszyła Paulina.. zatrzymała się- A co wy
chcecie spóźnić się na trening? Makowski nas oskalpuje!
-No dobra.. Biegniemy! Dziewczyny biegniemy!!! –
zawołała Karolina.
- Dobrze było.. szkoda, że się skończyło.- posmutniałam. – A
wy macie biec z tymi torbami?
-Ja nie mogę!- złapała się za głowę Kasia.
- Ty musisz.. nie możesz.- prychnęłam.
-Nie w tym rzecz.. zakupy zostawiłam na tam tej ławce. –
pokazała mi ławeczkę gdzie siedział jakiś mężczyzna. Nie dotykał toreb… robił
tylko zdjęcia.
- Spokojnie.. Ja po nie pójdę. Ty biegnij!- uśmiechnęłam się
lekko. Kasia bez namysłu ruszyła w stronę grupki dziewczyn biegnących do
ośrodka.
-Dziękuję! – krzyknęła.
- Nie ma za co.- powiedziałam sama do siebie i podbiegłam do
Pana siedzącego na tej ławce. Miał
kapelusz nie widziałam jego twarzy..
- Przepraszam, to pani rzeczy?- zapytał nie odrywając się od
aparatu. Wydawało się, że obiektyw był skierowany na mnie.
- Nie przyjaciółki.. prosiła mnie, żebym po nie wróciła.- odpowiedziałam najmilej jak
tylko potrafiłam.
- Miła i do tego jaka fotogeniczna.- o matulu! To Mariusz
Wlazły !!
-Nie wierzę. To pan! Pan Mariusz! – nie mogłam powstrzymać
się od delikatnego podniesienia swojego głosiku.
- Tak.- wstał, podał rękę.- we własnej osobie.- A ty?
-Kasia.. Katarzyna..Mniejsza o nazwisko… Podziwiam pana!
Zawsze chciałam pana spotkać! Kocham Skrę. – wybełkotałam.
-taa..- odrzekł smutno.- To co mam dać autograf?- powiedział
z irytacją.
- Nie.. proszę tylko o szybki dojazd.. Ja nie zdarzę na
trening! – tupnęłam nogą i pokreśliłam ostanie słowa tego zdania. Kompletnie
jak mała dziewczynka.
-Teraz to ja nie wierzę!- uśmiechnął się. – Kasia.. Mówi mi
coś te imię.- milczałam. Zastanawiałam się co mi powie.- Wiem! – odwrócił głowę
i się zaśmiał. – Ta młoda… siatkarka? To o tobie trąbili w gazetach ,
wiadomościach i takie tam?
- Niestety. – odpowiedziałam ze smutkiem.
-Widziałem jak grasz.. To coś niesamowitego.- w tym momencie
przerwałam mu.. Jeju.. jak ja śmie przerywać dla żywej legendy polskiej
siatkówki. I dla kapitana mojej ukochanej Skry! Jednak.
- Przepraszam pana..
Ale do ośrodka jest spory kawałek.. A do treningu nie całe pięć minut..-
usiadłam na ławce.- Trener Makowski mnie zabije.. Oskalpuje.. A i wymęczy.
-Spokojnie.- poklepał mnie po ramieniu.- ja cię podwiozę. Tu
stoi mój samochód.- wskazał na ekskluzywne autko.- Mam nadzieję, że zdążymy.-
wziął torby i poprowadził mnie pod swoje autko.
-Wsiadaj.. – otworzył mi drzwi.- Nie krępuj się.- uśmiechnął
się. Cudny jest ten uśmiech. Ale drogi panie Wlazły.. Ja nie mogę się krępować,
bo ja muszę na trening! Nie obejrzałam się.. on był już za kierownicą i
przekręcał kluczyk w stacyjce. – To co. Ten demon szybkości pokona ten dystans
w minutę.
-Jak będzie tak jak w tej reklamie… to wątpię.- zaśmiałam
się
- I jaka dowcipna.- prychnął.- Zapinaj pasy.. Jak zapłacę
mandat to dzięki tobie.- No i wyrwał. Chciałam krzyczeć. Ale nie wypada. Droga była tak wyboista, że dało się odczuć
ból w okolicach mojej głowy.. Kask przydałby się panie WLAZŁY!
Dosłownie w minutę pokonał ten dystans. Gdy byliśmy już na
miejscu, a były tylko dwie minuty do
treningu.. chwała Bogu, że miałam strój sportowy w torebce. A teraz
przypomniała się mi piosenka.. ale to nie te miejsce.
-Dziękuję panu bardzo.- powiedziałam w pośpiechu i wyrwałam,
zapominając tego co miałam przynieść dla Kasi.
- Nie ma za co. – wykrzyczał. Zamkną drzwi i odjechał. On
najwyraźniej też zapomniał.
A ja biegłam na łeb na szyję. Została minuta. Zdążyłam tylko je nałożyć, buty zawiązywałam w
podskokach w drodze na trening. Wyglądało to zapewne śmiesznie…
Zdążyłam! Hip Hip hura! NA cześć wielkiej Kasi! Ustałam w
drzwiach. Trener rozmawiał z zawodniczkami. Ja kończyłam sznurowanie swoich bucików.
Śliczne! Do rzeczy! Trener Makowski przerwał rozmowę i wszyscy
patrzyli się na mnie z miną typu- o.O .
- No i jak? Zdążyła! Wierzyłam w nią! – uścisnęła mnie
Kasia.
- Oo. Punktualna. Możemy zacząć…- Tym samym zaczęła się
makabra.. Wycisk.. Ale w końcu to hala.. Kocham takie pomieszczenia. Oby był
parkiet, siatka i piłka.. dobrze byłoby, żeby było jeszcze z kim grać.. Ale.
Zostawiam to zdanie bez dokończenia. Po prostu kocham siatkówkę.- jako
odpowiedź na wszystko. AMEN.
* po treningu.
- Nie wierzę! Jak ty zdążyłaś? My byliśmy tu dwie minuty
przed treningiem!- krzyknęła z oburzeniem ( takim dobrym.. chociaż nie wiem czy
istnieje dobre oburzenie.) Maja.
- Ma się swoje sposoby.- uśmiechnęłam się sama do siebie.
- A gdzie są te moje zakupy?- zapytała Kasia.
- Ja nie mogę.- złapałam się za głowę.
-Co się stało.?- zapytała Kasia, przysiadając się obok mnie
na ławce w szatni.
-Torby zostały u Mariusza w samochodzie.- powiedziałam
smutno.
-Jakiego Mariusza?- zapytała ze zdziwieniem Maja.
-Wlazłego.- odpowiedziałam z rezygnacją.
-Czekaj.. To ten siatkarz.. Był taki siatkarz?- zapytała z
zastanowieniem Paulina.
-Tak dokładnie- odpowiedziałam. Przynajmniej Paulina nie
musi myśleć.
-Co teraz?- zapytała ze smutkiem Kasia.
- Sama nie wiem. Skończyła się ochota na kolację.. –
powiedziałam.- Załatwię to..
- Nie musisz.. nic tam ważnego nie było. Tylko ciuchy –
uśmiechnęła się delikatnie Kasia.
- Ja schrzaniłam.. Ja naprawię- powiedziałam i zaczęłam się
przebierać.
- A prysznic.?- usłyszałam głos Eweliny.
- Wezmę w pokoju.- opowiedziałam. I wybiegłam z szatni z
torbą na ramieniu.
Wybiegłam przed ośrodek. I tak tędy trzeba było chodzić, aby
dojść do naszych pokoi, stołówki. I takich tam innych pomieszczeń.
-Coś zostawiłaś!- krzyknął głos za pleców.
- Tak.- mrużyłam oczy. To był ten siatkarz.. jak go
określiła Paulina. Podbiegł do mnie z moim pakunkami. Znaczy.. pakunkami Kasi.
- Proszę.-wręczył mi do rąk sznurki torebek.
-Dziękuję bardzo i przepraszam za fatygę.- rzuciłam
niepewnie.
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało.- uśmiechnął się- Ważne
tylko czy zdążyłaś na trening…
-Tak zdążyłam.. – powiedziałam z uśmiechem.- Co do sekundy.
- I się cieszę. – powiedział z uśmiechem.. znowu.. Ja się
zabiję dla tego uśmiechu!!!- nie będę cię zatrzymywał. Zresztą ja też muszę
jechać po synka. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia. I .. jeszcze raz dziękuję.- powiedziałam.
- Nie ma za co.. zresztą już to mówiłem.!- odpowiedział
wsiadając do samochodu. Miły człowiek z
tego Wlazłego.. Każdy siatkarz jest dobrym człowiekiem, tylko trzeba dać mu
powody do tego.
Szybko przemknęłam przez korytarz..podwórko i korytarz..
byłam już pod pokojem. Przekręciłam kluczyk i weszłam. Nie byłam głodna, nie
pobiegłam na kolację. Torby położyłam
przy łóżku i weszła do łazienki, aby w końcu wziąć ten prysznic!
Dobra. Po prysznicu. Wyszłam z łazienki.. oczywiście umyłam
ząbki.. więc żadnych sugestii! Zmyłam
też makijaż i przyodziałam się w pidżamę. Tak.. wioska mną przemawia.. piszę
jak moja babcia.
Kasi jeszcze nie było. Położyłam torby na łóżku.
Otworzyłam laptop i usłyszałam otwierające się drzwi.
Zamknęłam laptop.
- O jesteś już.- powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Kolacja była nie dobra.. nie żałuj, że nie poszłaś-
uśmiechnęła się Kasia.- A i nie przejmuj się..- przerwała
- Czym mam się nie przejmować?- zapytałam z udawanym zaskoczeniem.
- A jednak! Załatwiłaś te torby..
- Jakby to powiedzieć… same do mnie przyszły.- prychnęłam.
- Wiesz.. mam coś dla ciebie.- i podała mi torbę ,a w niej ta
bluzka, która tak mi się podobała.. Oczywiście zapakowana tak jej pozostałe
rzecz.
- Wiesz.. nie musiałaś.- odpowiedziałam z zakłopotaniem.
- Musiałam. Trzymaj i się ciesz.
- Dziękuję ci!- wstałam i ją przytuliłam.
-Nie ma za co.- odpowiedziała. Po chwili zaczęła przeglądać
swoje rzeczy zakupione w dniu dzisiejszym.- Czekaj.. ale to nie moje!
- Moje pewnie też nie.
- Skra? Czekaj..-zamyśliła się- To nie ten klub siatkarski?-
zapytała się.
- No tak, a co?
- Bo ta torebka ma logo tej Skry.- prychnęła..
-Ja żadnych zakupów nie robiłam.- zaparłam się, jak tylko
mogłam. Jak to mogłam być ja skoro ja nic nie wydałam!
- Czekaj.. tu jest liścik.- powiedziała.- słuchaj: „Dla
zwariowanej i cholernie uzdolnionej siatkarki. Mówiłaś, że kochasz Skrę, to
proszę. Kilka drobiazgów ode mnie. No i piękne zdjęcia zrobione dzisiaj.
Mariusz”. Jak miło.
- Pokaż mi to.- wzięłam pakunek od Kasi. Faktycznie. Kubek,
ramka, zdjęcie z autografem, breloczek, szalik i koszulka, no i bluza skry… ile
to musiało kosztować! A i zdjęcia ze
mną. Nie powiem ładnie wyszłam.. ale żeby je wywoływać? I na dole podpis
„Mariusz Wlazły Photography” Żyć nie umierać. Nowa przyjaźń.. znajomość. Życie
jest piękne. Kolejne marzenie, można uznać za spełnione.
_______________________________
I jak podoba sie :D Ostatni rozdział w tym miesiącu, wyjeżdżam daleko.. na ostatni tydzień przed szkołą ;p Tam brak internetu, za to blisko granicy białoruskiej. ;> Będę 31 sierpnia. wtedy może coś naskrobię,, ale nie obiecuje ;))
Bay słodziaki :** Siatkarskich dni *,*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz