niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 28




Przed nami stali nasi siatkarze. Wszyscy, w niezbyt zwartym szeregu.  Nad głowami mieli coś w podobie do podziękowań. „Będzie nam was brakowało”, a przed sobą torcik. Tort. Duży.  Przyglądając się temu siatkarskiemu cudowi przed szereg nieogarniętych chłopaczków wyszedł Pit:
- Tak się składa… że ja to upiekłem!- wyszczerzył zęby w naszym kierunku i po cichu wszedł do grupy.
-Pit! Przeżyłyby bez tej wiadomości- złapał się za głowę Igła.
- Nie? Niech wiedzą, że jestem dobrym piekarzem.- stanął dumnie, wyprostowany, pierś do przodu.
- Chyba cukiernikiem- prychnął Bartman.
- Wybacz, nie znam się na zawodach.- odparł w takim samym tonie Cichy.
- Starczy co?- zaczął Możdżonek. My z dziewczynami nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu i płaczu. Płaczu z powodu śmiechu, a jednocześnie z powodu opuszczenia spalskiej krainy.
- El Capitano kpi sobie.. Jak się ludzie zmieniają pod wpływem płci pięknej, eh..- podsumował Kubiak.
- Nikt się nie zmienia! Tak się składa, że mnie już nie obchodzi płeć piękna!- wrzasnął z lekkim przytupem. Siatkarze zrobili minę typu WTF? Ale po chwili się poprawił- No bo na mnie w domu czeka najpiękniejsza kobieta , no.-Ludki w mojej głowie zrobiły lekkie „oooo”. Piękna jest ta miłość.. NO!
- Zacznijmy od tego- odchrząknął Kurek- Że.. Żałujemy, że nie będzie już was w Spale, no i nie będzie kogo oglądać.- podrapał się po karku.
- I  nie będzie kto miał nas rozpraszać.- wciął się Igła.
- Daj skończyć!- syknął Kurek.-No i, dzięki wam dziewczyny.! Tort jest dla was!- zaśmiał się, a jego wzrok wylądował na mnie. Ja myślałam, że mu już przeszło. Ale myliłam się.
Po skonsumowaniu, nie powiem, pysznego tortu  Pita przyszedł czas na rozmowę, której za wszelką cenę chciałam uniknąć. Tej… z Bartkiem.
Stałam przy swojej walizce… walizkach. Czekałam razem z dziewczynami na autokar, który miał nas zabrać do Bełchatowa. Po chwili pochłaniającej rozmowy o jakości kosmetyków, jakie kupujemy i jaki wpływ ma uroda na życie kobiety… Co ja piszę?! ?ZA dużo pisemek… oj za dużo.. Rozmawiałyśmy po prostu o … siatkarzach.! Tak. Siatkarz.. Ideał mężczyzny. Taa. Minęła chwila obgadywania naszych złotek, a na moich plecach, poczułam czyjś wzrok. Po chwili wiedziałam z kim mam do czynienia…
- Hej. Nie przeszkadzam?- niewinny głosik wypowiedział pytanie. Wiedziałam, że tym „ktosiem” jest Bartek..
- Czemu miałbyś przeszkadzać?- Kasia uśmiechnęła się w kierunku przyjmującego.- Nic sensownego nie robimy po za czekaniem na autokar.
- Nie .. tak pytam.- uśmiechnął się lekko, drapiąc swój kark.- Tak naprawdę to chciałbym Tobą pogadać- rzucił nie pewne pytanie w moim kierunku.
- Ze mną?
- Tak z Tobą.- uśmiechnął się lekko.- Może przejdziemy się.. Autobus i tak szybko nie przyjedzie, a ja mam coś tobie do powiedzenia.
-To zabrzmiało z lekka tajemniczo.- prychnęłam.- Ale ok. Pójdę.
- Wspaniale.- odrzekł uradowany Kurek.
- Kasia.. mogłabyś podpatrzeć moich bagażów?- spojrzałam na nią z miną szczeniaczka.
- Tak, jasne. Leć- uśmiechnęła się.
- Dziękuję!- odpowiedziałam jej buziakiem w policzek i małym przytuliskiem.
- Nie ma sprawy -  ona kocha się uśmiechać.
Po chwili byliśmy całkiem daleko od grupy, która z tej odległości przypominała wycieczkowiczów ze Świnoujścia. Nie pytać dlaczego akurat stąd.
- Jak tak dalej będziemy iść, to ja naprawdę nie zdążę na ten autokar. – mówiłam patrząc gdzieś w dal .. byle nie na Bartka..
-Czemu jak mówisz nie patrzysz się na mnie?- zapytał z lekką irytacją.
- Sama nie wiem.- zauważył to? Dobry jest.
-Wiesz co.. chodź usiądziemy tu, jest piękna pogoda.- wskazał miejsce na świeżo skoszonej trawie. To był jeszcze teren ośrodka. Zawsze lubiłam tu przychodzić, patrzeć na zachody słońca. To miejsce jest… było tak bardzo piękne. – Przepraszam, że nie zadbałem o koc, ale sama przychodziłaś tu i siadałaś na trawę, więc pomyślałem, że wolisz usiąść na trawie, niż na moim kocu.- jakoś wybrnął ze słów wypowiedzianych z zakłopotaniem. Tak jakby tłumaczył mamie, że to nie on zbił ten wazon. Ale muszę przyznać, znał mnie…
- Nic nie szkodzi.- jak ognia unikałam jego wzroku.
- To mi ulżyło.- kątem oka widziałam jego uśmiech. Cieszył się jak małpa z banana, a jednocześnie był podobny do dziecka w sklepie z zabawkami. – Wiesz… tak ładnie wyglądasz w tym słońcu.- powiedział z niepewnością w głosie.
- Dało się wyczuć tą twoją siatkarską nie pewność wiesz?- odwróciłam lekko głowę w jego stronę i posłałam mu uśmiech. On odpowiedział tym samym. – Ale mimo wszystko, dziękuję.- Te słowa powiedziałam do słońca, które przeszkadzało mi się na nie patrzeć. Oczy miałam tak przymrużone, że wyglądałam zupełnie jak Chinka, ale jak profesjonalistka, nie dawałam nic po sobie poznać.
-Możesz w końcu spojrzeć na mnie?- zapytał mnie z irytacją i powagą.- Ja nie umiem rozmawiać z osobą, która stara się na mnie nie patrzeć.
- Już lepiej.?- odwróciłam głowę i spojrzała na niego. Teraz patrzyłam tylko na niego. A   chciałam tego uniknąć.
- O wiele lepiej. Masz takie piękne oczy.- uśmiechnął się. ZNOWU. 
- Wiesz co Bartek, teraz będę z tobą szczera. Tak naprawdę chciałam uniknąć rozmowy z tobą.
- Dało się to zauważyć- odpowiedział z rezygnacją-Ale ja nie mogę znowu przez ciebie normalnie funkcjonować.
- Dlaczego mnie tym obwiniasz?
- Bo to ty zawróciłaś mi w głowie.- przysuną się bliżej, złapał za rękę.- Wiem, pamiętam, co mówiłaś wtedy w pokoju, ale ja nie potrafię tak, zrozum. – Jego niebieskie źrenice patrzyły na moją twarz.- A w ostatnich rachunkach przeliczyłem co nie co.. Ja od ciebie starszy jestem nie o 10 lat a o 8. – zaśmiał się.
- To i tak dużo.
- Nie przesadzaj.
- Ale ja tak…- w tym momencie przerwał mi on. Człowiek, którego w głębi serca gdzieś kochałam.. ale jak brata. Jego usta zetknęły się z moimi i lekko musnęły moje wargi.
-Nie potrafisz? To chciałaś powiedzieć?- uśmiechnął się – Teraz daj powiedzieć coś mi. Kocham Cię. Teraz już nie dam ci tak łatwo odejść. – te słowa, o Boże! On jest cudowny! W jednej chwili mniemanie o nim zmieniło się o 180*. Jestem głupia. Chłopak, o którym marzy połowa kobiecej Polski, kocha mnie! A ja chciałam dać mu kosza.. Eh.. Może możemy spróbować?
-Chyba spełniło się moje marzenie.- chlipnęłam- Tam gdzieś daleko, chyba.. Też cię kocham.. Wiesz.- jego oczy błysnęły. Teraz byliśmy tylko my.  Całował lekko, ale z wyczuciem, tak jakby nie chciał mnie zranić.  Udało mu się zawładnąć moje serce.
***
Czas było wstać z zielonej trawy i ruszyć w kierunku autokaru. Bałam się, że nie zdążę, ale po chwili ujrzałam nadal czekających „wycieczkowiczów”. No cóż.
-Bartek.- zaczęłam
-Tak.- taki delikatny głosik otulił moje uszy.
- Nie chcę, żeby ludzie widzieli nas jako parę… Ale nie zrozum mnie źle, nie wstydzę się, a tylko nie chcę tego gadania.- spuściłam oczy i ścisnęłam jego dłoń, której nie puściłam od wstania tej zielonej trawy.
-Rozumiem. Ja za stary na ciebie. – on też posmutniał.- Ale wiesz co, mam w nosie co inni powiedzą. –wtuliłam się w jego tors, a on pocałował mnie w czoło. Taki opiekuńczy. Trudno w to uwierzyć, ale w dosłownie w minutę zmieniłam podejście do życia.
Doszliśmy do grupy. Wtedy przyjechał ten piekielny autokar. Śmieję się, „piekielny” bo był biało- czerwony.. Nawet cholerne zdjęcia (czyt. Moje zdjęcia). Nie wiem w którym momencie puściłam jego rękę i pobiegłam do dziewczyn. Odciążyłam Kasię w wkładaniu mojego bagażu. Bartek chciał pomóc, co przyniosło spojrzeń całej grupie, ale jak to ja sama wrzuciłam walizkę do luku bagażowego. Chciałam wchodzić do autobusu, byłam już na stopniu, kiedy poczułam uścisk ręki.. nadgarstka.
-A ze mną już się nie żegnasz.?- spytał głos za moich pleców. Za rękę wyciągnął mnie na zewnątrz. Spojrzał głęboko w oczy i pocałował.- No teraz możesz iść- zaśmiał się lekko. Gdy już wsiadałam do autobusu krzyknął.- Kocham cię!- Ja, chociaż chciałam mu odpowiedzieć, nie mogłam. Łzy popłynęły strumieniem. Usiadłam obok Kasi, a ona jak matka zaopiekowała się mną.

____________________________
Siatkarskie love story. Mało prawdopodobne, ale moja wyobraźnia robi swoje ;DDD
Czekam na opinię :) Komentarze miło widziane ;))
Dziękuję za wszelkie nominacje, dziś postaram się wszystko to uporządkować :))) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz