sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 26

Przekonaliście mnie! Nowy rozdział miał być w sierpniu.. będzie jeszcze jeden w lipcu :)) Wszystko przez te pisanie na gg i asku o nowym rozdziale... ehh.. ;D Widzę, że wam sie podoba :DD Po komentarzach zresztą też widzę że wam zależy.. chyba, że ja to źle interpretuję ;p Za nim mam czas.. będę pisała tego bloga.. potem.. eh.. potem.? Nie wiem co będzie potem XD Powiem tyle podoba się- komentuj ;)) To ostatni rozdział jak na razie. Czas wypocząć na wakacjach ;)) Mam wrażenie, że jest trochę dłuższy.. Tylko pozory? Mam nadzieję, że się podoba ;))
Miłego czytania ;***


_______________________________________________________________
Jednak.. zasnęłam.. ze łzami na policzku. Mój tata miał wypadek.. mi nic o tym nie wiadomo. Dowiaduję się od znajomych. Taka ze mnie wyrodna córka.. Ale przecież kiedy ja miałam wypadek, oni dobrze wiedzieli co mi jest.. a i tak otrzymałam jeden telefon i to jeszcze z wyrzutami, że to wszystko przez moje głupie marzenia..Nie chcę się tym zamartwiać.. Teraz sobie myślicie, że jestem potworem.. Ale tak samo zrobilibyście wy. Moje uczucie do moich rodziców jeszcze się tliło.. ale już mało brakowało, żeby zupełnie zgasło...
Dziś miałam ostatni trening na hali. Kocham parkiet! Chociaż czasami zastanawiam się czy to co robię ma sens.. Może lepiej byłoby, żeby znalazła normalny zawód. Inaczej wyglądałabym jako hm... nie wiem? Nie wiedzę siebie nigdzie.. oprócz jednego. Siatkarskiego parkietu. Najlepiej czuję się w stroju sportowym i z nakolannikami na kolanach. Najlepiej czuję się, gdy mogę dotknąć piłki, zaatakować, odbić, zagrać... Tak mało potrzeba mi do szczęścia.. Tak.. A może aż tyle? 
Kocham ten sport.. I nienawidzę jednocześnie. Jak wychodzę z siłowni mam dość wszystkiego.. Zastanawiam się, czy tego nie zakończyć. Jednym wyjściem z sali... Ale i tak wiem że nie wytrzymam dnia bez piłki.. odbicia..Czasami boli.. Bolą mięśnie, kości... psychika siada.. Ale kiedy wychodzę w pierwszej szóstce wiem jedno- gram, bo to kocham! Wiele poświęcam. Straciłam bliskich.... siatkówka mi pozostała.. I siatkarscy przyjaciele. Kocham to co robię! I love VOLLEYBALL.! 
Mogłabym tak pisać i pisać ile znaczy dla mnie siatkówka.. Ale zabrakło mi by słów, abym to opisała.. Naprawdę. 
Zacznijmy od początku.
Zaczął się wspaniały dzień. Słońce budziło promieniami. Leciutko łaskocząc nasze twarze.. Aż chciało się wstać...Boże?! Co ja gadam? Piszę. Wcale tak nie było. Za oknem lało. Deszcz barabanił o parapet, co nie dawało spać ani mi, ani Kasi. Chętnie zawinęłabym się w koc i nie wstawała.. Przeczekała tą paskudną pogodę. Jednak nie. Siatkówka wzięła górę. Trzeba wstać. Iść na trening. Pieprzony profesjonalizm. Właśnie.. Kocham to wszystko przecież. 
Kasia przewracała się z boku na bok. Chociaż na boisku dawała z siebie wszystko, była leniuchem. Weszłam do łazienki. Odkręciłam wodę. Chłodny prysznic łaskotał moje ciało. Ząbki wymyte. Czas włożyć coś na siebie. Wyjęłam jakieś szorty, bokserkę i bluzę. Głupio to wyglądało. Szorty & Bluza .. Połączenie idealne. Ściągnęłam Kasię z łóżka. Wiem.. Była dobita po ostatnim telefonie. Ale żyć trzeba dalej... po mimo wszystko.. Łzy nie powrócą nam człowieka.. Człowiek nie powróci przez łzy..
We dwie poszłyśmy na śniadanie. Wzięłam na talerz nawet nie wiem co... Chyba to były gofry.. Z owocami. Mniam. usiadłyśmy razem przy oknie. Kasia bawiła się łyżką od herbaty ciągle mieszając zawartość kubka. 
- Zjedz coś - mruknęłam.
- Nie jestem głodna. - chlipnęła. Widziałam jak zastanawia się nad czymś. Widziałam, że powstrzymuje płacz. Widziałam.. chociaż tak naprawdę nic nie mogłam zrobić.  
- Zjedz! Masz zjeść to.. zrób to dla mnie.- popatrzyłam błagalnym wzrokiem. Ona skwitowała to spojrzeniem, typu "Naprawdę?!". Odechciało mi się ją przekonywać. 
Prędzej czy później posiłek został zjedzony. Nawet Kasia, zjadła swoje gofry.. I wypiła zawartość przezroczystej szklanki, co zwie się herbatą. 

Przebrać się i go to the siłownia. Eh.. Będziemy rzeźbić!!! Kilka powtórzeń... Kilka.. naście serii. Trener Makowski mnie chce wykończyć! No bo jestem najmłodsza? To da mi wycisk i myśli, że zrezygnuje z myśli o siatkówce? Życzę powodzenia kochany panie trenerze!.

Dobra. Dwu godzinna siłownia.. za nami! Yupilaa! haha. Teraz.. Teraz odpocząć. Na obiad. I z powrotem.. Tym razem na moją ukochaną halę.  Ostatni raz odwiedzam spalską halę.. eh.. Potem do Bełchatowa. Em..
Może będzie lepiej, kiedy siatkarze za mną zatęsknią? Ej.. Boże..Czemu jestem egoistką? Ale fajnie tak pomyśleć, że dla kogoś jesteś naprawdę ważny.  Zatęsknią. Muszą. Ale zaraz.. oni nic nie muszą.. mogą..Nie nie.. za mną MUSZĄ zatęsknić. Postanowione.

Obiadek dzisiaj mnie zaskoczył. Owoce morza. Mniam.. chociaż nigdy nie miałam ich w ustach. Na stołówkę weszłam sama. Kasia ślęczała na łóżku i czekała na telefon.. związany zapewne z pogrzebem.. Życie jest straszenie kruche.. Eh.. Usiadłam sama.. Sama nadłubywałam krewetki na widelec, śmiejąc się sama do siebie. Przede mną siedzieli nasi...em.. Siatkarze. Nie mogło obyć się bez ich wkroczenia na moje terytorium. 
-Ej Kasia!- zawołał Igła- Chodź do nas!- uśmiechnął się i spojrzał się w moim kierunku. 
- Nie.. zostanę na swoim miejscu. - uśmiechnęłam się w stronę grupki wielkoludów, zajadających smacznie swoje ofiary.. 
Zerknęłam jeszcze raz na stolik naszych złotek, a oni szepcząc wyruszyli w moim kierunku. 
- Nie chciałaś przyjść do siatkarzy, siatkarze przyszli do ciebie- powiedział Kurek siadający obok mnie. Otoczyli mnie.. NO! Piter siedział na przeciwko mnie.. A jego nogi pod moim krzesłem.. Miło mi. 
- Zrozumcie.. chcę delektować się tymi różowymi.. em.. Tak w ogóle to czym są krewetki? - obejrzałam dokładnie okaz, który miałam na widelcu.
- Tak myślę.. że chyba.. że chyba- ciągnął Pit.- Nie wiem czym są te różowate robaki.
- Robaki?! - już żałowałam, że zadałam to pytanie naszym mądrusiom.
- Pit!- krzyknął ZB9.. Ja też mam to na talerzu..- prychnął.
- Przynajmniej nie żyjesz w przekonaniu, że krewetki to nie robaki.- sens tego zdania stracił w ustach Pita swoją rozumowość.Ta.. rozumowość..Moja polskość spadła na dno. A kto kończył gim z celującym z polaka?  Zmienili mnie.. Nawet wyrazić się nie umiem! 
- Dooobra. Miałam chęć zjeść ostatni obiad w spalskiej stołówce. Szkoda, że musieliście wejść z butami w mój talerz!- rzuciłam z udawaną złością.
- A gdzie ty na swoim talerzu nasze buty widzisz?- warknął Pit z niedowierzaniem.- Chcesz zasmakować mojej podeszwy z brudnego parkietu?- obrzydził mi tym samym cały posiłek. Cały Pituś.
- Nie.. ona podziękuję, za twoją podeszwę.- odchrypnął Kurek.
- Pytanie ode mnie..mogę?- zapytał Winiar. Przytaknęłam w jego kierunku.- No to.. Czemu żeńska reprezentacja wyjeżdża ze Spały, zwalniając miejsce dla obcokrajowców? Przecież to niedorzeczne.  To jest Polska, a polska reprezentacja zwalnia miejsce dla Serbów. - z dezaprobatą powiedział nasz Misiek.
- Pozdrów Pana prezesa.. Nie mam pojęcia, czemu związek tak cwaniaczy.-odrzekłam z taką samą intonacją, jak Winiar w moim kierunku.
- Eh.. This is POLSKA- prychnął Ignaczak..- A fajnie było podziwiać was na treningu.. I te nogi..- rozmarzł się Igła.
-Hola, hola. Nie rozpędzaj się tak bo za daleko zajedziesz i już nie wrócisz- skarciłam Igłę.
- Oj tam.-wtrącił Zbyszek.- A szczególnie jak grały.. takie piękne to było.. 
- Te mięśnie większe od twoich- pojechał go Guma.
- Ta.. chciały by.. Taką siłę ataku mieć jak fenomenalny Zbyszek Baartman!- sam siebie podsumował Zibi. Jakże oryginalnie.. Jakże skronie..Phii..
- Nie bądź taki pewien.- nasłuchując ich rozmowy, postanowiłam wtrącić swoje 5 groszyy.. 
-Tak? Co masz na myśli? - podrapał się po brodzie ZB9.
- To, że ona gra lepiej od ciebie ZIBI!- znów w rozmowę wtrącił się Guma.
- Ale pojechał!!! - chórkiem wypowiedziane przez 7 siatkarzy. Już coś miał odpowiedzieć ZB9.. Ale chyba miał trochę szacunku, żeby przymknąć swoją jadaczkę. W końcu to Zagumny! Legenda.. żywa legenda! Ta legenda.. powiedział, że gram lepiej od ZB9? ŚNIĘ??!!
- Dobra.. Ale tak w ogóle, skąd wiecie.. jak ja was na treningu nie widziałam?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Ma się swoje kryjówki.- poruszał brwiami Igła.- Spalskie zgrupowania nie poszły na marne.
- No a jak!- poparł go Kubiak- W tam tym roku były tu reprezentantki Brazylii.. Uwierz wy jesteście w 200% ładniejsze.. Bardziej giętsze..
- Giętsze!?- prychnął Bartman.- W jakim sensie "giętsze"?-zapytał z szokowany atakujący, biorąc słowo "giętsze" w cudzysłów.. 
- No wysportowane. O to mi chodziło.- uśmiechnął się niewinnie Kubiak. 
- Głodnemu chleb na myśli- podsumował Żygadło.-A tak w ogóle.. to czemu ty nie grasz na rozegraniu? Jesteś lepsza pod siatką, niż w polu.. Uwierz..
- Po pierwsze.. przez wzrost.. a po drugie.. em..- drugiego powodu tak naprawdę nie było.. 
- Phi.-. zaczął Ignaczak. A co powiesz o Woickim? On nie jest wyższy ode mnie, a całkiem dobrze wystawia.. 
- Ma chłopak talent.- rzekłam.
- Ta.. a ty pewnie dwie lewe ręce- prychnął Ignaczak.- zrozum jesteś świetna w tym co robisz. - to zdanie znalazło stwierdzenie u pozostałych wszamających posiłek, siatkarzy. Jeszcze kilka sucharów Igły i pośpieszyłam do pokoju, niosąc w ręce kanapkę dla Kasi.
Znowu problem z otwarciem tych chorych drzwi! 
Czemu??! 
W końcu. Weszłam do środka. Kasia leżała. Czekała na zbawienie.. czy po prostu.. wiadomość jaką usłyszała przez czarny przyrząd do dzwonienia, zwany telefonem komórkowym, jest na tyle traumatyczna, że nie może się podnieść. Podeszłam do jej łóżka. Żyje! Całe szczęście! 
Śpi. 
Ale nie.
 Jednak nie śpi.
-Przyniosłam ci małą przekąskę. Zjedz coś- znowu błagalnym wzrokiem spojrzałam na nią. Ona posłusznie wzięła kanapkę z sałatą, serem, szynką i pomidorem. Powoli przeżuwała każdy kęs. Widać, że płakała. Tusz i eyeliner zamiast na oczach, były na policzkach. 
- Płakałaś?- rzuciłam pytanie, na które znałam już odpowiedź.
- Tak. - odrapała smutno zsuwając się na łóżko.
- Wiesz.. Kocham cię najbardziej na świcie.
- Oprócz siatkówki.. - rzuciła z uśmiechem. Powoli powróciły do niej emocje.. Te bardziej radosne.
- No ok.- uśmiechnęłam się na znak pokoju.- Wiesz, że przejmowanie się tym, że kogoś już z nami nie ma nie ma sensu? Przecież to nie wróci mu życia, a ty możesz je stracić- wiem brutalnie.. tak trochę nieprawdopodobnie.. ale trzeba jakość wstrząsnąć naszą atakującą. - Wiem.. łzy są oznaką, że na czymś, kimś ci cholernie zależy.. Ale życie jest życiem. Trzeba się podnieść i iść dalej bez względu na wszystko. - przytuliłam ją do siebie siadając koło niej.- Nie martw się już no! Ja zawsze będę przy tobie..Jak nie osobiście to telepatycznie.- uśmiechnęłam się w jej stronę. Poważna obietnica składna na siatkarskie serce. 
- Dziękuję ci, że jesteś.- uśmiechnęła się, a po policzku spływały jej kolejne łzy. - Bartek miał racje..- powiedziała po chwili, a ja nasłuchując co ma mi do powiedzenia, czekałam niepewności - Ty naprawdę jesteś dorosła jak na swój wiek. Spokojnie bylibyście świetną parą.- ja samoczynnie wsadziłam na swoją twarz sztuczny uśmiech, oznaczający tak naprawdę klęskę na linii Bartek-Kasia. Teraz sama nie wiem co mam zrobić.


Razem wyruszyliśmy na trening na hali. Przebrane, zwarte i gotowe do postawienia sobie wyższej poprzeczki. Do pokazania wszystkim czym jest dla nas siatkówka. Odpowiedź była prosta. WSZYSTKIM.

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 25

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Chłopak mający dwadzieścia sześć lat, zakłopotany jak mały chłopiec w supermarkecie. Żal mi się zrobiło go.. i tej całej poronionej sytuacji, która miała miejsce dzisiaj. A może on faktycznie coś do mnie czuje? Ale to chore! Między nami jest spora różnica wieku. To nie pasuję do mnie! Nie!!!
- Chcę ci powiedzieć..- i urwałam nie kończąc swoje filozoficznej myśli.
- Że to było szczeniackie? Że nie masujemy do siebie, bo ja jestem za stary? Że jestem głupi bo zakochałem się w małolacie z pasją?- wypowiedział trzy pytania praktycznie bez powietrza. Ale we wszystkich tych pytaniach było coś prawdziwego. Tego co mnie tak dobijało. Tego.. Tego.. Tego.. uczucia, które po części jest skierowane do niego.. Ale nie mogę. Ale co jeśli go zranię? "Małolata dała mi kosza".. To chyba nie jest dobry kierunek rozwiązania tej sprawy.. Mogę powiedzieć, żebyśmy zostali przyjaciółmi.. Ale to na to samo wyjdzie.. Albo mogę z nim być i mieć w głowie chorą myśl, że mam chłopaka o dziesięć lat starszego ode mnie.
W mojej głowie kłębiło się tysiące sytuacji.. żadna z nich nie była dobra.. Żadna. Czułam, że grunt osuwa mi się pod nogami. Bolało to, że mogę zranić człowieka, którego bardzo lubię.. A on pomyśli, że ja nic do niego nie czuję i się zbłaźnił przed małolatą..
Rozdarta pomiędzy swoimi domysłami nie spostrzegłam ile to trwało. Bartek czekał na odpowiedź.
- Jednak to prawda.- rzucił smutno młody przyjmujący.
- Nie zupełnie.. - ciągnęłam.
- No to powiedz mi w końcu do jasnej cholery co do mnie czujesz. Bo nie wyrobię! I weź nie rób mi wykładu, że pomiędzy nami jest duża różnica wieku, bo gówno mnie to obchodzi..- długo zbierał się, żeby powiedzieć dwa kluczowe słowa- Kocham cię!- Czyli jednak. Jak mu powiem, że nic do niego nie czuję, okłame siebie i go. Jak mu powiem, że też go baardzo lubię, to będę żyła w chorej myśli. A może warto zaryzykować? Może poświęcę siebie... Przynajmniej nie zranię go...
- Wiesz.. Ja cię też bardzo lubię..- powiedziałam to tak jak mała, niewinna dziewczynka. Bałam się jego reakcji. Bałam się! Jego oczy nagle lśniły jak pięciozłotówki, a i humor się poprawił. Tak sugeruję, bo w niego nie wejdę.-Ale.. - i nagle jego twarz powróciła do stanu z początku rozmowy-Ale.. nie potrafię wyobrazić sobie nas jako parę. Słuchaj... Jesteś dla mnie wielkim autorytetem. Zrozum to! Kiedyś, jeszcze za nim Cię poznałam, marzyłam żeby Cię dotknąć, przytulić-szepnęłam- Ale wiedziałam, że marzenia się nie spełniają. Wiedziałam też, że nawet Cię nie spotkam.. Ale, kolejna głupia definicja marzeń została złamana. Jednak się spełniają. - w tym momencie samoczynnie po policzku spłynęła mi łza. Łza nadziei? Może buntu? Zrozumienia? Rozpaczy? Czy radości?- Wiesz co, jakbym była trochę starsza.. jakbym była.. To byłoby to spełnienie marzeń. Naprawdę. Ale nie jesteśmy w filmie.. To wszystko jest cholernie trudne. Nie chcę Cię ranić.. Ale też nie mogę żyć w przekonaniu, że ranię samą siebie i łamię swoje zasady. Zrozum, proszę- teraz to już zupełnie się rozwyłam. Nie kontrolowałam tego. Nie mogłam.
- Nie płacz, głuptasie- szepnął i objął mnie.- Chcę się tylko tobą opiekować. Chcę, żebyś była bezpieczna...- po chwili przerwy.- Ale nie mogę zapomnieć tego co się zdarzyło. Cholernie mnie to boli.. Zrozum. Chcę żebyś była szczęśliwa. Tyle.- uśmiechnął się.
- Czyli co.. Braciszku..- słowa przełamane płaczem.
- Tak. Siostrzyczko?- zapytał śmiejąc się delikatnie, lekko. Bez żadnej złości.
-Kocham Cię braciszku.- zaśmiałam się. Teraz pewnie myślicie, że to chore.. Ale ja go naprawdę kochałam.. nie tak jak męża, czy chłopaka.. Ale tak jak brata. Najukochańszego, najlepszego.
- Ja Ciebie też.- uśmiechnął się i przytulił mnie.
- Dobra. Trzeba się ogarnąć. - zaśmiałam się wstając z łóżka Pita.
- Nie musisz. Łzy są oczywistą sprawą, kiedy ci na czymś (na kimś) zależy..Nie ma się czego wstydzić.-odparł.- Ty lepiej usiądź i powiedz, który klub wybrałaś. Może jedziesz ze mną do Włoch?- zaśmiał się.
- Nie. Myślałam, żeby najpierw skończy SMS. Potem przyjdzie czas na wielką siatkówkę. Na razie idę do Atomu Trefla i trzy lata w SMS. Tak to sobie zaplanowałam. - zaśmiałam się tak samo jak on to zrobił przy poprzednim zdaniu. Lekko uniosłam kąciki ust, na potwierdzenie udawanej radości.Tak naprawdę chciałam wyjechać. Porzucić tą szarą rzeczywistość, poznać nowych trenerów, ludzi, siatkarki.Chciałam.. Ale może byłoby lepiej gdybym zostawiła to? A co jeżeli nie dam rady? W Sosnowcu będzie ciężko. Tam poznam smak tych ostrych treningów. Tam zobaczę co to jest siatkówka na poważnie. Może faktycznie warto skończyć SMS? Mam jeszcze czas. Szesnaście lat .. w końcu.
- Wiesz co ci powiem?- zapytał.
- Skąd mam to wiedzieć? -zaśmiałam się.- Przecież nie czytam w myślach. Chyba- zaśmiałam się delikatnie.
-Taa.. Wiele ukrytych talentów- prychnął.- Ale do rzeczy- spoważniał.- Jak na szesnaście lat, jesteś naprawdę dorosła. Woda sodowa do głowy ci nie uderza. Ja gdybym miał do wyboru takie kluby, na pewno wyjechałbym zostawiając tu wszytko. Ty jednak myślisz realnie. Tak, żeby nic nie zepsuć, tak aby ci było dobrze..Nawet ja po mimo swojego wieku mam z tym problem.. Chłopcy mówią, że strasznie zmieniłem się przez te pieniądze...- zesmutniał.
- Wiesz, ja nie gram dla pieniędzy.. chociaż tak naprawdę są mi potrzebne  do życia.. Staram się nie jarać sławą.. Chcę być sobą.. Tak naprawdę gram dla siebie, dla nikogo innego. Dlatego tak to wygląda a nie inaczej. Dla mnie ważna jest gra, a nie pieniądze. - podsumowałam jego monolog.
- Boże.. I ty masz szesnaście lat? - westchnął.
- Rocznikowo. - zaśmiałam się.
- Ja mam odczucie, że jesteś starsza ode mnie.
- Nie bój się. Nie jestem. Po prostu za dużo przeżyłam jak na swój wiek.
- Ja Ci współczuję.- wtedy usłyszałam dziwny dźwięk.Tak..
- O ja nie mogę! W brzuchu Ci burczy! Dlaczego nie byłeś na kolacji? - zaśmiałam się.
- Domyśl się.! Przez ciebie królewno.Ale zaraz coś sobie zjem. Piotrek pod łóżkiem ma spore zapasy żarcia.- westchnął, ale tak bardziej śmiechowo. hah.
- A taki chudy.. - zaśmiałam się.
- Ta.. nie wiem jak on to robi.. Je na potęgę.. Tego po nim nie widać. - W tym momencie wszedł do pokoju Żarłok, czyli mówimy tu o Picie.
- Ty Siurak! Co ty robisz pod moim łóżkiem?!- krzyknął. Tak. Pit krzyczy.. Ale to tak fajnie brzmi.
- Po pierwsze, nie mów tak na mnie! Po drugie, głodnym jestem.- odpowiedział tak samo krzykiem.
- To ja może was zostawię.. I tak miałam już wychodzić.- odparłam. Śmiejąc się wyszłam.
- Dzięki!- usłyszałam za plecami. Chciałam odpowiedzieć "nie ma za co", ale nie było to potrzebne. Nie w tym momencie.

Zeszłam po schodach. Mogłam zjechać windą.. ale przejść się przecież nie zaszkodzi.Dziewczyny siedziały zapewne w pokojach i buszowały po swoich laptopach. Tak. To sie nazywa zdrowe podejście do życia. Jak to mówią.. uprawiaj sport, ale nie zawodowy.. Po treningu nie ma się ochoty na nic.. nie mówiąc o kąpieli.. bo to akurat każda z nas stara się robić po treningu. Czyste, piękne i pachnące. hah. Tak. Mówię o siatkarkach. Panie sprzątaczki uwijały się z mopami. Nie dawało mi spokoju, że my na brudzimy, one muszą latać z mopem. Ale im za to płacą w końcu.. Nam płacą za grę w siatkówkę. Takie życie.. Nie zawsze usłane różami.. często usłane kaktusami.. eh..
Czas powrócić do pokoju. Pociągnęłam za klamkę i delikatnie popchnęłam drzwi.Kasia siedziała na łóżku zapłakana.
- Ej co się stało?- zapytałam siadając przy niej.
- Zmarła osoba, która była naprawdę dla mnie ważna...- spuściła głowę na moje ramię i tak siedziałyśmy... ona płacząc.. ja powstrzymując łzy.. "Śpieszmy się kochać ludzi.. tak szybko odchodzą.."

Noc. Nie mogę zasnąć. Kasia.. Biedaczka śpi... Ona jest naprawdę twardą babą w życiu i na boisku.. ale kiedy jest "u swoich"  umie wyrazić to, co tak naprawdę czuje.Szkoda mi tego jak cierpi.. 
Ale spać i tak nie mogłam. Sięgnęłam do torby.. Wyjęłam laptop, ta melodyjka Windows 7 mnie przeraża... a szczególnie w nocy. Podłączyłam słuchawki. Włączyłam pierwszą piosenkę. Przypomniała mi to życie.. te przez które nocami płakałam. Twierdziłam, że lepiej będzie kiedy się potnę albo powieszę.. tak dobijała moja rzeczywistość... Zawsze brakowało.. brakowało odwagi.. kiedy trzymałam żyletkę nad nadgarstkiem, zawsze bałam się.. Tak naprawdę nie chciałam odejść.. Ale dobijał mnie ten fakt.. to wszystko..
Włączyłam Mozillę.. pierwsza karta.. facebook. Tak dawno tam nie byłam. Tak dawno...
Czat. Starzy znajomi.. pełno zielonych kropek, w końcu wakacje.. Nie musiałam długo czekać na pierwszą konwersację. Dobra koleżanka z drużyny. Ona zaciągnęła mnie na pierwszy trening.. Kocham ją za to!
- Hej jak tam w Spale? :D - napisała pierwszą wiadomość. Ja dotykając klawiszy klawiatury nie mogłam trafić w poszczególne. Za dużo do napisania.. tak mało czasu..
- Hej. Wspaniale.. Robię to co kocham.. W końcu .. wszystko dzięki Tobie :* - odpowiedziałam.
 Paula - Uczeń przerósł mistrza..
Ja- Ty lepiej odpowiadaj jak tam u was ;)) 
Paula- Stare bidy.. nic a nic się nie dzieję.. Smutno.. Bez Ciebie w składzie przegraliśmy 4 ostatnie mecze sezonu.. ;( Bolał fakt.. Bo dopiero teraz widać jak wielkie ogniwo straciliśmy.. - co? dziewczyny przegrały?JAK? Przecież one są świetne?! 
Ja- Nie wierzę! ;O Wy jesteście wspaniałe? Jak?
Paula- Nasza gra nie wygląda tak samo bez Ciebie..  Żałujemy.. Tylko dzięki tym meczom, kiedy z nami byłaś nie spadłyśmy do drugie ligi.. Tak byłoby ciężko.. Jesteśmy na 6 miejscu.. Następny sezon od października.. 
Ja- Wiesz jak boli mnie fakt, że nie mogę wam pomóc?! Cholernie. Ale zrozum też mnie.. za długo na to czekałam.. za wiele poświęciłam, żeby wrócić ;( 
Paula.- Twoja mama za tobą tęskni.. Tata.. leży na oiomie..;((( 
Ja- CO?!!! 
Paula.- Domyśliłam się, że nic nie wiesz.. Prawie się zabił.. Miał poważny wypadek.
Ja- Ale żyje? 
Paula.- tak.. dzisiaj miał wychodzić..- westchnęłam. 
Paula- Wiesz co .. ja muszę lecieć.. rano trening .. te sprawy.. pa ;*** Trzymaj się tam!
Ja- Ty też paa ;******* 
Tak zakończyła się moja konwersacja.. Teraz to ja pewnie już nie zasnę.. niestety.
_________________________________
Wróciłam do starego stylu pisania.. chyba.. ;p To chyba ostatni rozdział w lipcu. Albo w ogóle ostatni.. Nie czytacie chyba tego.. Komentujcie jak wam się podoba.. dla was to kilka sekund, a dla mnie zrozumienie czy mam dalej pisać czy nie .. paa;* 

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 24

 Zapłakana wbiegłam do pokoju. Rzuciłam się na zimne łóżko. Płakałam. To nie miało prawa zdarzyć się nigdy.. a jednak. Zdarzyło się. A może.. jak uszczypnę się.. okaże się, że to tylko sen? Proszę. Pierwszy raz chcę to przerwać. Kiedyś wszystko musiało się spieprzyć. Kiedyś nastało teraz. Siedząc teraz przed monitorem, myślisz, że gdybyś była/ był na moim miejscu nie przejmował/a byś się tym co się stało? Oszczędzę Ci namysłu. Cholerne sumienie nie dałoby Ci usnąć. Tak jak teraz mnie. W pokoju nie było nikogo. Sama pośród czterech ścian. Miałam dość. Dość emocji. Dość!!!
Nie wiele musiało minąć, kiedy postanowiłam, że zmyję z siebie resztki pozostałego honoru. Nie wiele myśląc weszłam pod prysznic, odkręciłam kurek z zimną wodą. Cała złość, którą miałam w sobie spłynęła z zimną wodą spalskiej kwatery. Kiedy miałam już wychodzić z łazienki, zgasiłam już światło i już miałam odkręcać kluczyk usłyszałam głos Kasi:
- Ale co ja mam jej powiedzieć? Może ty z nią lepiej pogadaj? Przecież, przecież to nie moja sprawa, ale gdybym była na jej miejscu zrobiłabym tak samo. Przecież ona jest za młoda, ty za stary.. Nic nie mam do miłości.. Ale odpuść sobie.. Bądź dla niej najlepszym przyjacielem.. Ale nigdy chłopakiem.. Przecież, ona ma całe życie przed sobą.. A ty.. Ty jesteś naprawdę super chłopakiem.. Ale nie mieszaj jej już w życiorysie.. Proszę. - zachowała się jak matka. Opieprzyła go, ale jednocześnie podbudowała jego zamiary.
- A może wiesz gdzie ona teraz jest? Chcę usłyszeć od niej co ma mi do powiedzenia. Proszę.- zapytał trzęsącym głosem, pragnącym pomocy kogoś, kto umie mu pomóc, a nie udaje, że pomoże.
- Wiesz co.. nie mam pojęcia gdzie jest. Ty leć do pokoju i przemyśl to.. naprawdę.- oznajmiła Kasia. Mam wrażenie że to najlepsza przyjaciółka, jakiej dawno nie miałam, a w końcu kogoś takiego mam. Radość w sercu i uśmiech na twarzy. W ciemnej łazience było nawet lustro. Może nie widziałam tam za dużo, ale zobaczyłam w oczach tej dziewczynki łzy. Szklane oczy, w których pojawiła się osoba na której jej zależy.. Ale lata nie pozwalają jej na szczęście. Dziewczyna cieszy się, że stała się komuś ważną osobą. Ale to chore spotykać się z osobą o dziesięć lat starszą od niej. Znowu nie wiedziała co ma wybrać.
Postanowiłam wyjść z tej ciemnej łazienki. Miałam nadzieję, że Kasia wyszła razem z Bartkiem. Ale nie ona siedziała i zdawało mi się, że czeka na mnie.
- Wiedziałam, że siedzisz w łazience.. I pewnie wszystko słyszałaś.. Sprytna z Ciebie bestia- zaśmiała się atakująca.
- Ta .. Sprytna.. Nie rozumiem jednego.. - usiadłam na łóżko, zdejmując ręcznik z głowy- czemu on mnie pocałował? Przecież to chore! Dwudziestosześcioletni siatkarz całuje szesnastolatkę mającą gówniane pojęcie o życiu.. - ręce założyłam na twarz. Zaczęłam płakać. Przy mnie była już Kasia, która jak zwykle pocieszała mnie, że wszystko będzie dobrze. Jej mogłam wszytko powiedzieć i wiedziałam, że pomoże mi. Ale to nie tylko pocieszanie "Wszystko będzie dobrze. Nie martw się!", bo tak naprawdę te zdanie nigdy się nie spełniało, a naganiało coraz więcej kłopotów. Po prostu gorzej się pieprzyło niż było. Jej "pocieszenie" polegało na opieprzeniu mnie. Właśnie to pobudzało mnie do działania. Tak samo było na boisku. Kiedy byłam wkurzona, grałam najlepsze mecze.Dlatego, dziewczyny na zawodach mówiły mi takie a nie inne rzeczy, które były prawdą, a totalnie wkurzały.
- A nie pomyślałaś, że to on się zauroczył? To nie musi być koniecznie twoja wina.- coraz mocniej mnie przytuliła.- Ten świat jest tak zbudowany. Wszyscy, którzy chcą dobrze, najgorzej dostają po dupie.
- Coś w tym jest... Myślisz, że muszę z nim pogadać? Wyjaśnić to? - zapytałam
- Tak. Ucieczka w niczym ci nie pomoże, a tylko zranisz go... I pewnie siebie- powiedziała po chwili-  nie zamartwiaj się już. Wiesz co.. zmieńmy temat, bo mi się przypomina moja młodość. Uwierz nie chcesz tego słuchać- zaśmiała się pani K. Tak. Tak jak więźnia oznaczam ją w tym rozdziale.- Co z tymi klubami? 
- Nie mam pojęcia. Myślałam nad twoim nowym klubem. - rzuciłam nie pewnie.
- Rabita? Dobry wybór.. Ale czy nie lepiej najpierw skończyć SMS? W końcu to tylko 3 lata.. Potem możesz sobie iść do Rabity.. I jestem pewna, że gdy pokażesz im papierek z Sosnowca, łatwiej dostaniesz się do pierwszej 6. 
- Czyli ruszamy do Sopotu potwierdzić, że jednak idę do nich.- mój uśmiech wyglądał tak sztucznie, że nawet ja sama się zdziwiłam,  że aż taki mam wyraz twarzy.
- Młoda. Słuchaj..Masz czas na granie w najlepszych klubach świata. One chcą Cię teraz.. Tak naprawdę biorą kota w worku, bez żadnych ostrzeżeń, czyli jest naprawdę dobrze z twoją grą. Nigdy nie spotkałam się z takim zachowaniem ze strony klubów, po jednym meczu reprezentacyjnym. - zaśmiała się Kasia. 
- Może i masz rację. - przewróciłam oczami na widok buntu.
-Jak zawsze. - zaśmiała się.- Wiesz co.. dopiero 18.. zaraz kolacja. Może ogarniemy się trochę co? 
- No.. przydało by się- na mojej twarzy pojawił się uśmiech.. Taki tam.. Mała podkowa na buzi. Haha. Nie dziwię się, że Kasia, rzuciła takie pytanie, bo siedziałam w mokrych włosach i ręczniku.. W końcu. 

Talent.. Zapewne mam. Jak to określił trener.. ale czy będę potrafiła go rozwinąć? Kluczowe pytanie. 
Na kolacje włożyłam na siebie bluzę i aladynki. Dziwnie to zapewne wyglądało.. Ale mi było wygodnie. To się liczy. Włosy w kok. I na kolacyjkę! 
Jak zwykle pyszne jedzenie, nie ma jak spalska stołówka. Kocham ten klimat. Szkoda, że za dwa dni do Bełchatowa.. trzeba trenować, trenować.. A tu musimy zwolnic miejsca dla Serbów. Eh.. Może to i lepiej, kiedy mnie tu nie będzie? 
Nałożyłam sobie samą sałatkę. Dziewczyny dziwiły się, że ja przeżyję po takim posiłku, ale jakoś dałam radę! Przecież co jak co.. Ale ja mam nie dać rady? Phii.
Kolacja minęła szybko.. Humorystycznie. Tak. Zaraz po kolacji poszłam do Bartka. Pogadać.. wyjaśnić kilka rzeczy. Zapukałam do drzwi z numerkiem 72. Miałam nadzieję, że trafiłam. Usłyszałam głos Pita:
- Proszę!- pociągnęłam za klamkę, ale drzwi ani drgnęły.. Chłopcy chyba to wyczuli, bo zaraz drzwi otworzył mi Pit.-Widać, że nie doświadczona.-zaśmiał się środkowy.
- Niestety. Wróżką nie jestem. Tak w ogóle.. Cześć- podałam rękę Pitowi.
- Cześć.. Ty pewnie do Bartka? Od dwóch godzin słucha tej kijowej muzyki z jego kijowego IPoda.- zaśmiał się Pit.- Ale ja was zostawię.. pogadajcie sobie. Jak coś, jestem u fizjoterapeuty. - Tym oto zwrotem Pit opuścił swój pokój. Ja postanowiłam zaskoczyć Bartka, kładąc się na łóżku Pita. Po chwil Bartek zdjął słuchawki: 
- Ej Stary, kto to był. - powoli odwrócił się na drugi bok.- TY?!
- JA! Zero entuzjazmu.. Zero.. kompletnie mnie to nie zaskoczyło.
- Czego chcesz? - zapytał grzecznie, ale i z nutką złości w głosie.
- Pogadać.- usiadłam na przeciwko niego. On też podniósł się i patrzył się na mnie z miną "Przyszłaś tutaj mnie dobić?".. Ale tego nie powiedział.
- No to słucham. - zaczął dość nie pewnie.

_____________________________________________
Jak wam się podoba? Moim zdaniem nie mam talentu do pisania.. A te wypociny to z nudy.. Ale może się mylę.. Komentujcie ;) To naprawdę sprawia wielką radość, kiedy widzę,że jestem potrzebna.. ;) Pozdrawiam ;*

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział XXIII- "Szkoda."



Rozdział XXIII
-To co będziemy tak stać i uśmiechać się w bilbord?- zaśmiałam się i zerknęłam na Kurasia.
-Tak.. To znaczy nie! Mamy iść do trenera.. O Boże. On mnie zabije!! Jesteśmy spóźnieni już godzinę! Nie.. on mnie na pewno zabije! Ja już nie żyję! ROZUMIESZ! – zaczął histeryzować ten nasz Kurczak. O Boże. Niby to kobiety to takie histeryczki? Siatkarze w tym biją ich na głowę! Na pewno polscy..
-Spokojnie! Nic ci nie zrobi!- rzuciłam- Jak coś to Ciebie obronie.- uśmiechnęłam się. Obok stał Łukasz, wyraźnie zdezorientowany całą sytuacją, ale starał się tylko przysłuchiwać całej rozmowie. Nic się nie odzywał, aż w końcu rzucił, że już musi lecieć i do zobaczenia. Pożegnałam się z nim po przyjacielsku. Kuraś siedział na parapecie sklepu i się kołysał.
- Trener mnie zabije, trener mnie zabije!- powtarzał w kółko.
-Kurek! Ogar.! Za nim  tu siedzieć to może ruszymy się ? Może Ciebie nie zabije.. A zresztą to nie mój problem!- złapałam go za rękę i zaczęłam ciągnąć, aby w końcu ruszył swoje cztery litery. Po kilku minutach ruszył się. W końcu!
-Nigdy więcej nie będę za niego spraw załatwiał! On na bank mnie opieprzy i się skończy! – zasmucał.
- Nie przesadzaj! Nie będzie tak źle.- pocieszałam wielkoluda z wielkim zapałem. On chyba tego nie doceniał. Szkoda.
Zanim się zorientowałam byliśmy przy ośrodku. Dookoła las. Sapała w końcu! Ja też tu mieszkałam, a dopiero dzisiaj zorientowałam się, że trener AA mieszka nade mną! Cyrk. Ja jestem tylko zwykłą, zgubioną w tym świecie dziewczynką, która szuka swojego miejsca na ziemi. Jaki zaszczyt mnie kopną mając AA  nad sobą. Sen po raz tysiąc pięćset sto dziewięćset.
Ledwo weszłam na górę, już miałam nad sobą z 27 par oczu wpatrzonych we mnie. No któż, by pomyślał, że będę na piętrze kadry narodowej. Jedyna dziewczyna w tym otoczeniu, czy coś? Czułam się nie zręcznie, w końcu się odezwałam:
- Hej chłopaki!
- Heeeeeej!- odpowiedzieli chórem,  tak zadziornie, że nie dało się nie wyczuć nutki flirtu.
- Zaraz, zaraz.- zaczął Guma.- Przecież to ta młoda.. czekaj.. Kaśka? – zapytał nie pewnie.
- Dokładnie! – mój entuzjazm nagle ożył.
- Czy mi się zdaje, czy ona od meczu z Włoszkami wyładniała? – kokietował Bartman.
- Zdaje ci się – rzuciłam nie pewnie.
- A co ty tak stoisz! Zapraszamy do nas. Odpoczniesz trochę, posiedzimy, pogadamy i takie tam sprawy? – zaczął Kubiak.
- Nie! Ona pójdzie z nami!- zaczął Winiar z Igłą.- Suszymy ząbki panowie!- zaśmiał się.
-Tak naprawdę chłopaki, ona przyszła do naszego coacha.- zgasił entuzjazm Bartek. Ich mini zbladły. Zbladły.. Dobre określenie.
- A co ty u jasnej cholery chcesz zrobić dla naszego Andrei?- uśmiechnął się ZB9.
-Hmm.. niech pomyślę- moja pewność siebie z młodzieńczych lat jakby wróciła- zamierzam go porwać i wysłać na Antarktydę. Taki mój mały psikus.- to co mi nie wydawało się w ogóle śmieszne chłopaków rozśmieszyło. Tylko Pit drążył temat:
- Ale po co tam? – zapytał.- Kto będzie nas trenował? KTO?! – zaczął się denerwować i zwiał do pokoju.
- On ma atak? – zapytałam.
- Tak. Ciąg dalszy poronionej myśli Pita. Coraz bardziej myślę, że on jest na drodze do szpitala psychiatrycznego.- powiedział Kurek.
-Wiesz co? Nie podejrzewałaby go o to. To taki spokojny chłopak. Eh..No dobra. Czas zapukać w te wrota i dowiedzieć się czego ode mnie chciał wasz trener.- powiedziałam.
- To jednak on chciał coś od ciebie? Uhuhu! Nieźle.- podrapał się po karku ZB9.
-Ty Bartman! Co masz na myśli?- zapytałam.
- Hm.. niech pomyślę.. Co ja tam mam? Hm.. ładne kobiety! O. To,  to ja mam! – zaśmiał się ZB9.
- Jaki skromny!- rzucił Winiar. –Dobra zostawiam was. Życzę miłej rozmowy.- podziękował Winiar i nałożył słuchawki na uszy, Zaczął śpiewać „Somebody that i used to know”. Dokładnie tak jak w odcinku Igłą Szyte. Jak usłyszał to Igła, zaczął się brechać ze śmiechu:
- Ty Winiar!- krzyczał.- Nie jesteśmy do jasnej cholery u konsula!- ze śmiechem wypowiadał każde słowo. Krztusił się swoim śmiechem. Mnie zresztą bolał już brzuch. Z tego wszystkiego zapomniałam po co tu przyszłam, kiedy zza drzwi wyjrzała głowa Gardiniego:
-Ohh. Kasia?- z tym włoskim akcentem wypowiedział każdą literę mojego imienia. – Come on!
No i weszłam. Nie będę opisywać rozmowy po angielsku, ale napiszę to co zrozumiałam:
-Dzień dobry. Mam do ciebie sprawę.-  zaczął trener- No więc chodzi o to, że klub z Włoch, nie jakie Trentino Volley, chciało, żebym podją rozmowy z twoim menadżerem..
- Problem w tym, że aktualnie nie mam menadżera.- odparłam smutno.
- To naprawdę najmniejszy problem. Chodzi tylko o to czy pasuję ci takie a nie inne rozwiązanie.- zapytał.
- Muszę się zastanowić. Tak naprawdę to już piąty klub ubiegający się o mnie.
- WOW. Jesteś świetna, widziałem ciebie na boisku, jak grałaś z moimi rodaczkami. Jesteś świetna! Ale się nie obraź.. Taki szum jaki wokół ciebie się pojawił, może ci tylko zaszkodzić. Nie pozwól, aby ktokolwiek sprawił, aby twój talent znikł, bo jest naprawdę wielki. Dziwi mnie też fakt, że pojawiłaś się tylko raz na takim meczu oficjalnym, a już zabiegają o ciebie kluby! W takim wieku.. To jest po prostu nie wiarygodne! Rodzice muszą być z ciebie dumni. – pogratulował mi pan AA
- Tak. Na pewno kiedyś będą.. Teraz, to ja nie mam z nimi kontaktu.. Zerwali ze mną kontakt, po tym jak wyjechałam do Sosnowca. Nie rozmawiałam z nimi o 3 miesięcy, nie licząc telefonów od mamy po wypadku.- łza samoczynnie spłynęła mi po policzku. Ja naprawdę tęskniłam za tym wszystkim. Za rodziną. Za przyjaciółmi. Za odbijaniem piłki o ścianę stodoły, za tym wioskowym klimatem, za świeżmy powietrzem. Ale nie zamierzałam nigdy powrócić do tych sytuacji, które mnie spotkały… Bo to naprawdę bolało, a drugi raz tego nie przeżyję.
- Po tym co usłyszałem. Wow! Tego nie widać po tobie! Jesteś taka silna i opanowana. – zaczął trener.
- A na boisku czuję się wolna i nie poskromiona. Każda piłka uderzana o parkiet to te wszystkie emocje, które we mnie siedzą.. te przeżycia, które mam nadzieję, że już nie wrócą.. – nim się spostrzegłam zaczęłam płakać. Anastasi podał mi chusteczkę.
- Słuchaj! Ty się nigdy nie poddawaj. Przecież, przecież ty jesteś świetna! Zrozum to. Po mimo wszystko i mimo wszystko. Bardzo się cieszę, że ciebie poznałem.- uściskał mnie  na pożegnanie. Wyszłam. Za nim się spostrzegłam przede mną stał Bartek, który od razu, kiedy zobaczył moje łzy, przytulił mnie, uniósł na rękach i tak przytuleni staliśmy kilka chwil. Zrobiło się naprawdę romantycznie. Zdawało mi się, że dookoła nic nie ma. Tylko my po środku pustki.
-Ty jesteś najważniejsza! Ty. Nikt inny. – szepną i postawił mnie na ziemię.
- Dziękuję, że jesteś.- powiedziałam cicho wycierając łzy.
- Nie ma sprawy. Jestem Kuraaś.. w końcu.- miało zabrzmieć wesoło.. zabrzmiało ponuro.. bez uśmiechu. Tak bez niczego. Chociaż były uczucia. W tym momencie, sam Bartek pocałował mnie.  Jego usta dotknęły moich mokrych od łez warg. W jednej chwili poczułam motylki w brzuchu. Stałam patrzyłam na jego niebieskie oczy… Ale nie wytrzymałam. Zbiegłam po schodach, biegłam prosto do swojego pokoju. Za sobą słyszałam tylko krzyk Bartka:
-Czekaj! Stój! Kasia, przepraszam!
Tylko za co on mnie przepraszał? Za to, że spełnił moje oczekiwania.. szkoda, że on nie wie co do niego czuje… 
__________________________________

Jak wam się podoba? :D Nowy post, nowy wygląd. Trochę dłuższy od pozostałych, ale mam nadzieję, że nie zanudzam. Mam do was jedno prośbę, jeśli wam się podoba.. komentujcie. To naprawdę wspiera i pozwala pisać nowe różności, a bez komentarzy czuję, że wam się znudziło. Nawet jeden wyraz to już coś :))) Czekam na wasze opinie. Pozdrawiam :***

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział XXII -"Ogarnął się i znalazł dziewczynę.."



Rozdział XXII
Oszołomiona nowymi wiadomościami poszłam z Bartkiem do pana Andrei. Nie to że nie lubię naszego coacha, ale po prostu nie chcę tam iść po takich wrażeniach.. A po za tym mój angielski kuleje… a włoskim nie chcę na razie się chwalić. Bartek starał się mnie uspokoić, ale na nic wyszło mu głaskanie mnie po ramieniu. Fajnie się czułam do pewnego momentu…
-Moglibyśmy tu chwilę poczekać??- Bartek rzucił pytanie dosyć nie pewnie, gdy dochodziliśmy do fontanny w parku. – Chcę ci kogoś przedstawić.
- A mam się bać czy coś?- zaśmiałam się.
- Hm.. chyba, nie – zaśmiał się razem ze mną. – Ale .. po tym spotkaniu.. yy… nie wiem jak zacząć.- spojrzał prosząco Bartek.
- Mów w końcu!- nadałam rozkazującym tonem.
- No więc tak. Traktuję ciebie jak młodszą siostrę.. Nie pozwolę, aby ktokolwiek ciebie skrzywdził. Jesteś dla mnie naprawdę ważna.. Ale spotkałem w moim życiu pewną dziewczynę, w której się zakochałem.. Tak.. JA Bartek Kurek. Zakochałem się. I chcę żebyś poznała moją wybrankę.
-WOW. Super! W końcu !!! Ogarnął się i znalazł dziewczynę..Nie można było tak od razu? Bardzo miło mi BRACISZKU, że to dla mnie mówisz.- uśmiechnęłam się i przytuliłam jak starszego brata, którego nigdy nie miałam. Taki brat to naprawdę skarb. W głębi duszy czułam, że to mówił poważnie. Chociaż, z drugiej strony.. Nie.. On nie okłamałby mnie. Nie on.!
-Pacz. Tam.. IDZIE!!!- zaczął Bartek pokazując mi zwyczajną, długowłosą blondynkę. Szła pewnym krokiem. Nie była wysoka.
- Cześć. – zaczęła i podeszła przytulić Bartosza. Poczułam, yy.. złość? Zazdrość? Tak to się chyba zwie!
-Cześć kochanie.- odpowiedział jej buziakiem w policzek.- Poznaj oto fantastyczną siatkarkę, którą traktuję jak młodszą siostrę.
- Widać po kim odziedziczyłam talent – zaśmiałam się – Cześć, Jestem Kasia.
- Hej.- uściskała mnie.- Wiem jak masz na imię !! Byłam na meczu z Włochami.. Młoda.. WYMIATASZ.
- Nie.. nie jestem aż taka dobra..- spuściłam wzrok i zaczęłam patrzeć w kolorowe bratki..
-Tak.. Skromna jak zawsze.- zaśmiał się Bartek. – Poznaj Asię.
-Bardzo mi miło.- uśmiechnęłam się w stronę niebieskookiej blondynki. Tak staliśmy i gadaliśmy przez ok. 15 minut, aż w końcu poszłam kupić coś do picia.. zaschło mi w gardle od samego mówienia.. Ich.. Ich zostawiłam samych.. należy im się w końcu.
***
Nie ma to jak spacer po Spale. Szłam tylko do sklepu, przecież to tak nie daleko, a na każdym możliwym plakacie widziałam siatkarzy, siatkarki.. na jednym byłam nawet ja.! Śmieszne. Wielki bilbord. Na nim ja i Kasia. W tle dziewczyny stojące z piłkami i w strojach reprezentacyjnych. U dołu na pozór łatwe zdanie „Dzięki Spale są medale. Kibicujmy dla naszych złotek!”. Nawet imię i nazwisko obok każdej zawodniczki. Taa.. Stałam się sławna? Ale po co? Ja chcę tylko grać w siatkówkę.. nic więcej. Obok kolejny bilbord. Tuż za rogiem. Tym razem stoję na nim sama. Tak jak Bartek. Ręce na biodrach, w stroju reprezentacyjnym, a pod spodem zdanie „Jeśli masz talent, wiek nie gra żadnej roli. Ja jestem tego świetnym przykładem.” Imię i nazwisko pod spodem. Robili nam zdjęcia, ale nikt nie powiedział, że będzie widzieć to całe miasto. Ba! Cała siatkarska Polska. Związek prosił tylko o kilka ujęć. Nic szczególnego.. Taa.. Jasne.
„Na pozór ładna dziewczyna.”- tak pomyślałam wchodząc do sklepu. „Szesnastolatka zawładnęła siatkarski świat.”- taki tytuł ujrzałam w gazecie.. I to nie zwykłym brukowcu.. Tylko takiej gazecie coś w podobie do Współczesnej. Obok Przegląd sportowy „Nie winna nastolatka, a już jest jedną z najlepszych na swojej pozycji.” Obok zdęcie. Moje. Tak jak atakuję. Postanowiłam, że wezmę przegląd i coś do picia. To wzięłam i wyszłam. Wyszłam.
Otwierając drzwi pech chciał, że musiałam kogoś walnąć. Taa.. Cała ja.
- Przepraszam!!Nie chciałam. Nic panu nie jest?- zapytałam niepewnie.
-Nie. Bez przesady, jedne drzwi mnie nie uszkodzą.. Chociaż kontuzję mnie już położyły.- zaśmiał się wysoki chłopak w stroju sportowym. Najprawdopodobniej siatkarz. Patrząc na jego twarz.. gdzieś już ją widziałam.
- Czy mi się zdaje, czy pan jest siatkarzem? – zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Po pierwsze nie pan. Jestem Łukasz. Tak jestem siatkarzem! – zaśmiał się.
-Faktycznie. Wiśnia?- zaczęłam się śmiać razem z nim.- Ja jestem..- nie zdążyłam dokończyć kiedy on wypowiedział moje imię.
-Kasia.- w jego ustach imię to zabrzmiało słodko i niewinnie, zresztą cały był słodki i niewinny.
- OO. Znasz mnie? – zapytałam.
- Hm.. Tak. Jakbym miał ciebie nie znać, skoro jesteś jedną z najlepszych siatkarek w kraju.
- TA.. nie zapędzaj się. Dużo mi jeszcze brakuję do wymarzonej perfekcji.- spoglądałam niewinnie w stronę Bartka, który biegł w moją stronę.
- Ktoś tam biegnie czy mi się zdaje? – zapytał mnie Łukasz.
-Taa.. Bartek. – zaśmiałam się.
- Kaaaaśkaaaaa.!!!!- darł się Bartek.
- Baaaaaaarktek.!!!- odpowiedziałam na jego zawołanie.
- Szukam ciebie od dziesięciu minut! – zaczął zasapany. – A ty miałaś tylko kupić coś do picia. A ty tu sobie gawędzisz. Nie ładnie siostrzyczko.- zaczęłam się w tym momencie śmiać. – Z czego się cieszysz?
- hm… Z ciebie!- walnęłam go w ramię.-  Zakaż mi BRACISZKU-podkreśliłam ten wyraz dosyć irytująco-  rozmowy z tak fajnym siatkarzem.
- Fajny siatkarz? O kim ty mówisz?- zapytał Łukasz.
- Hm.. nie ważne. – zaśmiałam się sama do siebie.  

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział XXI- "CO?!"

Rozdział XXI
Wejście do hali w ramionach Kurka. Sen czy jawa? A może zaraz się obudzę? Nie. Tyle rzeczy. Za dużo jak na moją młodą główkę. Mam dopiero 16 lat.. a tyle mi się już przydarzyło.. OO. W końcu robię to co kocham, mam wokół siebie prawdziwych przyjaciół, którzy mnie kochają. Tyle mi wystarczy. Niech będą oni i siatkówka. I mam niebo na ziemi !
Rodzice.. eh. Ich to ja już nie mam. Tylko ich nazwisko.. ta sama krew.... i tyle chwil.. zmarnowanych na kłótniach, sprzeczkach i niewiadomo czym jeszcze.. I te ich gadanie.. „Siatkówka to jest durna gra, z której nie wyżyjesz! Nie masz talentu. Nigdy ci się to nie uda!!” Czy tak mówią rodzice, kochający swoje dziecko? Zranili mnie tak bardzo, że miałam myśli samobójcze.. jedyne co mnie przywracało do życia to siatkówka.
Aktualnie mój status to siatkówka. Z Bartkiem .. eh. Kontaktu nie mam.  Dobrze, że już nie wrócę do moich okolic.. ale .. never say never.. w końcu..
 Wejście do szatni u boku najlepszego przyjmującego Europy. Bezcenne :
- To ja cię tu zostawiam, idę na trybuny.-  powiedział Kuraś.
- A ja myślałam, że mnie nie zostawisz. – prychnęłam z sarkazmem.
- Oj. Pozwolę ci się przebrać. W końcu trochę prywatności.- uśmiechnął się.
- Prywatność.. Ha. Dobre to było.! – zaczęłam się śmiać.
On odszedł na trybuny, ja weszłam do szatni, aby ogarnąć się przed treningiem. Oczy dziewczyn spoglądały nam nie w dość dziwny jak na nie sposób. Nie wytrzymałam i rzuciłam proste pytanie:
-No co??
-Nie nic.. – odpowiedziała z sarkazmem grupka dziewczyn za mną.
- Ale o co wam chodzi?- spytałam się ze śmiechem.
- Czy nie uważasz, że Bartosz jest dla Ciebie za stary? – z uśmiechem zapytała mnie Kasia.
- A czy nie uważasz, że to nie to co ty myślisz.. to tylko przyjaźń.- uśmiechnęłam się w jej stronę.
- ta … „przyjaźń”- pokazała przede mną znak cudzysłowu.. ten taki ze zgiętymi palcami.
- AA. To tak się teraz na to mówi.- zaśmiała się Kinga.
-Nic nie ma! On ma 25.. ja 16 lat.. nasze doświadczenia do nas nie pasują.. ani liczby.. to po pierwsze.. a po za tym.. dajcie mi się ogarnąć .. proszę.- robiąc minę szczeniaczka poszłam się przebrać.
- Ta. Najlepsza wymówka… Kochana! Miłość nie wybiera.- uśmiechnęła się Kasia.
- Ta… - westchnęłam.
Trening minął bardzo szybko. Nim się zaczął, musieliśmy już wychodzić.. Szybko czas płynie mi tylko na parkiecie. Trening dwu godzinny .. minął jak 10 minut. Parkiet stał się moim drugim domem, gdzie nie było kłótni, problemów.. nic.
Szybkie wejście do szatni. Ogarnięcie się po treningu.. I do trenera. Prosił mnie, żebym tu na chwilę została… Zostałam.
- Chciał mnie pan widzieć- odparłam.
- Tak. Proszę usiądź. To zajmie tylko moment. – powiedział trener. Ja usiadłam na niezbyt wygodne krzesło.. Ale to są realia polskiego sportu, gdzie pieniądze idą dla ministrów, którzy nie mają pojęcia o sporcie.. A nas, jako związek nie stać nawet na porządne krzesła. Eh..
- No więc, jest sprawa. – zaczął trener- Większość dziewczyn z zespołu mają swojego menagera.. I to on załatwia za nie większość spraw klubowych i w ogóle reprezentacyjnych. Ty .. Hm.. ty nie dostałaś takiego szczęścia, więc kluby dobijają się do mnie.- uśmiechną się.
- Ale przepraszam. To na pewno nie problem załatwiać moje sprawy? Przecież ma pan więcej na głowie teraz..
- Nie przejmuj się. Ja byłem zaskoczony, że starają się o ciebie takie kluby! Wiedziałem, że Atom będzie ciebie chciał, ale nie spodziewałem się, że kluby zagraniczne będą miały taki odzew!
- Ale ja przecież nie jestem pełnoletnia. Nie mogę należeć do takiego klubu..
- Dla ciebie zrobią wyjątek. Dostałem propozycję, abyś grała w rosyjskim Dynamie, tureckim Fenerbache a nawet … w azerskiej Rabicie!!!
- Co?! !!! Ale jak to? Przecież to nie mój poziom.. Nawet nie marzyłam o takim sukcesie! Nie wiem co powiedzieć!!! Jestem taka szczęśliwa..Brak mi słów.- popłakałam się.
-Dobrze. Teraz pójdź ochłoń, Jutro, albo kiedyś tak dasz mi odpowiedź do którego z klubów wolałabyś iść. Tak apropo gratulacje.!
- Dziękuję panu za wszystko! – uścisnęłam go i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stał Bartek i Kasia. Takie wielkoludy, przynajmniej do siebie pasują. Ja jestem takim siatkarskim karłem. Ale talentem im dorównuję.
- Więc co chciał od ciebie nasz trener?- zapytała Kasia.
- Hm.. nic szczególnego.. Przypomniał mi tylko że nie mam menagera..- ukryłam swoje szczęście pod smutną miną.
- Eh.. prędzej czy później go znajdziesz- uspokoiła mnie Kasia.
-Ty.. Młoda? Czyżby tylko o to chodziło? Po twojej minie wiem, że masz coś jeszcze w zanadrzu…- zaśmiał się Bartek.
- No .. Ty mnie jednak dobrze znasz! – zaśmiałam się razem z nim. Wy może lepiej usiądźcie.. Będzie łatwiej wam to zrozumieć czy coś.
- Co się stało?- zapytała z goryczą Kasia.
- Nic.. Tylko.. Wszystko..- zaczęłam tajemniczo.
- GADAJ! – powiedział Bartek potrząsając mnie za ramiona.
- Dobra.. dobra.. opanuj emocje bejbe- zaśmiałam się.- No więc tak.. Dostałam propozycję zaczęcia współpracy z klubami..
- Tylko tyle.? – zapytał znudzony Bartek..
- to jeszcze nie koniec- uspokoiłam jego niedowierzanie.
- No więc?- zapytała Kasia
- Tą propozycję dostałam od Dynama, Fenerbache… i ..RABITY!!!-zaczęłam krzyczeć ze szczęścia. Echo rozprzestrzeniło się po całej hali.
- CO?! – zapytali razem.
- Tak.. też nie mogłam w to uwierzyć..