czwartek, 30 maja 2013

Rozdział XIX- "Mam dla pani przykrą wiadomość..."



Rozdział XIX
Pomeczowe emocje już opadły. Nie było przecież po co się aż tym tak fascynować. Od tej pory nienawidzę udzielać wywiadów. I dawać autografów. Od tej pory wiem jak się czuł Kuraś po każdym z meczów.. Czy to reprezentacyjnych czy klubowych. Grałam podobno fenomenalnie, jednak sama tego nie czułam. Sądziłam, że muszę jeszcze wiele poprawić, nauczyć się dużo więcej rzeczy. Jednak osoby z mojego otoczenia sądziły inaczej; „Kasia! Jesteś gwiazdą!”.Tak. Gwiazdą, która nie zdążyła zasmakować prawdziwej siatkówki. Wystarczył jeden mecz, jedynie dwie godziny, bym stała się na zawsze częścią siatkarskiego świata. Szkoda tylko, że nie byłam na to gotowa…
Po meczu powinnam tryskać energią i radością. W tym jednak przypadku było inaczej. Zamiast świętować, poszłam do pokoju. Chcą przemyśleć, podsumować pewne rzeczy nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. Miałam się cieszyć? Nie cieszyłam się. Tą gorycz przepełnił fakt, że miałam jutro stawić się na badanie. Mój entuzjazm znikł. Chociaż w ogóle go tam nie było.
Wchodząc do pokoju, nie spodziewałam się, że spotkam w nim Bartka. Dziewczyny poszły świętować, ja nie miałam ochoty na to wszystko. Pomimo nalegań, nie zgodziłam się.
Wracając do faktu wejścia do pokoju. Na samą myśl, że pójdę pod prysznic i odwiedzę łóżko, robiło mi się ciepło na sercu. Ale gdy na swoim łóżku spostrzegłam MOJEGO chłopaka, całe marzenia o tym jak to byłoby gdyby.. znikły jak kamfora:
- Hej Skarbie! – wstał i mnie uściskał- Jak tam po meczu.?
- Em.. dobrze.- szepnęłam mu do ucha ledwie łącząc sylaby tego nie zbyt poprawnego gramatycznie sformułowania.
-Ej. Co jest? Zmęczona? – udał zaskoczenie.- Nie dziwię się. Grałaś .. grałaś .. po prostu ..
- Fenomenalnie? To chciałeś powiedzieć?- wyrwałam zdanie, przerywając mu w pół słowa.
-Skąd wiesz?- siadając na łóżko spojrzał dosyć nie pewnie na mój chód.
- Em.. przeczucie? Dzisiaj tysiące razy to już słyszałam.- nie wiem co mi się stało, ale w pewnym momencie zaczęło mi się robić słabo..
-Ej. Kotek? Co się dzieje??-zapytał przejęty Bartek. To były ostatnie słowa, które zapamiętałam. Musiałam zemdleć.
Obudziła mnie rozmowa doktora z Kasią. Przypomniał mi się film „Nad życie”. Chociaż ja nie byłam Agatą, nie miałam swej miłości, a tym bardziej nie byłam w ciąży.
Otwierając jedno oko nie mogłam uwierzyć. Byłam w szpitalu. W szpitalu dla sportowców. W Spale.? Jak mnie nigdzie nie wywieźli to tak. Obok mnie była tylko Kasia. Nikt po za tym. Czułam się porzucona przez rodziców, rodzinę. Tak naprawdę miałam tylko Kasię. Chociaż ona była zupełnie dla mnie obca. Traktowałam ją jak swoją .. mamę.
- No widzi pani. Zemdlenie może być spowodowane wczorajszym meczem, stresem.. pewnym przesileniem. Bądź co bądź wykorzystała dużo energii. W każdym bądź razie dzisiaj miała stawić się na badania. Jutro będzie gotowa do treningów.
- To wspaniale! – odpowiedziała Kasia.
- Widzi pani..Obudziła się. Teraz możecie chwilę poczekać, a ja załatwię parę formalności i wykonamy te badania. Potem możecie wracać do ośrodka. Zostawię was same.- powiedział zamykając drzwi Sali.
-Dobrze. To jak się trzymasz młoda? Wszystko w porządku?- zadała mi te pytanie troskliwie, niczym matka troszcząca się o swoje dziecko.
-Jest już dobrze. Za dużo wczoraj się działo. A tak w ogóle .. gdzie jest Bartek?- zapytałam udając nieco zaskoczoną, że go tu przy mnie nie ma.
-Jest na korytarzu. Czeka na ciebie.
- Jestem z nim od dnia, a mam wątpliwości. Nie wiem czy jest sens ciągnąć to, chociaż ledwo co się zaczęło. Mam siatkówkę..Na razie chcę skupić się na treningach i mistrzostwach.
- Słuchaj. Jesteś nastolatką, ty nie powinnaś się teraz niczym przejmować. No ewentualnie szkołą, ale to jest tylko taka jakby praca.. którą trzeba wykonywać. Teraz to ty się powinnaś bawić! Szaleć. Mieć chłopaka.. treningi powinny to tylko dopełniać. No bo co jak co ale siatkówka cię nie przytuli…
- Ani nie zrani, nie upokorzy, a na dodatek da mi bardzo dużo szczęścia i uśmiechu na co dzień.- dokończyłam jej puentę.
- No tak. Ale za kilkanaście lat będziesz żałować, że nie brałaś z życia więcej. Dobra przyszedł doktor. Idziemy na badania. –zaśmiała się.
Niby nic. Zwyczajne zdania. Poczułam się lepiej.. poczułam się tak, jakbym w końcu kogoś obchodziła.. nigdy nie miałam takiej rozmowy z moją mamą.. ja jej po prostu do tej pory nie obchodzę.
-Zapraszam na badania.- za drzwi wyjrzał rozbawiony doktor. My we dwie wybuchnęłyśmy śmiechem z niewiadomego powodu.. jak zwykle!
Grrr.. Nienawidzę aparatury, igieł, krwi… do tego po wypadku mam dość.. Wszystko kojarzy mi się z tym, że przez ten wypadek mogłam na zawsze przestać chodzić i stracić marzenie o zostaniu siatkarką. Nie chcę obwiniać kogoś o winę. Nikt tego nie chciał. Stało się tak jak miało się stać, sama uważam, że wszystko to jest gdzieś zapisane. Każdy człowiek musi  upaś, aby  z powrotem się odrodzić i zacząć tak jak miał zacząć przed upadkiem. Mi wychodziło to całkiem nieźle.
Badanie krwi. To było kluczem tych znienawidzonych badań. NIE! Nie lubię jak mnie kłują, tylko po to aby pobrać trochę krwi do tych cholernych badań! Co chcą tym uzyskać? Nie wiedziałam, że to się tak potoczy…
Badania miałam dostać na pozór szybko. Sama się zdziwiłam. Papiery najpierw poszły do trenera, potem wróciły do mnie. Nie wierzyłam własnym oczom…
- Mam dla pani przykrą wiadomość-powiedział nie pewnie doktor, który dwie godziny temu mnie badał.
- Tak słucham?- z niepokojem w głosie wybełkotałam dwa słowa. Obok mnie był Bartek i Kasia.
- No więc.. jak by tu zacząć. Ma pani .. pani ma..- ciągną i ciągną..
- Może pan powiedzieć co jej jest!- krzyknął Bartek.
-Spokojnie. Na pewno nic takiego.- powiedziała Kasia, która pomimo że wszystkich uspokajała sama nie była taka spokojna.
- No więc. Proszę się tylko nie denerwować. Ma pani.. Białaczkę. – ostatnie słowo brzmiało jak wyrok. Wyrok rzucony od tak. Nic bardziej tak mnie nie dobiło. Łzy same zaczęły lecieć mi po policzku… nie to nie mogło być moje badanie. Przecież.. ja jestem za młoda na to wszystko.!!!!
- Ale ona jest naprawdę wcześnie wykryta. Nic pani na razie nie dolega.. Ale trzeba będzie jak najwcześniej zrobić przeszczep szpiku, aby zmniejszyć ryzyko.- uspokajał mnie doktor. A mnie tuliła Kasia. Bartek zmył się za nim doktor powiedział, że  niby mi nic nie będzie. Świat w jednej chwili się zawalił. Pękł jak bańka mydlana w pokoju u Ani.

piątek, 24 maja 2013

Rozdzial XVIII- "Lepiej być już nie mogło".



Rozdział XVIII
Tak w bezruchu trwaliśmy. Wpatrzona w jego oczy mogłam tam stać wieczność. Uśmiechem zdobywał coraz więcej punktów.. do tego jego niebieskie oczy, stały się moim odbiciem. Coś takiego musiało się kiedyś skończyć. Do siłowni weszła Kasia.
- Ups.! – to ja już sobie pójdę. Zamknęła drzwi. Po chwili je odtworzyła.- Ale trener prosił żebyś już przyszła.. Za półtorej godziny mecz!!!!- krzyczała jak opętana.
- Nie przeszkadzasz.! Chodź tu. Przedstawię ci mojego przystojniaka. – powiedziałam z lekką dozą.. że tak. To jest mój chłopak.
- To.. wy. Te… no.. Razem? – zaśmiała się Kasia.
- No tak. To jest Bartek.. to jest…- chciałam skończyć ale w słowa wszedł mi Bartek.
- Kasia Skowrońska Dolata!- odpowiedział z entuzjazmem. – Kasia panią kocha.
- Zamknij się!!!- zaczęłam się śmiać.
- Tak dało się zauważyć.- zaczęła się chichotać Kasia.- Dobra młoda.. Chodź.
- Za chwilę będę. – uśmiechnęłam się do zamykających drzwi.- To co.. Będziesz na meczu?- te pytanie zwróciłam do Bartka.
- Jakby inaczej.! Teraz będę już zawsze.- powiedział.
- Na wszystkich meczach? Nawet tych w Japonii, Chinach czy w Argentynie? – udałam zdziwioną.
- Nie głuptasie.. ! Mówię tu o nas. A na meczach.. jak mnie weźmiesz ze sobą.- zaśmiał się.
-Coś tak myślę.. że jednak ciebie nie wezmę. – zaśmiałam się.
- Alee.- zasmucony powiedział.- Ale będziesz ze mną.
- Tak. – w tym momencie pocałowałam go. Tak. Potem zeszłam razem z nim. On poszedł na trybuny, ja do trenera.
Ta. Emocje przedmeczowe. Niby coś normalnego. Zwykły mecz. Przecież i tak robię to co kocham. Zwyczajnie. Ale.. ale motylki w brzuchu ma się przed czymś ważnym. Tak. Ja tak miałam przed każdym meczem. Spotkaniem. Jeśli robisz to co kochasz, to i tak będzie dobrze! Dąż do realizacji marzeń, idź do przodu bez względu na wszystko. Rób to co kochasz.
Aaaa. Kogo ja oszukuje. Pierwszy mecz w barwach narodowych.!!! Ciekawa jestem czy nie ostatni. Ale wiara w siebie to jest klucz do potęgi sukcesu. Tak więc, dajmy z siebie wszystko.!
Trybuny wypełnione po  brzegi. A to przecież tylko Spała. Hala na pozór nie duża, lecz tylko wystarczyła godzina, żeby stała się pełna ludzi. Czułam się jak na Ergo Arenie.. chociaż wcale tam nie byłam.
Przedstawienie drużyn. Tak.
Odśpiewanie hymnu. Zbliżenie kamery.. tak. Mecz taki ważny, że aż Polsat musiał nagrać wszystko. Transmitujący. Kocham ich!
Hymn. Niby coś uroczystego, ale jak słyszy się go w hali pełnej ludzi, gdzie każdy głos nakazuje wręcz, żeby dać z siebie wszystko bo walczy się nie dla siebie, dla wyników czy dla mamy, babci czy wujka.. Walczy się dla Wszystkich PRAWDZIWYCH kibiców. Oczywiście, wcześniej wymienione punkty też są ważne. Ale jeśli nie poczujesz w sobie pewnego oddania dla kibiców, nie masz co marzyć o sukcesach w sporcie. Oddanie. Dla kibiców i dla siatkówki. Tak.
Zaczęło się. Przywitanie obu drużyn. Włoszki opalone, piękne. Zresztą nasze dziewczyny były ładniejsze.. pomijając mnie. W sporcie nie dają punktów za wygląd a za grę i determinację. Wygraną.. zresztą też.
Pierwsza 6. Ja stałam na przyjęciu, Kasia na ataku, Libero Paulina, Kasia na rozegraniu, na środku Maja, i przy siatce Aga. Nie spodziewałam się tego, że wyjdę w pierwszej szóstce. Marzenia jednak się spełniają.!
No i się zaczęło. Pierwszy atak z drugiej linii. Tylko czemu ja.?
Tak. Ledwie zdążyłam wylądować a już piłka była nie tyle w boisku, co w twarzy jednej z Włoszek. Zemdlała.
Komentatorów słyszałam z daleka, komentował Wojciech Drzyzga z Tomaszem Swędrowskim:
-Wojtek czy to widziałeś?! Ta dziewczyna została zmieciona z boiska..
- Tak. A nasza zawodniczka mająca zaledwie 16 lat zmiotła ją z boiska. Coś nie prawdopodobnego. W takim chuchrze jest tyle siły.! Jeżeli tak dalej potoczą jej ataki, nie będzie co zbierać z włoskiej potęgi.
-Tak. Ale widać profesjonalizm tej młodej zawodniczki. Podeszła do koleżanki, nachyliła się i przepraszała.
- Profesjonalizm. Pasja. Talent.
Tak. Krzyczeli tak, że aż słyszałam na boisku. Co nie co dopowiedział mi trener i inne dziewczyny.
Po kilku minutach włoszka wstała. Lekko oszołomiona, zaskoczona, że to ja wykonałam atak. Ale to nie było specjalnie.! Od razu ją przeprosiłam. Ona dalej grała. Nic poważnego się nie stało. Naprawdę.
Set poszedł ja z płatka. Z tego co się dowiedziałam zdobyłam 15 punktów atakiem i 2 blokiem. Chyba się pomylili w obliczeniach. Nie wiarygodne.
Drugi.. hm.. 5 asów mojego wykonania.. 7 ataków. Wygrany do 20.
A trzeci. A trzeci to było pokazanie moje niszczycielskiej siły. Buhahahahaa. Żartuję oczywiście. 15 ataków, 4 asy, no i blok.  Rozwaliliśmy je do 16. Brawwwo.! Bez dziewczyn i tak bym nic nie zrobiła!.
Zostałam MVP. Pierwszy raz.. zdobywając 49 punktów.
Sen stawał się rzeczywistością. Lepiej być już nie mogło.!

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział XVII- "Kocham cię!"



Rozdział XVII
Pyszne śniadanko.. mmm. PYCHA.! Kocham owocki i jogurciki, chociaż Em.. jajeczniczka też wspaniała. Podziwiam panie ze stołówki, tak wiele dla nas robią.. zero sprzeciwu. Po prostu ..żyć nie umierać.
Wiele nie musiałam czekać na pierwszy odpał z ich strony.
-„ Spała.. wioska nie mała… zrobi z ciebie siatkarza ideeeeała..”- usłyszałam Winiara za swoimi plecami.
- Yy.. No powiedzmy.. z wami to trochę inna piosenka. – zaprotestowała Kasia, która stała z lewej strony ..obok mnie. Ze śmiechem na ustach powiedziała coś do dziewczyn.
- Ej.. ty nie obgaduj.. ja ci nic złego nie zrobiłem.. a plotki na mój temat i bez tego chodzą po całym ośrodku.- z udawanym smutkiem westchnął Winiar.
- No jakie plotki.. powiedz..Wysłucham. W gimnazjum pomagałam ludziom, którzy mieli problem.. doradzałam. Ale co się stało z twoją reputacją.?- ze śmiechem na ustach zadałam te pytanie.. które i tak wydawało się nie dorzeczne.
- No.. bo- rozpoczęcie tego zdania, brzmiało jak przyznanie się rodzicom do zbitego wazonu.- No bo.. mówią,.. – ciągnął to patrząc w podłogę.
- Co mówią?- zapytałam
- Mówią….- jego przeciąganie doprowadzało naprawdę do furii.
- Co mówią? Wyksztuś to z siebie!!! Kurde no!- powiedziałam to trochę mocniej… zabrzmiało to strasznie.
- Eh.. mamusiu, nie krzycz na mnie.- spojrzał się na mnie tymi niebieskimi oczami i błaganiem. Ze śmiechem na ustach.
- No dobrze już.- przytuliłam go.- to teraz powiedz.. Co o tobie mówią w ośrodku.?- opiekuńcza matka Kasia z okolic Augustowa. Była Teresa.. jest Kasia.. Nic bardziej.. śmiesznego.
- No mówią, że nie mam talentu. Nie umiem śpiewać. – w tym momencie nie wytrzymałam. Razem z Kasią wybuchnęłyśmy śmiechem. Winiar też się nie mógł powstrzymać.
***
Tak. To dzisiaj. Tak. Właśnie. Mój pierwszy mecz w reprezentacji. Pierwsze zdenerwowanie. W sensie.. wynikające z reprezentowania kraju. Za każdym razem kiedy masz orzełka na piersi i z głośników hali leci hymn.. Nie .. Musisz działać. Pokazać, że jesteś Polką… Że jesteś najlepsza.. nie ważne, że tamta drużyna ma pierwsze czy ostanie miejsce rankingu. Ty i tak musisz robić swoje.. iść po zwycięstwo.
Tak mecz był o godzinie siedemnastej. Więc.. mamy jeszcze trochę czasu, żeby poodbijać piłkę.. Szkoda, że musiałam odbijać sama.. wszystkie były .. no jak to powiedzieć.. miały dość. Chociaż kochały siatkówkę.. dzisiaj chciały się skupić na treningu. Nie to  nie. Wzięłam klucze od trenera i poszłam na siłownię.. Chociaż tyle dzisiaj zrobię. Chociaż.
Tak. Wiele nie musiało trwać. Myślałam, że pobędę sama. Przez chwilę.. czy tak o wiele proszę.? Nie żebym znudziła się tym towarzystwem.. ale czasem nawet dla najlepszych przyjaciół potrzeba kilka dni bez siebie. Wiele to i tak nie trwało.
Zamknęłam drzwi. Usiadłam z ciężarkami.. tak ja to nazywałam.. nie jestem fachowcem.. nie znam się. W każdym bądź razie po jakiś 5 minutach drzwi się odtworzyły. Za nich spoglądał na mnie chłopak. Tak. To był Bartek, Bartek… ten ze szkoły.
- Hej. –krzyknął z daleka.- Czy to ta nasza podlaska mistrzyni? –zaśmiał się.. jedną ręką zamknął drzwi drugą trzymał za sobą. Odłożyłam ciężarki.. wstałam. Podeszłam go uściskać.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy.- uśmiechnęłam się. Chciałam się przytulić, ale on uprzedził mnie kwiatami.
- No trochę dawno. Więc proszę.. oto mały bukiecik dla najzdolniejszej siatkarki. Róże.. czerwone.. podobno, twoje ulubione.- podął mi róże i mnie przytulił, właśnie tego mi brakowało.. tu.. takiej swojskiej, podlaskiej krwi.. tego ciepła.. i tego ciała .. Jego.
- Tak. Właśnie.. Ulubione.. – zamyśliłam się.- Ale przyjechałeś tu tylko po to, żeby wręczyć mi kwiaty? To nie dorzeczne..
Wziął mnie za rękę.. spojrzał głęboko w oczy.. ja nie próbowałam się wyrywać.. ani nawet odwrócić głowy.. staliśmy tak.. aż w końcu powiedział:
- Wiesz. Długo cię nie widziałem. Dwa tygodnie to wieczność.. dla osoby, która kocha Cię.. tak naprawdę.. mocno. Jak mam być szczery.. to podkochuję się w Tobie od pierwszego treningu.. Widzieć tamtą niezdarną Kasię.. a tą.. WOW. Jesteś fenomenalna..- W tym momencie pocałował mnie. Coś pięknego.. usłyszeć.. że ten ktoś w kim się kochasz.. kocha też ciebie.. Ale że przyjechał aż tutaj? Po co? Dla mnie?
- Em.. to do kiedy zostajesz? –zadałam te pytanie, cały czas patrząc na jego twarz.
- Tutaj? Czy z Tobą?- zaśmiał się.
- Tutaj głuptasie..- walnęłam go lekko w ramię.
- Eh.. po jutrze jadę..- zasmucił się.- Ale na meczu będę.- od razu humor mu się poprawił..
- Tak. Oglądać mnie będziesz. – uśmiechnęłam się.
- Ciebie zawsze.. nigdy mi się nie znudzisz. – jego oczy dalej wpatrzone we mnie.

piątek, 3 maja 2013

Rozdział XVI - "Kochasz to!"



Rozdział XVI
Całe dwa tygodnie przygotowań do ME. Me gusta.! Mecze.. Siłownia.. Trening. Pokój miałam z Kasią.. Były dwu osobowe. Nic bardziej… nic bardziej.. z tą wariatką.. Kocham ją!! NO!
Treningi.. Ostatnie dni.. Treningi.. Ale przecież kocham to.. Wolę to niż siedzenie w szkole.. na stówę.. Teraz mogłabym siedzieć na plaży, ze znajomymi.. Ale nic lepszego mnie i tak spotkać nie mogło. Marzenie wchodzą w etap spełnienie. Kocham ten stan kiedy wszystko idzie po mojej myśli. Po wypadku myślałam, że nigdy tu Ne wrócę.. A jednak. Parkiet znów stał przede mną.
Może pierwsze wrażenie, gdy tylko weszłam na halę nie było tak.. jak wtedy w Sosnowcu.. Ale i tak zaparło dech w piersiach.
Spała. Las dookoła. Siatkarska dżungla. Cała wioska to wielka .. wielka wioska pełna kibiców… z krwi i kości. Biało czerwone barwy na bramach, w oknach. Po każdym wygranym meczu tłumy pod halą.. Coś wspaniałego. Tu jest serce.. tu jest serce polskiej siatkówki.
Wiele ostatnich dni poświęciliśmy na atak i blok. Blok w moim wykonaniu..? O Fuck. To nie blok, skaczę do taśmy.. z moim wzrostem to i tak nie jest źle.. Siłownia.. wycisk na mięśnie łydek i ud.. Od tego się zaczyna dobry wyskok. Ale atak z wyskoku może pozazdrościć nie jeden siatkarz… niskiego pokroju.
Odizolowane od cywilizacji. Nie powiem… miałyśmy TV w pokojach.. Ale kiedy to oglądać? A co do ludzi.. to rzadko kiedy wychodziliśmy po za teren ośrodka.. Chociaż na trybunach było trochę tłumów. HA! Przynajmniej.
Mało odpałów. Na naszych twarzach gościło skupienie. Od dnia przyjazdu do ME. Cały czas.  Jeśli zakochasz się w siatkówce, będziesz musiał/musiała na zawołanie wydoskonalić sobie stan skupienia. Wiele, wiele będzie cię to kosztowało. Nawet na zwykłym wf.. dziewczyny, chłopacy, będą się śmieli/ śmiały.. ale ty w głębi ducha będziesz się cieszyć, że jesteś sobą i  nikogo nie udajesz. Skupienie. I jeb.. piłka za siatką. Tak .. tak jak z życiem. Żeby coś zacząć musisz postawić pierwszy krok w stronę tego co chcesz.. Siatkówka, jest moim życiem.
Wiele kosztowało to zdrowia.. ale udało się..! Treningi dobiegały powoli końca.. Mieliśmy zaplanowany mecz z Włoszkami . Taki jak.. coś w podobie do towarzyskiego… Ale prawdziwy kibic wie,… że każdy mecz z Włoszkami albo Turczynkami to mecz o wszystko. Być albo nie być. My chciałyśmy pokazać że jesteśmy najlepsze.. Bez względu… na to czy będziemy wracały z hali z kontuzjami czy bez.. Ważna jest tylko wygrana. Mecz miał być jutro. Tak.

***
Musiałyśmy wstać o 9.. Na śniadanie. Trener powiedział, że niezależnie od wszystkiego.. daruje nam trening o 10. Siłownio. Żegnam ciebie, na …e mm.. dzień? Tak. Wystarczy.
Kaśka obudziła się o wpół do ósmej. Mnie zresztą też .. obudził jej wrzask.
- SZZZZZCZZZUUURRR!!!! – krzyczała z przerażeniem.
- Gdzie?- zapytałam nieco zaspana.
- Tu i tu. I tam też był. – wymachiwała rękami jakby chciała odgonić od siebie stado zajadłych os czy komarów. Mniejsza o to.
- Opanuj emocje. Kobieto. Przewidziało ci się. Spokojnie. Wdech i wydech, wdech i wydech…- spokój i opanowanie.. szczególnie u mnie..pfff. Ale Kasiuni się przewidziało.. na pewno!!
- Jak MI mogło się przewidzieć.? Kpisz? –zaśmiała się.
-Tak. Kpię. Z ciebie downie.-ostatnie słowo wypowiedziałam do poduszki. Próbowałam drzemać. Drzemać. Pięć minut. Dziesięć.. Ewentualnie godzinę. Prroooszę…
Tak. Mój sen nie potrwał długo. I nie obudziła mnie Kasia. Ale Bartek z Piterem. Tak..
-Cicho. Ona śpi.- szeptała Kasia. Ja starałam się udawać.
- Piter… odtwórz drzwi. Mam dla panny Kasi niespodziankę. – ich szept mnie przerażał. Haniebny plan  Bartosza. Mroczne. Ale prawdziwe…
Wziął mnie na ręce.. ja dalej udawałam, że drzemię.. Razem z kołdrą przeniósł mnie na korytarz. Na samym środku Pit rozłożył Koc Kaśki i położył mnie na nim. Tak. Ostatnie co chciał zrobić to…
Ukucną przy mnie. Na korytarzu słychać było szepty głów wyglądających co się dzieję. Otworzyłam jedno oko by sprawdzić co się dzieję. Tak. Bartek pochylał się nade mną.. Chciał mnie pocałować.
- AAAAAA, Bartek downie. – wstałam, popierając się na rękach. – Co ty do diabła robisz?
- Em. Ja ? Chciałem zrobić ci niespodziankę.- uśmiechnął się.
-Ale skąd taki pomysł,.. co ? – spojrzałam na niego z miną pytającego psiaczka.
- Em.. no.. twoja siostra.. kiedy do niej dzwoniłem..
-Dzwoniłeś do mojej siostry? Po co? –syknęłam.
- No .. bo.. chciałem! – rzekł wprost.- Ona powiedziała, że kiedyś marzyłaś o tym, żeby mnie pocałować…
W tym momencie wybuchł sam Pit.
- Bartek. Nie wyobrażaj sobie za wiele. Przecież ona nie ma na ciebie ochoty ty staruchu.!- walną go w ramię, śmiejąc się cały czas.
- Ja myślałem, że spełnię jej marzenie. Za dobre intencje dostajesz kopa w dupę. – mruknął.
- O ktoś tu słucha  South Blunt System. – krzyknęłam z korytarza, zbierając koc i kołdrę.
- Taak. – uśmiechnął się Bartek. – A mogę cię o coś prosić?
- Dawaj. – odwróciłam się w jego stronę.
- No .. daj mi buziaka… - psioczek. Słodziutki.
- No dobra.. jak zasłużysz.. – burknęłam. Kasia z Piterem rozmawiali.. o czym.. nie mam pojęcia… ale nami się nie interesowali.
- Ale.. Jak nie dasz w policzek buzi dla Bartusia, to Bartuś będzie płakał.
- Eh.. no dobra. – cmok.
- No i od razu lepiej. Widzisz.. Jak chcesz to potrafisz.! – rzekł uradowany.- Tak na serio .. to jak ci po tym wypadku.?
- Bywało lepiej. Na razie .. nic mi nie dolega. Jest super.! – uśmiechnęłam się.
- To już dobrze. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. – odpowiedział takim samym uśmiechem. Tylko jego zaciesz bił wszystkie na głowę.
- Ej ty! Kurek! Przestań mi tu ją bajerować.! – krzyknął Igła z korytarza.
- OOO, Ojciec Ignaczak. Bardzo miło mi tu tatusia widzieć.- pobiegłam, żeby go uściskać.
- OOO. Kasia. Widzisz. Jest już o sto procent lepiej. – odpowiedział takim samym uściskiem.
- To dzięki tobie mój ojcze.! –zaśmiałam się.
- No.. nie będę skromny.. dzięki mnie!!- te słowa w ustach Igły były jak cios. Taki taki.. DOBRY.
Chłopcy odprowadzili nas na śniadanie. Potem zniknęli.. Niby.. Ale coś tak czuję, że znowu coś opalą. Dzieci.. dorosłe dzieci.